Strony

środa, 20 marca 2019

Rebecca Solnit - Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne.


Spacerowanie, chodzenie, wędrowanie – w swojej niewinnej i fizycznej formie jest w naszej kulturze czymś tak głęboko zakorzenionym, że praktykowanym niemalże bezrefleksyjnie. Rozpatrywanym – jeśli w ogóle – w kategoriach przyjemności lub zdrowia, ewentualnie przymusu. Nie wymaga podjęcia decyzji, przełamania schematu – chyba, że mowa o jakieś ekstremalnej lub metafizycznej tej czynności formie. A jednocześnie jest czymś, co pojawiło się stosunkowo niedawno. I stosunkowo niedawno stało się czymś tak wieloznacznym i frywolnym, czymś czemu każdy z nas może nadać własne znaczenie.

Rebecca Solnit w swojej książce, której nie można łatwo przypisać gatunku, rozpatruje chodzenie od różnych stron i w różnych ujęciach. Opisuje aspekty zarówno historyczne, polityczne, filozoficzne, biologiczne, religijne i antropologiczne krótkich spacerów i wielodniowych wypraw, pielgrzymek i wycieczek. Pisze o doświadczeniach swoich, swoich bliskich, o teoriach badaczy i o romantycznych wizjach. Cały czas jest też obecna w książce jako postać, która coraz więcej wie i rozumie i która przekazuje nam swoją wiedzę oraz refleksje na jej temat - snuje własną opowieść o chodzeniu. Przy okazji ukazując coś znacznie szerszego, niż to jak ewoluowało nasze chodzenie – bo to jak chodzimy wynika z tego jak żyjemy, jak myślimy, w co wierzymy, gdzie żyjemy, kim jesteśmy i kim chcemy być.

„Zew włóczęgi” proponuję czytać długo i powoli, bo Solnit z całą pewnością potrafi zasiać ziarenko, z którego po czasie (być może przy okazji uważniejszego chodzenia) wyrasta myśl. A ta – kontynuując roślinną metaforę – rozplenia się i rozrasta, krzyżuje i mutuje. Oczywiście działa z większą mocą, gdy pada na podatny grunt, czyli gdy czytelnikiem jest zadeklarowany promener. W każdym razie lektura działa lepiej, jeśli przeplata się ją spacerami, najlepiej długimi i nie zawsze przyjemnymi.

Zwyczajnie nie jest to też książka, którą chce się i można pochłonąć na raz, czy dwa. Jest za gęsta, za dużo w niej myśli i faktów, jeśli ma być wartościowa, trzeba dać jej czas. Nie jest to Solnit, którą być może niektórzy z Was znają z „Mężczyźni objaśniają mi świat”. Tym razem nie chodzi o celne zdania, trafiające w sedno, ale o zdania otwarte, będące przyczynkiem do własnego spojrzenia. „Zew włóczęgi” jest w tym sensie na wskroś humanistyczny. Znajdziecie w nim mnóstwo historii (historii różnych dziedzin), ale nie jest to historia oderwana od rzeczywistości, a jej z nią związek nie jest tylko przyczynowo-skutkowy.  

Na pewno nie jest to książka dla każdego, wyobrażam sobie, że dla wielu może okazać się potwornie nudna i przesadzona, zbyt długa, rozwlekła i za mało konkretna, ale za to samo można ją pokochać. A spacer już nigdy nie będzie tak niewinny i nieznaczący, jak przed lekturą. 



Książka do recenzji została dostarczona przez serwis Jakkupowac.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)