Audiobooki, słuchowiska, książki i czasopisma w wersji elektronicznej.. Wszystko wskazuje na to, że tradycyjna książka to za mało. Jednak rzadko kiedy z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że cokolwiek faktycznie daje mi to co papierowa, tradycyjna księga. Obcowanie z książką jest samo w sobie niezwykłe i daje mi radość, nawet jeśli treść mnie nie przekonuje. Słuchając audiobooków trudno mówić o takich doświadczeniach, wszystko co w sobie ma, ma w formie pliku i tym musi zaspokoić słuchającego.
I tu faktycznie, muszę przyznać, że zwykłe odczytanie książki przez lektora to dla mnie za mało. Szybko się nudzę, nie mogę się skupić, nie potrafię się wczuć w sytuację, w efekcie nie mam ochoty na kolejny seans. Na szczęście są też słuchowiska, czy też jak to w przypadku "Karaluchów" - superprodukcje. Czyli co? Aktorzy, narrator wszystko dyskretnie trzymający w ryzach, a do tego efekty dźwiękowe - uczta dla ucha. Właśnie takich audiobooków chcę więcej i więcej.
Od strony wykonania nie mam dosłownie nic do zarzucenia. "Karaluchy" są dopracowane w każdym szczególiku, aktorzy pasują do roli tak, że zapomina się wręcz, że to tylko fikcja. Do tego dźwięki - wyjątkowo realistyczne i świetnie budujące atmosferę, napięcie itd., do tego różne ciekawe zabiegi - chociażby fragmenty czytane przez narratora, które płynnie przechodzą w dialog, niepostrzeżenie, przez włączanie się drugiego głosu i stopniowe cichnięcie głosu narratora. To tylko przykład. Inny: trzaski i innego rodzaju zakłócenia podczas słuchania rozmów telefonicznych - takie detale właśnie składały się na klimat tego słuchowiska. Wszystko wyważone tak, by słuchający ani się nie męczył, ani się nie gubił, ani się nie nudził - efekt zdecydowanie robi ogromne wrażenie.
Jo Nebo fot. Håkon Eikesda |
Tematyka również bardzo ciekawa, a jednocześnie różnorodna, do ostatniej chwili nie wiadomo do końca właściwie z czym mamy do czynienia. Akcja toczy się na wysokich szczeblach - politycy, biznesmeni, ambasadorowie i ich rodziny, policyjne szychy. Do Bangkoku z Oslo przylatuje detektyw-alkoholik, dni swojej świetności z pozoru ma już dawno za sobą. Ma się zająć rozwiązaniem sprawy morderstwa, a do tego niedopuszczeniem do wybuchu międzynarodowego skandalu politycznego, bowiem zamordowanym jest norweski ambasador, a znaleziony został w podrzędnym motelu, do tego przez prostytutkę, z której usług miał skorzystać.
Każdy w tej historii może okazać się wrogiem, czy zabójcą, są tu też niespodziewane sojusze i przyjaźnie. A ostatecznie kilka trupów, również niespodziewanych. Wszystko w bardzo malowniczej scenerii Tajlandii, o której też kilka rzeczy z książki można się dowiedzieć. Krótko - książka ma wszystko (a nawet więcej) czego można chcieć od dobrego kryminału.
Z Jo Nesbo planuję w następnej kolejności spotkać się w wersji papierowej, ale kiedy tylko pojawi się kolejny audiobook czytany przez zespół aktorów, a gdzieś czytałam, że ma się pojawić - sięgnę po niego bez chwili zwłoki. I Wam radzę uczynić to samo, naprawdę warto!
Ocena 10/10
Jeszcze nigdy nie słuchałam audiobooka, obawiam się, że nie będę mogła skupić myśli słuchając książki. Jednak słuchowisko "Karaluchy" wygrałam w jakimś blogowym konkursie i w końcu powinnam zabrać się za słuchanie :) Twoja recenzja bardzo zachęca do przesłuchania tego słuchowiska!
OdpowiedzUsuńO tak, koniecznie przesłuchaj! Fajna, oryginalna rzecz.
