Biografie, to gatunek, który ostatnio bardzo intensywnie zgłębiam, odkrywam jego zróżnicowanie i to, na jak wiele różnych sposobów można opowiadać o postaciach znanych i cenionych, których twórczość, dzieła, czy dokonania żyją w sporym oderwaniu od samej postaci. Biografie, z którymi się stykam są przy tym mocno autorskie, zawierają sporo interpretacji, często mam wręcz wrażenie, że jest to opis pewnej wizji, opartej na faktach, ale jednak mocno zależnej od autora. Jak właściwie z każdym tekstem - mówi wiele o autorze, o opisywanej postaci również, ale na pewno nie jest to tekst obiektywny i przedstawiający "prawdę". Jest to też gatunek, w którym chyba najmocniej odbija się autor, jego nastawienie i sposób postrzegania drugiego człowieka.
"Bagienna niezapominajka" powstała głównie na bazie listów Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz jej pamiętników, część interpretacyjna jest ogromna i dokonuje jej właściwie tylko jedna osoba, Zurli nie wspiera się tekstami innych autorów. Książka dotyczy ostatnich lat życia poetki, wojennych, niezwykle trudnych dla Pawlikowskiej, do tego zwieńczonych chorobą i powolnym umieraniem. Jest to lektura niewątpliwie ciekawa i wartościowa, szczególnie ze względu na długie fragmenty listów i dzienników. Ogromnie rozczarowuje natomiast postawa autorki, jej nastawienie do opisywanej postaci. Nie wzbudziła mojego zachwytu również strona techniczna i szkolny, a przy tym wybiórczy sposób przedstawiania.
O poetce chciałabym przeczytać więcej, chętnie sięgnę do źródeł, jeśli na takie trafię - zarówno listy, jak i dzienniki, na moją listę trafiła również biografia autorstwa Magdaleny Samozwaniec, siostry Marii. To co zaproponowała Zurli, ma moim zdaniem formę nie do przyjęcia. W "Bagiennej niezapominajce" już na wstępie odrzuca brak sympatii autorki do poetki, małostkowość i brak choć krzty empatii. Jest to wręcz niesmaczne, budzące natychmiastowy mój opór, obraz traci na tym ogromnie, już i tak niepełny ze względu na skąpe źródła, dodatkowo przesłania się toksyczną mgłą. W książce znajdziecie niewiele poezji, autorka nie szuka nieoczywistych źródeł, za to narzeka, że Maria w swoim dzienniku i listach pisała o sprawach przyziemnych, które chyba nie bardzo pasują Zurli to biografii. Wypomina (nie wspomina, mam na myśli długie rozdziały i litanie) Marii rozrzutność, "miałkość umysłową", "umysłowe ograniczenie", "żenujący brak kultury", "brak poważnych zainteresowań". Byłam w szoku. Czytelnik otrzymuje obraz jednoznaczny, pisany z wszechwiedzącej pozycji, pełen ocen i złośliwości, całkowicie pozbawiony prób zrozumienia. Kompletnie zaniemówiłam natomiast, kiedy Zurli ubolewa (choć w tym słowie nie zawierają się do końca te emocje, które znalazłam w książce), że Jasnorzewska nawet nie siliła się na obiektywny opis swojego umierania.
Od strony technicznej - przede wszystkim konstrukcja jest zupełnie nieprzemyślana, Zurli przelatuje przez lata i wątki (zaskakująco dużo uwagi poświęcając przedstawieniu futer), nie tworząc nic nowego. Książka bardziej niż biografią jest zbiorem złośliwych uwag do tego, co po sobie zostawiła autorka. Wszystko jest szablonowe, nie przenika się, nie ma tu nawet prób poszerzenia spojrzenia. Brakuje myśli, które mocowałyby fabułę, wszystko jest linearne i powierzchowne. Denerwujący jest również język, pełen wydumanych, ewentualnie wyszukanych wyrazów, połączony z ciągłym poczuciem wyższości autorki.
