Hoke Moseley, to starzejący się, bliski emerytury sierżant, z całych sił starający się przeżyć kolejny dzień, a do tego zrobić to według obowiązujących (czy też ad hoc ustalonych) zasad. Główny bohater serii jest kompletnie nieprzystosowany, nieżyciowy, niepoprawny politycznie - choć sam jest dumny z tego, że jest dokładnie odwrotnie. Jego dziwactwa są niegroźne, istnieją ku uciesze czytelnika, Ci którzy Hoke'a znają, są w stanie przymknąć oka na jego wybryki i dziwactwa. Mężczyzna mieszka w podrzędnym hotelu, w którym pełni funkcję dorywczego ochroniarza, żyje z dnia na dzień, a do problemów finansowych tak się przyzwyczaił, że przestały dla niego istnieć. Co drugą wypłatę wysyła swojej żonie, marzy o nowej, lepiej dopasowanej szczęce, stara się zrzucić zbędne kilogramy i odnaleźć się w nowej sytuacji zawodowej, w której to stał się partnerem młodej Kubanki. Ale przede wszystkim - żyje bez zobowiązań i jest jedyną osobą, za którą ponosi odpowiedzialność.
Książki i recenzje związane z hasłem: komedia sensacyjna
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komedia sensacyjna. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 24 sierpnia 2014
niedziela, 1 września 2013
Sue Grafton - B jak bezwzględność
Młoda detektyw zgadza się wyświadczyć przyjacielowi przysługę, niby nic - przejrzenie starych papierów, profesjonalna porada. Niespodziewania trafia między trójkę skłóconych przestępców i bezskutecznie próbuje wyplątać się z tej sytuacji. Oczywiście nie udaje jej się to aż do samego końca, inaczej spisanie tej historii nie miałoby sensu.
Z serią "Alfabet zbrodni" zetknęłam się po raz pierwszy, a raczej nieufnie podchodzę do autorów, którzy planują wydać tyle książek ile liter w alfabecie. Postanowiłam jednak zaryzykować, mając nadzieję na niezbyt skomplikowaną rozrywkę i umiejętne posługiwanie się schematami wykorzystywanymi w powieściach detektywistycznych. Nie mogę powiedzieć abym się rozczarowała. Dostałam nawet nieco więcej niż się spodziewałam.
Książka okazała się mniej schematyczna i przewidywalna niż sądziłam. Klasyczny kryminał stopniowo przeradzał się w sensacyjną komedię pomyłek okraszoną zgryźliwymi komentarzami głównej bohaterki - narratorki. Autorka miała świadomość igrania z konwencją i wybrnęła bardzo dobrze ze sztampowych sytuacji, udało jej się uniknąć kiczu i nudy.
piątek, 10 maja 2013
Eoin Colfer - O mały włos
Tym razem nieco mniej moim zdaniem udany powrót do świata idoli z dzieciństwa. Eoin Colfer, czyli twórca Artemisa Fowla, którego przygody fascynowały mnie gdy miałam lat mniej więcej 10. Powieść dla dorosłych nie porwała. Kompletnie. Być może nie mój gatunek, na pewno nie moja stylistyka. To co sprawdza się na ekranie telewizora, w książce drażni zamiast bawić, a do tego szybko nudzi, a więc można powiedzieć, że im dalej tym gorzej. Do połowy książkę czytało się dość przyjemnie, później męczyła coraz bardziej, ostatnie 30 stron było męczarnią po prostu ogromną.
Nie chodzi o to, że książka jest kiepska, czy niespójna. Książka jest komedią pomyłek, pełna jest absurdu i żartów wszelkiego rodzaju. Na jej podstawie można by nakręcić komedię sensacyjną na poziomie, ale co innego niezobowiązująco pogapić się na ekran, a co innego spędzić na uważnej lekturze kilka godzin. Ciągłe zmiany akcji, brak jakiejkolwiek logiki, wszystko jest kompletnie nieprzewidywalne. Także lektura musi być uważna, żeby kompletnie się nie pogubić. Ale ile można czytać o bezsensownych strzelaninach, dziwnych wspomnieniach głównego bohatera, zwariowanych sąsiadkach, i wyimaginowanych przyjaciołach?! I nie mieć dość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)