Smilla mieszka w Danii, jest pół-grenlandką, pół-dunką. Jest samotna, obca w obcym
kraju, rozdarta i nie pasująca całkowicie do żadnego miejsca, a jednocześnie odczuwa istnienie
silnej więź z Grenlandią, która uosabia się w postaci małego chłopca, Esajasa –
zaniedbanego, wychowywanego przez nadużywającą alkohol matkę, głuchego, pełnego
tęsknoty i niepojętych, jeszcze niewyartykułowanych pragnień, Grenlandczyka.
Esajas ginie – spada z dachu. Dosłownie – Smilla zostaje po śmierci pięciolatka
sama, zagubiona i niezrozumiana. Jest w niej twardość, upór, sama mówi o sobie „wygadana
jędza”. Śmierć chłopca odbiera jej dużą część jej samej, a jednocześnie
pojawiają się w kobiecie wątpliwości czy był to tylko nieszczęśliwy wypadek, ta
mieszanka napędza ją do działania. Dla Smilli śnieg jest doskonałym medium,
rozumie go i potrafi odczytywać ślady. A one mówią, że chłopiec biegł, że
chłopiec z lękiem wysokości wbiegł na dach wysokiego budynku i skoczył.
Smilla jest postacią osobliwą, pod każdym względem – stylu życia,
sposobu działania i myślenia. Z jednej strony matematycznie analizującą każdy
szczegół, z drugiej kompletnie nieprzystosowaną, impulsywną, do której trafiają
tylko własne argumenty. Jej postępowanie jest w takiej samej mierze
systematyczne, co nierozważne. Idąc po nitce do kłębka kobieta trafia na wiele
niewiadomych, zbiera coraz więcej nic nie mówiących dowodów. Wie tylko, że
stało się coś złego, a stoją za tym duże organizacje i poważne naukowe
towarzystwa. Nie zniechęcają jej do działania nawet siłowe rozwiązania, śmierć
informatorów, czy groźby ze strony policji i mniej oficjalne – głuche telefony,
czy śledzące ją cienie.