Strony

niedziela, 25 listopada 2012

Mila Księżycowego Światła - Dennis Lehane

Po pierwsze - mam ogromny sentyment do tego autora i podobają mi się wszystkie jego książki, jak leci, także nie wiem czy moja ocena nie jest nieco zawyżona z tego powodu. Jednak sentyment nie wziął się z powietrza i uważam, że Lehane, to naprawdę genialny pisarz. Potrafi tworzyć wyjątkowo wciągające książki, potrafi sprawić, że przywiązujemy się do bohaterów, że przeczytane książki zapadają w pamięć. Jest mistrzem w swojego gatunku i kropka.

W Mili Księżycowego Światła Lehane wraca do wątków przedstawionych w "Gdzie jesteś Amando?" - a właściwie wraca nie tyle do wątków, co do postaci. Z początku podchodziłam do tego nieco sceptycznie - sięgając po książkę nie spodziewałam się, że główny bohater się zestarzeje, założy rodzinę i się ustatkuję - chciałam kolejnej przygody, emocji. Ale w połowie lektury stwierdziłam, że koncepcja się broni - bohater się zmienia, rozwija, tak jak i czytelnik. Zresztą książka nie straciła na tej zmianie, no przynajmniej nie bardzo


W książce zabrakło mi nieco samego śledztwa, wątków kryminalnych, jak dla mnie nieco za dużo akcji i sensacji, wolę czasami trochę pomyśleć w czasie czytania książki. Właśnie w tej możliwości refleksyjnej lektury zakochałam się podczas czytanie pierwszej książki Lehane'a, która wpadła mi w ręce, czyli "Modlitwy o deszcz". W porównaniu z tą pozycją "Mila księżycowego światła" wypada słabiej, ale i tak książka jest dobra. Ale jeśli ktoś jeszcze nie czytał nic tego autora, niech zdecydowanie nie zaczyna od tej pozycji - mam wrażenie, że aby się podobała trzeba już znać bohaterów, znać ich styl życia opisany w poprzednich książkach. Bez wiedzy z poprzednich książek z serii Kenzie-Gennaro książka mogłaby być odebrana jako opowieść o dziwnym, podstarzałym małżeństwie myślącym, że może zbawić świat, a tak właściwie na nic nie ma wpływu.

Wydaje mi się, że w pozostałych książkach Lehane'a detektywi byli bardziej sprawczy, w tej zaś zachowują się asekuracyjnie i zdają się na przypadek. To byłyby minusy, ale właściwie wyliczone nieco na siłę, jak mówiłam - mi książka podobała się mimo wszystko i nawet to co wymieniłam tu jako minusy, nie jest dla mnie jednoznaczne. Książka, jako kolejna część serii broni się, jest spójna, jest następstwem czegoś. A jako książkę, niezależną i bez kontekstu poprzednich części właściwie nie jestem wstanie ni opisać, ni ocenić.
Ja polecam. :)

Ocena: 9/10

6 komentarzy:

  1. ja równiez uwielbiam pana Lehane i uwielbiam jego książki! :) za mna już 3... ale tej jeszcze nie miałam okazji poznać. Na pewno to nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też muszę nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie, ale wiem komu mogę ją polecić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej serii, a Ty mało napisałaś o niej ogólnie, dlatego ciężko mi zadecydować, czy to pozycja dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała seria jest świetna - po prostu dobre kryminały/thrillery, które czyta się z zapartym tchem - inteligentnie napisane, zaskakujące, godne polecenia. Nie rozpisywałam się o całej serii, wyszłam z założenia, że o tym autorze każdy coś tam już słyszał, więc skupiłam się tylko na tej jednej książce. :)

      Usuń
  5. Przeczytałam książkę z przyjemnością, choć nie była tak wciągająca, jak wcześniejsze części. Chyba jest najsłabsza z całego cyklu... Ale rozbawiły mnie do łez opisy zmagania się Patrick'a z kryzysem wieku średniego, brakiem kondycji, czy perypetie Angeli związane z wychowaniem dziecka i uroczy wujek Bubba. No cóż, każdy się starzeje... i dorośleje. Ale pytania pozostają takie same.

    Zapraszam na mój blog

    annamatysiak.blogspot.com

    Anna M.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)