Książki i recenzje związane z hasłem: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Zysk i S-ka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 października 2014

Zbigniew Masternak - Nędzole

Jaka jest współczesna polska emigracja? Kim są współcześni migranci? Z różnych stron się o nich pisze, wiele osób ma na ich temat coś do powiedzenia, ale oni sami niechętnie dzielą się przeżyciami. Czy to za pośrednictwem, czy też przez bezpośrednią relację. Wiem co mówię, pisałam na ten temat pracę magisterską, niełatwo było znaleźć chętnych do wywiadu. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć właśnie w książce "Nędzole" Zbigniewa Masternaka. Migracja nie jest kolorowa, wiąże się z problemami adaptacyjnymi, z degradacją, koniecznością przedefiniowania tożsamości. Nie stwarza dobrych warunków do refleksji, wyrywa z kontekstu, zawiesza w czasie, często stawia na przegranej pozycji.

Czy to jest coś, o czym chce się pisać - tworzyć relację z przegrania? Czy nawet wygrania - nieważne, będzie to opowieść o walce. Zbigniew Masternak napisał powieść autobiograficzną (4 część autobigraficznego cyklu), przy czym wyjechał z Polski z myślą, że swoją migrację opisze, potrafił od początku dystansować się od tego co się dzieje, od nędzy, trudności, wszelkiego złego. W trakcie swojego pobytu zebrał też historie innych - migrantów z różnych stron świata i rodaków. Opisując migrację nie upiększa, nie bagatelizuje, ale też nie wyolbrzymia i nie dramatyzuje. Z kolei pisząc o sobie nie zasłania się, nie chroni, nie stara wybielić, ani wygładzić ostrych brzegów. Jaka by nie była - pokazuje prawdę. "Nędzole" to przede wszystkim książka szczera i odważna.

środa, 21 maja 2014

Peter Høeg - Smilla w labiryntach śniegu

Smilla mieszka w Danii, jest pół-grenlandką, pół-dunką. Jest samotna, obca w obcym kraju, rozdarta i nie pasująca całkowicie do żadnego miejsca, a jednocześnie odczuwa istnienie silnej więź z Grenlandią, która uosabia się w postaci małego chłopca, Esajasa – zaniedbanego, wychowywanego przez nadużywającą alkohol matkę, głuchego, pełnego tęsknoty i niepojętych, jeszcze niewyartykułowanych pragnień, Grenlandczyka. Esajas ginie – spada z dachu. Dosłownie – Smilla zostaje po śmierci pięciolatka sama, zagubiona i niezrozumiana. Jest w niej twardość, upór, sama mówi o sobie „wygadana jędza”. Śmierć chłopca odbiera jej dużą część jej samej, a jednocześnie pojawiają się w kobiecie wątpliwości czy był to tylko nieszczęśliwy wypadek, ta mieszanka napędza ją do działania. Dla Smilli śnieg jest doskonałym medium, rozumie go i potrafi odczytywać ślady. A one mówią, że chłopiec biegł, że chłopiec z lękiem wysokości wbiegł na dach wysokiego budynku i skoczył.

Smilla jest postacią osobliwą, pod każdym względem – stylu życia, sposobu działania i myślenia. Z jednej strony matematycznie analizującą każdy szczegół, z drugiej kompletnie nieprzystosowaną, impulsywną, do której trafiają tylko własne argumenty. Jej postępowanie jest w takiej samej mierze systematyczne, co nierozważne. Idąc po nitce do kłębka kobieta trafia na wiele niewiadomych, zbiera coraz więcej nic nie mówiących dowodów. Wie tylko, że stało się coś złego, a stoją za tym duże organizacje i poważne naukowe towarzystwa. Nie zniechęcają jej do działania nawet siłowe rozwiązania, śmierć informatorów, czy groźby ze strony policji i mniej oficjalne – głuche telefony, czy śledzące ją cienie.

niedziela, 6 października 2013

Konrad Wilk - Naga Asu

Po książce sobie wiele obiecywałam, jak się okazało zbyt wiele. Lektura relacji z podróży Konrada Wilka była dla mnie pasmem rozczarowań. "Naga Asu"to owoc kilku podróży Wilka do Azji, nie jest to reportaż, właściwie nie jest to też relacja z podróży, ale nie jest to też fikcja literacka. W "Naga Asu" style się łączą i mieszają, co samo w sobie nie jest niczym złym, ale zdenerwował mnie brak jakiegoś komentarza, wstępu do książki - wytłumaczenia jak czytać, jak odczytywać i rozumieć niektóre fragmenty. Wilk nie wyjaśnia co wydarzyło się tylko w jego głowie, a co naprawdę, nie podaje nawet informacji kiedy był w Azji, ile razy, gdzie, z kim, jak długo. Dla mnie te informacje są istotne, bardzo istotne. Już na wstępie pierwsze rozczarowanie.

