Małych
ludzi chcemy chronić przed wszystkim co złe – chorobami, złymi emocjami – i
wszystkim co dorosłe. W najprostszy sposób, czyli izolując, a przecież to co
złe należy oswajać, uczyć jak sobie z tym radzić, może nawet przekuć w coś
dobrego, a to co dorosłe i niezrozumiałe – wyjaśniać. Chciałoby się powiedzieć
obowiązkowo, w ramach wychowania. To byłaby najlepsza ochrona. Jednak obserwuję
ten świat od pewnego już czasu i niestety musiałam dojść do smutnego wniosku,
że tak nie jest i nie będzie w najbliższym czasie. Rodzice często nie potrafią
rozmawiać na trudne tematy nawet z innymi dorosłymi, a dzieci żyją pod coraz
grubszymi i mniej transparentnymi kloszami.
Idealistycznie
można mieć nadzieję, że edukacja spełnia tutaj swoją rolę, ale cóż – właśnie
tylko idealistycznie. Pozostają więc materiały do których dzieci mogą sięgnąć
same lub z rodzicem, które zawalczą ze strachem przed zadawaniem pytań i
nadadzą kształt nieznanemu. Tego typu książki – dostępne w bibliotekach,
szkołach, szpitalach – są moim zdaniem na wagę złota. Chociaż powinny być tylko
pewnym uzupełnieniem, rzeczywistość jest inna i na pewno są dzieci, z którymi
nikt nie rozmawia o „problemach dorosłych”, mimo że są to problemu dotykające
również je.
Choroba
dziecka, rodzica, czy dziadka jest traumatyczna sama w sobie, ale brak
zrozumienia tylko tę traumę utrwala, pogłębia i dodaje nowych odcieni. Wzmaga
samotność i strach. Nie ma nic wspólnego z ochroną i bezpieczeństwem. Łatwiej
walczyć z czymś co się zna i rozumie, gdy jest się przygotowanym na to co nas
czeka. A dzieci rozumieją dużo, trzeba tylko dać im narzędzia, które to
umożliwią. Bez nich będą zdane na własną wyobraźnię, a przecież kto jak kto,
ale dzieci potrafią ją mieć bujną.
Tyle na
temat zasadności wydawania książek na trudne tematy. A teraz ciut na temat
książki „Co to ten rak?”. Książka odpowiada na pytania podstawowe, stricte
medyczne, pokazuje jak to się dzieje, że w ogóle ktoś na raka zapada, jak można
leczyć tę chorobę, co kryje się pod tajemniczym słowem „rak”, a więc daje
wiedzę, rak może być teraz ciężką, ale jednak zwykła chorobą, traci swoją
złowieszczą, tajemniczą aurę. Autorka przyjęła formułę pytanie-odpowiedź, a
więc kiedy już wiemy co to jest rak, możemy zastanowić się nad emocjami, nad
tym czego potrzebują chorzy, co dziecko może zrobić jeśli choruje ono samo lub
ktoś z jego bliskich.
Trochę
mi przeszkadzało skakanie po różnych sytuacjach – autorka nie przyjęła jednego
punktu wyjścia, a więc trochę jest o chorobie, która dotyka bezpośrednia,
trochę o stykaniu się z chorymi. Nawet nie jest to podzielone na rozdziały,
przez co wkrada się odrobina chaosu. Ale to największy minus. Podobała mi się
natomiast przystępność i bezpośredniość treści. Krótkie i rzeczowe teksty w
mojej ocenia są dokładnie na takim poziomie szczegółowości i naukowości, na
jakim powinny być tego rodzaju publikacje. Bardzo dobrze też, że dużo miejsca
autorka poświęca emocjom, odpowiada na proste, wydawać by się mogło wręcz
banalne pytania (na które odpowiedź dorosłym może wydawać się tak oczywista, że
z tego powodu tematu nie poruszają), rozwiewa wątpliwości, podkreśla, że mimo
wszystko rolą dziecka jest bycie dzieckiem, że nie muszą dźwigać same ciężaru
choroby, że nie muszą czuć się odpowiedzialne, że mają prawo do swoich emocji.
Książka też nie jest obciążona treścią, która mogłaby przyćmić to co
najbardziej istotne, albo zniechęcić do lektury.
Myślę,
że dla wielu rodzin ta publikacja może być wręcz zbawienna. Zdecydowanie
powinna znaleźć się na wyposażeniu każdej biblioteki i oddziału onkologii. Taka
książka nie do polecania, ale która po prostu jest słuszna i potrzebna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)