UsuńAkurat tej części jeszcze nie czytałem, ale mam zamiar. Na słuchanie raczej nie dam się namówić, ale po wersję papierową z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńJeszcze niedawno też nie dałabym się namówić, także jakoś tam rozumiem. :)
UsuńDo audiobooków wciąż nie moge się przekonac, ale myśle, że to dlatego, że nigdy nie próbowałam. Wole raczej przeczytać tą pozycje w wersji papierowej.
OdpowiedzUsuńNo jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz. Jak będziesz miała okazję i chęć, to polecam "Karaluchy" właśnie - jak napisała - uczta dla ucha, a nie zwykły audiobook z lektorem.
UsuńJestem w trakcie słuchania, mam nadzieję, że naprawdę zasługuje na swoją ocenę. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam Karaluchy i Człowieka - nietoperza. Audiobook też mam i planuję słuchanie - odbiór pewnie będzie inny, bo znam treść, ale to nie znaczy, że gorszy :)
OdpowiedzUsuń"Karaluchy" po prostu fajnie się słucha, sięgnęłabym po nie chętnie nawet jeśli wcześniej czytałabym książkę - tak teraz myślę.
UsuńPrzeczytam chętnie, ale audiobooków nienawidzę :)
OdpowiedzUsuńZa wersję papierową nie ręczę - w końcu nie miałam jej nawet w ręce. :)
UsuńUwielbiam audiobooki, dzięki nim nie mam poczucia że czasem tracę czas (w pracy np.;) albo na rowerze:) Z tą autorką jakoś się mijam, choć ciągle obiecuję sobie że się w końcu z nią zapoznam. Może jutro znajdę coś jej w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńJo Nesbo to autor, a nie autorka :) Ale zachęcam tak, czy inaczej - bardzo ciekawy pisarz, jak stwierdziłam po pierwszym spotkaniu.
UsuńJo Nesbo czytałam jedynie "Łowców głów", ale mam w planach ten cykl. I nawet mam już ten audiobook - czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńTego typu audiobooka jeszcze nie słuchałam, ale po Twojej recenzji nabrałam na niego wielkiej ochoty. Poza tym "Człowiek nietoperz" już za mną i właśnie "Karaluchy" są następne. ;)
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj wypożyczyłam "Człowieka nietoperza", więc będę się zapoznawać z autorem na papierze - mam nadzieję, że spełni moje oczekiwania. A jeśli chodzi o "Karaluchy" i słuchowisko, to jestem niemalże pewna, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńZastanawiałam się nad książką i teraz nie mam najmniejszych wątpliwości, że ta przypadnie mi do gustu. Osobiście audiobooków nie lubię i trzymam się od nich z daleka, ale książkę z miłą chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za audiobookami, ale takie słuchowisko mnie kusi. To, coś więcej niż przeczytany monotonnym głosem tekst, więc jestem ciekawa takiej formy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam papierowe książki, nic ich nie pobije, ale słucham audioooków od kilku lat, podczas zwykłych czynności codziennych, podwójnie wykorzystuję czas. Jo Nesbo uwielbiam, znam jego książki w obydwu wersjach i czekałam na superprodukcję. Doceniam świetną pracę, dźwięk itp, niestety Borys Szyc w roli Harrego Hoole??? Kiedy słucham Borysa widzę Borysa, nie potrafię inaczej. Harry Hoole to bardzo wysoki, chudy, ponury typ nordycki, jak można było obsadzić Szyca w tej roli??? Nawet głos zbyt wesoły, zbyt delikatny. Pozostałe książki czyta Mariusz Bonaszewski - to jest Harry Hoole, pod każdym względem: typ urody, głos, postać nietuzinkowa, trochę ponura, zagadkowa... jak Harry. Borys Szyc to najgorszy wybór z możliwych. Te "wspaniałe" podobno efekty mlaskania, siorbania bardzo utrudniają skupienie. Zawiedziona, nie polecam. Klasyczny audiobook czytany przez Bonaszewskiego stokroć lepszy.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie widziałam Szyca! Audiobooków nie słuchałam, także nie mam porównania, ale w superprodukcjach lubię to, że potrafię się na nich bardziej skupić, na książkach czytanych przez lektora bardzo często wyłączam się po kwadransie. Bezwiednie i wbrew woli, po prostu przywykam do głosu. Druga opcja jest jeszcze gorsza - nie przywykam, ponieważ lektor kompletnie mnie nie przekonuje.
Usuń