Rozczarowanie drugie, poważniejsze, oj dużo poważniejsze. Wilk opisując swoje podróże pokazuje właściwie jak nie podróżować. Może i podróżuje dużo, ale ja czytając jego relacje byłam zniesmaczona. Jego pośpiechem, podejściem do ludzi, do siebie, jego decyzjami, tym czym dla niego jest podróż. Słów kilka, dla lepszego zrozumienia, o konstrukcji książki. Wilk opisuje swoją podróż w formie wspomnień, urywków. Można powiedzieć, że przeżywa swoją podróż na nowo, ale trudno mi powiedzieć czy zauważa swoje błędy, czy udaje mu się w końcu spojrzeć głębiej. Bo jego podróże i uwagi są wyjątkowo powierzchowne. Spotyka na swojej drodze wielu mądrych ludzi próbujących uświadomić mu jego błędy, ale mam wrażenie, że mimo, że słyszy, to nie rozumie.

piątek, 24 maja 2013

Margaret Atwood - Pani Wyrocznia

Od książek Margaret Atwood zawsze wymagam wiele. Atwood jest dla mnie pisarką kultową, o której świat szybko nie zapomni. Ma wielki dar do tworzenie bezbłędnych portretów czasów, w których żyjemy. W dodatku potrafi swoje książki  pisać w formie lekkiej, żartobliwej, jednocześnie tworząc literaturę ważną, mądrą, bezkompromisową i trafiającą w sedno. W przypadku Atwood jestem więc czytelnikiem wymagającym, surowym i którego łatwo zawieść, a w dodatku czepiającym się szczegółów. Mimo tych wszystkich utrudnień "Pani Wyrocznia" zdała egzamin.

Jest to nieco inna proza, niż do której przyzwyczaiłam się podczas niedawnej lektury "Roku Potopu", czy "Oryks i Derkacz". "Pani Wyrocznia" w porównaniu z tymi tytułami wypada słabo, niestety. Zaledwie poprawnie, jak na wielką Panią Atwood. Niemniej jednak, książka porusza tematy ważne, uniwersalne i warte zgłębienia. Nie operuje oczywistościami, książka jest wieloznaczna i może być interpretowana na wielu płaszczyznach i na wiele sposobów - czytelnik będzie miał pole do popisu.

Dla mnie książka traktuje o płynności wszechobecnej w naszym życiu. O braku granic, zmienności, śmierci uniwersalizmów, a ostatecznie o zagubieniu we własnej, pogmatwanej tożsamości, której również już nie sposób określić w sposób jednoznaczny. I dalej, o konsekwencjach wynikających z tej płynności: strachu, samotności, nerwicach i neurotyczności, o pytaniach bez odpowiedzi i niesatysfakcjonujących relacjach międzyludzkich. O braku punktów zaczepienia, o ciągle zmieniających się perspektywach. Książka, napisana pół wieku temu - chyba przez ten czas jeszcze zyskała na aktualności.

Książka w gruncie rzeczy dotyczy kwestii trudnych i istotnych, jednak czyta się ją jak lekką komediową powiastkę. Są to pozory, w miarę czytania książka staje się coraz bardziej niepokojąca (nie tracą wcale na swej lekkości i nadal będąc okraszoną dowcipem) i przytłaczająca. Główna bohaterka - poznajemy całe jej życie, poczynając od wieku dziecięcego, aż do "dnia dzisiejszego", czyli lat 30-40 - swoje życie wiedzie jakby odbijając się od ścian, jak pijana tancerka, szukająca dłoni na której będzie mogła się wesprzeć. Są to próby z jednej strony komiczne, z drugiej zaś rozpaczliwe i rozdzierające serce; podszyte strachem i niepewnością, podejmowane we wrogim otoczeniu, gdzie każdy ma dwie twarze i stanowi potencjalne zagrożenie.

Książka jest bardzo wymowna. Napisana dobrze, choć jak na Margaret Atwood - bez zachwytu. Dla mnie jednak jest to książka ważna, a do tego w ciekawy, nieoczywisty sposób operująca groteską. Jest też moim zdaniem książką ponadczasową i w pewien sposób wizjonerską. Nie poleciłabym tej książki komuś, kto z Margaret Atwood nie miał jeszcze do czynienia; fani autorki myślę, że nie będą zawiedzeni; jednak nowicjuszom proponuję sięgnąć po jakąkolwiek późniejszą książkę Atwood. Samą autorkę za to polecam gorąco!

Ocena: 7/10

środa, 27 marca 2013

Margaret Atwood - Oryks i Derkacz

Margaret Atwood to dla mnie jedna z najlepszych pisarek, tworzących współcześnie - ma swój styl, potrafi zaskoczyć, a do tego zwykle trafia w sedno. Ostatnio dowiedziałam się, że moja ulubiona książka tej autorki - "Rok Potopu" jest kontynuacją! Co prawda dość luźną i tylko posiadającą pewne wspólne wątki kontynuacją, ale jednak. Po "Oryks i Derkacza" sięgnęłam z wielką przyjemnością, wiedziałam że książka będzie wyjątkowa i na pewno nie będę przez moment choćby żałowała.

Nie przeliczyłam się - książka jest niemalże doskonała. Akcja toczy się w podobne scenerii, co "Rok Potopu" - autorka przedstawia dość ponurą wizję przyszłości, w której człowiek sam w sobie nie przedstawia większej wartości, w której wszystko uległo przewartościowaniu i stanęło na głowie. Historię poznajemy z opowieści Yeti'ego, który przeżył koniec ludzkości i który wspomina swoje dzieciństwo i młodość, przyjaźń z Derkaczem, miłość do Oryks.