wtorek, 27 sierpnia 2013

Krzysztof Kędzior - "Opowieści niezdiagnozowane" i "Pozostaje jeszcze ładna pogoda"

Po nowości wydawnicze i bestsellery sięgam od stosunkowo niedawna, moje nastawienie do książek "niszowych" jest więc jak najbardziej pozytywny. Zawsze lubiłam czytać twory znajomych, przeglądać portale literackie i tam wyszukiwać perełek. Zmieniło się to w czasach studenckich - zaczęłam czytać poważniejsze książki, reportaże, książki naukowe, a za nowościami i pozycjami wręcz klasycznymi chciało się być na "ty" - czytanie noblistów, świeżo nagrodzonych pisarzy, osób o których głośno w Polsce i na świecie. Był to męczący czas - nie czytałam właściwie żadnej rozrywkowej literatury, same obciążające duszę i umysł pozycje. 

Zapomniałam już właściwie o tej literaturze do której trudniej dotrzeć, której trzeba poszukać, albo od kogoś dostać. Teraz odkrywam ją trochę na nowo, zbieg okoliczności - kilka wydarzeń, kilka książek, które troszkę cofnęło mnie w czasie. Jednak staję przed nimi już w innej roli, a przynajmniej przed tymi o których dzisiaj mowa, czyli o książkach Krzysztofa Kędziora. Mam recenzować - kiedyś taka literatura nie do końca podlegała ocenie, dlatego dzisiaj mam mieszane uczucia pisząc tego posta.


Zacznę od tego na czym znam się mniej, a właściwie na czym w ogóle się nie znam - poezja. Kompletnie nie potrafię orzekać o wartości poezji - jedyne co, to mogę powiedzieć czy do mnie trafia, czy nie. Nie dbam o to czy moja interpretacja jest słuszna, nie o to według mnie w poezji chodzi. Wielkość poetów rzadko jest dla mnie oczywista - tych których uważam za genialnych mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, a reszta tak naprawdę niewiele dla mnie znaczy. Zresztą też niewiele poezji czytam, a już w ogóle nie sięgam po wiersze młodych twórców. Czytając Kędziora wiem jedno - nie trafia do mnie. Razi mnie w nich jakaś sztuczność, a do tego każdy prawie wiersz "rozłazi" się w połowie, urywa się, dalej tylko jakieś strzępki, około 2/3 wierszy w ogóle nie potrafiłam zrozumieć. 

Niezrażona jednak poezją sięgnęłam po "Opowieści niezdiagnozowane", czyli przygody Zenka w Euforystanie. Mamy tu wizję przyszłości - absurdalną i groteskową - i to bez umiaru. Niektóre zdanie docierają do granic. W Euforystanie wszyscy są bogaci, szczęśliwi, modni, nigdy się nie nudzą, non-stop mają wakacje, wręcz nie pozwala im się pracować. Harują tylko politycy, którzy starają się by Euforystan pozostał cudowny i by nikt nic nie musiał robić. Zdecydowanie bardziej niż poezja do gustu przypadł mi Zenek i jego świat. Choć "Opowieści niezdiagnozowane" to żadne arcydzieło literatury, to coś w sobie ma. Jest w niej zawarta pewna refleksja nad naszymi czasami i światem w którym żyjemy, nad tym do czego zmierzamy, jakie mamy marzenia, jak wyglądają nasze relacje, czym jest nasza rozrywka. Absurd zgrabnie kamufluje i pozostawia dużą swobodę, więc drobne niedociągnięcia, które bym mogła wytknąć nie rzucają się bardzo w oczy i mogą zostać pominięte.

Wadą jest jednak objętość książki. 98 stron? Dla mnie to po porostu za mało, a już na pewno za mało by zaprezentować to co chciał zaprezentować autor. Za dużo skakania po tematach, brak wejścia głębiej, wyrysowania jakiś relacji pomiędzy wydarzeniami. No i zakończenie - jak dla mnie mogłoby to być ewentualnie zakończenie.. wstępu! COŚ powinno być dalej i kropka, nikt mi nie powie, że nie. Zakończenie niczego nie rozwiązało, nic nie zmieniło. Nie chodzi o jakąś dobitną puentę, choć taka by idealnie pasowała do wszechobecnej w utworze groteski. Ta historia po prostu mogła jeszcze trwać, rozwinąć się. Ja w opowieść wczułam się dopiero w połowie książki - skończyła się ona więc dla mnie błyskawicznie. 

Jeśli lubicie groteskę, możecie sięgnąć po twórczość Kędziora, ale jednak do Mrożka mu daleko. ;)

A tak jeszcze z ciekawości: co wy czytacie? czy pozostajecie przy pozycjach klasycznych i nowościach, czy też eksperymentujecie czasami z jakąś niszową literaturą? Może czytacie jakieś magazyny literacki drukujące "młodych", śledzicie debiuty itd? 

Ocena 6/10
  
Za możliwość przeczytania książek dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu Miniatura.

11 komentarzy:

  1. Jestem w stanie przyjąć groteskę w różnym wydaniu, czy chiałoby się rzec, natężeniu, ale politycy pracujący na dobrobyt obywateli to dla mnie zdecydowanie za dużo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że pracują, to jeszcze nic! Sam prezydent zaniósł Zenka w lektyce do sanatorium - to dopiero może być zbyt wiele :)

      Usuń
  2. Nie słyszałam o tych pozycjach, ale może się kiedyś skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja powiem szczerze, że lubuje się w niszowej literaturze i się tego nie wstydzę. Po prostu moje wąskie horyzonty myślowe nie ogarniają poezji, klasyki i całej tej górnolotniej otoczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie dla mnie, chociaż faktycznie mała ilość stron sprawia, że mogłabym zaryzykować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzadko sięgam po groteskę, dlatego i tym razem sobie odpuszczę. Choć na pewno komuś polecę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam ten sam problem z poezją. Dla mnie zbyt wymagająca niestety, ale wypadałoby się przełamać nieco i nie zrażać, bo mimo wszystko to chyba jedna z najpiękniejszych sztuk. Groteskę natomiast, tak jak Łukasz, chwytam w każdym wydaniu, choć nie zawsze mnie zadowala. A pana Kędziora jeszcze nie czytałem, więc wypadałoby spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio chyba nie czytałam żadnego nowego utworu w tym gatunku - w sumie zastanawiające - czy to gatunek rzadko wykorzystywany, czy jakieś moje podświadome preferencje :) Kiedyś bardzo lubiłam groteskę - nawet pisałam na jej temat jakąś pracę semestralną w liceum :)

      Usuń
  7. Oprócz znanych książek, czytam również niszową literaturę. Niedawno odkryłam takie wydawnictwo pod nazwą Miniatura. Jest naprawdę niszowe.

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie doczytalam, że to właśnie wydania tego wydawnictwa. Interesujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Miniatura. I z tego co pamiętam obie recenzowałyśmy też "Postrzępienie" P. Kasprowicza.

      Usuń

Zapraszam do dyskusji ;)