Na okładce można wyczytać kilka wskazówek z czym ma się do czynienia - "paranoja - instrukcja obsługi", "powieść o zwyczajnym szaleństwie", "studium obsesji", ale jest to tylko prawda połowiczna, bo tak naprawdę książka dotyczy kwestii, które są bardziej uniwersalne niż obsesja, szaleństwo, paranoja. Lydie Salvare kreśli portret starości, ukazuje to czego wszyscy się boją, co budzi litość i odbiera komfort.
Krótka książeczka, tylko 122 strony, ale za to ogromna ilość treści, przekaz wbija się w pamięć z każdym słowem, zdania same zaczynają żyć w głowie - książka nie kończy się na tym co napisane. Jej ogromną zaletą jest brak przesady, autentyczność, precyzja, trafianie w sedno.
Autorka nie skupia się tylko o dolegliwości fizyczne, które ze starością kojarzą się w pierwszej kolejności. Światło skierowane jest na psychikę. Świat wokół staje się obcy, ludzie nieprzychylni, wnętrze wypełnia się jadem, zazdrością, pojawia się zgorzknienie. Czy nie jest to gorszy koszmar niż drobne fizyczne ułomności? Po lekturze tej książki nie mam już wątpliwości co jest najgorsze w starości.
Lydie Salvayre nie stosuje żadnej taryfy ulgowej, kreśli portret do bólu prawdziwy, nie przesadza ani nie wygładza, pokazuje piekło dnia codziennego, w którym każdy chcąc, nie chcąc uczestniczy każdego dnia. Obraz jest pozbawiony miłości, gdzie najpozytywniejszym elementem jest litość.
Nie jest to proza przy której popada się w zachwyt, którą się kocha, ale taka która zawstydza ujawniając ludzkie zakłamanie, demaskując hipokryzję na pozór niewinnych gestów, których pełen jest tak zwany zwykły dzień. Do mnie przemawia i to bardzo, zarówno styl, jak i temat, według mnie - "Zwyczajne życie" to kawał dobrej literatury.
Ocena: 8/10