Redaktor Pruski po raz trzeci wplątuje się w wyjątkowo nieprzyjemne i niebezpieczne dziennikarskie śledztwo. Tym razem na celowniku znalazł się o. Drozd - postać fikcyjna, ale jednoznacznie kojarząca się z o. Rydzykiem. Pruski, znajdujący się w finansowym dołku decyduje się na wydanie przed laty napisanej i przez Wydawnictwo odstawionej do kąta biografii panny Koon, gwiazdki porno, która przebojem powraca na pierwsze strony gazet. Na zdjęciu z Kanarów towarzyszy jej właśnie o. Drozd. Kilka słów o nowo nawiązanym romansie i książka będzie jak nowa. Oferta jest atrakcyjna, szczególnie dla kogoś, kto od jakiegoś czasu żyje na minusie.
Pruski o pomoc prosi znaną już z "Lodu nad głową" Maję Szalewską, dla której w sieci nie ma żadnych tajemnic. Dziewczyna, swoją drogą znajdująca się w rozsypce dla odmiany psychicznej, chętnie podjęłaby się tego zadania nawet za darmo. Nie trafia na wiele w temacie interesującym wydawcę, ale prześwietlenie kontrowersyjnego księdza, twórcy telewizji Horeb i fundatora największej figury Jana Pawła II - rzuca zupełnie nowe światło na całość. Dość szybko trafia na prawdziwy powód wizyty księdza na Kanarach, ale na tym nie kończy - po nitce do kłębka dochodzi do prawdziwego skandalu, zbrodni dawnych i nowych, siatki "biznesmenów", nielegalnych procederów itd. Materiał tworzy się sam i to w tempie nieludzko błyskawicznym.
Książka rozpoczyna się "29 dni przed tragedią w Białołęce". Właśnie te 29 dni jest przedmiotem książki. Zbieranie informacji, poszukiwanie źródeł papierowych i żywych, współpraca w kraju i za granicą, niemal zupełny brak snu, ciągłe podróże i milion przeszkód. Pruski zdecydowanie wkracza na grząski teren. Nie tylko niebezpieczny, ale też budzący odrazę i niewątpliwie strach. W miesiąc duet Pruski/Szalewska dokonują rzeczy niemożliwych, w totalnym oderwaniu od rzeczywistości.
Właściwie 3/4 książki Głuchowskiego, to śledztwo dziennikarskie, nie ma zbrodni, są tylko niewiadome, podejrzenia. Tempo jednak jest zabójcze, a to co robią Szalewska i Pruski na pewno nie wiąże się z siedzeniem przy biurku, popijaniem kawki i "procesem twórczym". Im więcej stron za nami, tym wszystko staje się bardziej rozedrgane - od nadmiaru kawy, niedoboru snu, własnych demonów. Pruski ma wiele cech człowieka słabego i przegranego, do tego coraz mocniej sobie własną życiową sytuację uświadamia (w czym również pomaga mu piękna, młoda, zdolna Maja). Napięcia jest po brzegi, do tego postać głównego bohatera, jego deliryczne spojrzenie na świat - wszystko podkręca.
Największą zaletą książki jest jej realizm na każdym poziomie. Nieważne co się dzieje, jak jest to niebywałe - cały czas jest wiarygodne i działające na zmysły. Postacie są złożone i niejednoznaczne, a przy tym bardzo ludzkie, po kilku rozdziałach zaczynają żyć w wyobraźni czytelnika, jesteśmy w stanie wyobrażać sobie ich w różnych sytuacjach, pojawiają się emocje i uczucia.. To co dzieje się na poziomie relacji jest wręcz przerażająco prawdziwe. "Trzeci zamach" nie jest książką o miłych, uśmiechniętych, spełnionych. Codzienność przytłacza, życie poniewiera, szczęście nie w tej książce. Każdy ma słabości i mimo ostrej walki, raz za razem przegrywa. W książce jest wszystko to, o czym ludzie milczą. I właśnie ta absolutna szczerość wobec człowieka, świata wynosi tę książkę na wyżyny.
Jeśli chodzi o kryminalno-sensacyjną stronę książki - wszystko jest na bardzo wysokim poziomie. Nie ma tu rzeczy, które można, czy choćby chciało się przewidywać - nie o to chodzi. Rozpracowanie, obnażenie - na to czeka czytelnik i właśnie to dostaje. Książka jest aktualna i mimo, że jest fikcją, ma w sobie autentyczność. Widać w niej Polskę. Historię XX wieku, współczesne problemy, ludzi. Obawiałam się przed lekturą tematu, obawiałam się, że będzie za dużo odniesień do o. Rydzyka, czy rzeczywistych wydarzeń i osób, ale na szczęście Głuchowski nie zapomniał co pisze, wszystko było ze smakiem i bez przesady, nie odnalazłam tu krytyki, której się obawiałam. Głuchowski zmyśla, ale robi to z zacięciem reportażysty (którym zresztą jest). Na tle polskich kryminałów, które ostatnio miałam okazję czytać - znacząco się wyróżnia, a sam jego styl jest absolutnie oryginalny.
Język jest specyficzny, czytając "Trzeci zamach" można odnieść wrażenie, że ktoś po prostu na bieżąco spisuje swoje myśli, całkowicie szczerze, bez cenzury. Z tej konwencji Głuchowski nie wychodzi nawet na chwilę, udało mu się stworzyć książkę całkowicie dopracowaną, w której to co i jak jest przekazywane doskonale się uzupełnia. To właśnie język buduje napięcie, narastająca presja, gonitwy myśli, wyczerpanie - to wszystko ma swoje odbicie w słowach. Styl jest brutalny, ale bardzo plastyczny, na pewno każdy będzie na niego emocjonalnie reagował - a czy się spodoba? Mi odpowiadał, choć myślę, że niektórych ten dynamizm, w pewnych momentach skrótowość, mogą męczyć. "Trzeci zamach" wymaga skupienia i wysiłku - czytelnik musi nie tylko nadążać za tokiem myśli i spraw, ale również samodzielnie dopasowywać elementy układanki. Nie ma tu zagadki do rozwiązania, ale jeśli to co się dzieje będzie tylko bezmyślnie odbierane - gdzieś zniknie cały sens.
Minusy? Nie mam właściwie tu nic do powiedzenia, Głuchowskiego cenię i uważam za jednego z najlepszych wśród rodzimych autorów w tym gatunku. Nie przeżyłam już tego uderzenia świeżością, jak w przypadku "Lodu nad głową", ale to tylko dlatego, że wiedziałam czego się spodziewać. Miałam swoje oczekiwania, "Trzeci zamach" wyszedł im na przeciw. Polecam.
Ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Polacy nie gęsi III
Kryminalne Wyzwanie
Klucznik
Ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Polacy nie gęsi III
Kryminalne Wyzwanie
Klucznik
dobrze mi się czytało tę książkę, polecam! ostrowska
OdpowiedzUsuńLubię takie spontaniczne pisane powieści, na pewno cieszy też fakt, że to nasz rodzimy pisarz:)
OdpowiedzUsuń