Po nowości wydawnicze i bestsellery sięgam od stosunkowo niedawna, moje nastawienie do książek "niszowych" jest więc jak najbardziej pozytywny. Zawsze lubiłam czytać twory znajomych, przeglądać portale literackie i tam wyszukiwać perełek. Zmieniło się to w czasach studenckich - zaczęłam czytać poważniejsze książki, reportaże, książki naukowe, a za nowościami i pozycjami wręcz klasycznymi chciało się być na "ty" - czytanie noblistów, świeżo nagrodzonych pisarzy, osób o których głośno w Polsce i na świecie. Był to męczący czas - nie czytałam właściwie żadnej rozrywkowej literatury, same obciążające duszę i umysł pozycje.
Zapomniałam już właściwie o tej literaturze do której trudniej dotrzeć, której trzeba poszukać, albo od kogoś dostać. Teraz odkrywam ją trochę na nowo, zbieg okoliczności - kilka wydarzeń, kilka książek, które troszkę cofnęło mnie w czasie. Jednak staję przed nimi już w innej roli, a przynajmniej przed tymi o których dzisiaj mowa, czyli o książkach Krzysztofa Kędziora. Mam recenzować - kiedyś taka literatura nie do końca podlegała ocenie, dlatego dzisiaj mam mieszane uczucia pisząc tego posta.
Zacznę od tego na czym znam się mniej, a właściwie na czym w ogóle się nie znam - poezja. Kompletnie nie potrafię orzekać o wartości poezji - jedyne co, to mogę powiedzieć czy do mnie trafia, czy nie. Nie dbam o to czy moja interpretacja jest słuszna, nie o to według mnie w poezji chodzi. Wielkość poetów rzadko jest dla mnie oczywista - tych których uważam za genialnych mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, a reszta tak naprawdę niewiele dla mnie znaczy. Zresztą też niewiele poezji czytam, a już w ogóle nie sięgam po wiersze młodych twórców. Czytając Kędziora wiem jedno - nie trafia do mnie. Razi mnie w nich jakaś sztuczność, a do tego każdy prawie wiersz "rozłazi" się w połowie, urywa się, dalej tylko jakieś strzępki, około 2/3 wierszy w ogóle nie potrafiłam zrozumieć.
Niezrażona jednak poezją sięgnęłam po "Opowieści niezdiagnozowane", czyli przygody Zenka w Euforystanie. Mamy tu wizję przyszłości - absurdalną i groteskową - i to bez umiaru. Niektóre zdanie docierają do granic. W Euforystanie wszyscy są bogaci, szczęśliwi, modni, nigdy się nie nudzą, non-stop mają wakacje, wręcz nie pozwala im się pracować. Harują tylko politycy, którzy starają się by Euforystan pozostał cudowny i by nikt nic nie musiał robić. Zdecydowanie bardziej niż poezja do gustu przypadł mi Zenek i jego świat. Choć "Opowieści niezdiagnozowane" to żadne arcydzieło literatury, to coś w sobie ma. Jest w niej zawarta pewna refleksja nad naszymi czasami i światem w którym żyjemy, nad tym do czego zmierzamy, jakie mamy marzenia, jak wyglądają nasze relacje, czym jest nasza rozrywka. Absurd zgrabnie kamufluje i pozostawia dużą swobodę, więc drobne niedociągnięcia, które bym mogła wytknąć nie rzucają się bardzo w oczy i mogą zostać pominięte.
Wadą jest jednak objętość książki. 98 stron? Dla mnie to po porostu za mało, a już na pewno za mało by zaprezentować to co chciał zaprezentować autor. Za dużo skakania po tematach, brak wejścia głębiej, wyrysowania jakiś relacji pomiędzy wydarzeniami. No i zakończenie - jak dla mnie mogłoby to być ewentualnie zakończenie.. wstępu! COŚ powinno być dalej i kropka, nikt mi nie powie, że nie. Zakończenie niczego nie rozwiązało, nic nie zmieniło. Nie chodzi o jakąś dobitną puentę, choć taka by idealnie pasowała do wszechobecnej w utworze groteski. Ta historia po prostu mogła jeszcze trwać, rozwinąć się. Ja w opowieść wczułam się dopiero w połowie książki - skończyła się ona więc dla mnie błyskawicznie.
Jeśli lubicie groteskę, możecie sięgnąć po twórczość Kędziora, ale jednak do Mrożka mu daleko. ;)
A tak jeszcze z ciekawości: co wy czytacie? czy pozostajecie przy pozycjach klasycznych i nowościach, czy też eksperymentujecie czasami z jakąś niszową literaturą? Może czytacie jakieś magazyny literacki drukujące "młodych", śledzicie debiuty itd?
A tak jeszcze z ciekawości: co wy czytacie? czy pozostajecie przy pozycjach klasycznych i nowościach, czy też eksperymentujecie czasami z jakąś niszową literaturą? Może czytacie jakieś magazyny literacki drukujące "młodych", śledzicie debiuty itd?
Ocena 6/10
Za możliwość przeczytania książek dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu Miniatura.
Jestem w stanie przyjąć groteskę w różnym wydaniu, czy chiałoby się rzec, natężeniu, ale politycy pracujący na dobrobyt obywateli to dla mnie zdecydowanie za dużo :P
OdpowiedzUsuńTo że pracują, to jeszcze nic! Sam prezydent zaniósł Zenka w lektyce do sanatorium - to dopiero może być zbyt wiele :)
UsuńNie słyszałam o tych pozycjach, ale może się kiedyś skuszę:)
OdpowiedzUsuńJa powiem szczerze, że lubuje się w niszowej literaturze i się tego nie wstydzę. Po prostu moje wąskie horyzonty myślowe nie ogarniają poezji, klasyki i całej tej górnolotniej otoczki.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, chociaż faktycznie mała ilość stron sprawia, że mogłabym zaryzykować :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po groteskę, dlatego i tym razem sobie odpuszczę. Choć na pewno komuś polecę :)
OdpowiedzUsuńTeż mam ten sam problem z poezją. Dla mnie zbyt wymagająca niestety, ale wypadałoby się przełamać nieco i nie zrażać, bo mimo wszystko to chyba jedna z najpiękniejszych sztuk. Groteskę natomiast, tak jak Łukasz, chwytam w każdym wydaniu, choć nie zawsze mnie zadowala. A pana Kędziora jeszcze nie czytałem, więc wypadałoby spróbować.
OdpowiedzUsuńOstatnio chyba nie czytałam żadnego nowego utworu w tym gatunku - w sumie zastanawiające - czy to gatunek rzadko wykorzystywany, czy jakieś moje podświadome preferencje :) Kiedyś bardzo lubiłam groteskę - nawet pisałam na jej temat jakąś pracę semestralną w liceum :)
UsuńOprócz znanych książek, czytam również niszową literaturę. Niedawno odkryłam takie wydawnictwo pod nazwą Miniatura. Jest naprawdę niszowe.
OdpowiedzUsuńWłaśnie doczytalam, że to właśnie wydania tego wydawnictwa. Interesujące.
OdpowiedzUsuńTak, Miniatura. I z tego co pamiętam obie recenzowałyśmy też "Postrzępienie" P. Kasprowicza.
Usuń