Książka jest zwyczajnie słaba, napisana po najniższej linii oporu. Autorka moim zdaniem wykazała się ogromnym brakiem zrozumienia. Zarówno autorki, jej twórczości, jak i epoki. Brakuje w niej głębi, czy choć wysiłku stworzenia portretu bazującego na różnych perspektywach. Zachęcam do sięgnięcia po biografię Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, ale na pewno nie tę autorstwa Arael Zurli.
Ocena: 2/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi III oraz Klucznik
Jaka niska ocena. Szkoda, że autorka w taki sposób potraktowała życie Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, tak płytko zagłębiła się w temat. Zdecydowanie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAkapit o "miałkości umysłowej" ostatecznie pogrzebał tę książkę w moich oczach. Przede wszystkim dlatego, że lubię Pawlikowską -Jasnorzewską, w ogóle Kossaków. Nie spodziewałabym się, że można napisać tak słabą książkę o tak fascynującej kobiecie.
OdpowiedzUsuń"Miałkość umysłowa" mnie rozwaliła, zwłaszcza że ostatnio czytałam "Jasnowidza w salonie...", gdzie również pojawiła się Pawlikowska-Jasnorzewska i zaledwie ułamek jej zainteresowań...:) "Umysłowe ograniczenie" - no szczęka mi opadła. A na jakiej podstawie taki wniosek? o.O
UsuńJak cała książka - na podstawie listów i dzienników. To tylko przykłady, autorka sypała epitetami, jak z rękawa. Nie tylko epitetami, ona wręcz znajdowała rozwiązania wszelkich tych umysłowych ograniczeń autorki, gdyby tylko Pawlikowska mogła przeczytać "Bagienną niezapominajkę" odnalazłaby mnóstwo "cennych rad"..
UsuńO to się rozczarowałam, a juz byłam gotowa sięgnąć po tę pozycję, lubię te poetkę. Bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńSzkoda niewykorzystania potencjału osoby Poetki
OdpowiedzUsuńO matko. Pamiętam książkę o Cezarze Borgii tej autorki - była dość słaba, ale raczej dlatego, że przypominała podręcznik, a nie powieść. Ale żeby tak potraktować wielką poetkę?
OdpowiedzUsuńTu też jest bardzo podręcznikowo, przy czym dorzucono jad. Nic innego nie czytałam tej autorki i już raczej nie przeczytam.
UsuńWłaśnie czytam "Bagienną niezapominajkę" i jest to najlepsza książka o rodzie Kossaków, jaką miałam w ręku. Zero lukru typowego dla Magdaleny Samozwaniec! Brawo autor! A może autorka? Ciekawi mnie, kto kryje się pod pseudonimem Arael Zurli? Ktoś z Krakowa podobno...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się jednak, że zbyt dużo jest nadużyć w tej książce, zresztą ciągłe obrażanie Pawlikowskiej nie było jedyną przeszkodą - w równej mierze przeszkadzała mi maniera Zurli i jej monotematyczność, jeśli chodzi o źródła. Białych plam nawet nie starała się zapełniać, a wszelkie domysły - zawsze, zawsze negatywne. Samozwaniec nie czytałam, ale chciałabym - jako jedną ze stron.
UsuńJa też nie lubię subiektywnych biografii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/
Jak dla mnie biografia zawsze jest subiektywna, denerwuje mnie jednak, kiedy ktoś mi swoje zdanie przedstawia jako prawdę objawioną.
UsuńDla mnie biografie mają sens tylko wtedy kiedy autor schodzi z planu, jakby w ogóle nie istniał i przedstawia nam fakty, pozostawiając je do własnej oceny ;) Ostatnio czytałam "Oriana Fallaci. Portret kobiety" - polecam, o Orianie mówią głównie jej cytowane w książce teksty z odpowiednimi komentarzami.
OdpowiedzUsuńciekawsko.blogspot.com
Dla mnie biografie mają sens tylko wtedy kiedy autor schodzi z planu, jakby w ogóle nie istniał i przedstawia nam fakty, pozostawiając je do własnej oceny ;) Ostatnio czytałam "Oriana Fallaci. Portret kobiety" - polecam, o Orianie mówią głównie jej cytowane w książce teksty z odpowiednimi komentarzami.
OdpowiedzUsuńciekawsko.blogspot.com