Martin ZeLanay, to pseudonim, pod którym ukrywa się konsultant współpracujący z amerykańskimi służbami, Amerykanin polskiego pochodzenia. Z wykształcenia historyk sztuki. "U progu zagłady", to jego kolejna książka, której bohaterem jest agent CIA Frank Shepard, a jak obiecuje okładka "autor wie, o czym pisze" - krótko mówiąc, czytelnik jest kuszony możliwością zobaczenia kulisów ataku terrorystycznego, zamachu na Watykan i sposobów pracy różnego rodzaju sił specjalnych. Realizm, emocje, a przy tym dobra książka sensacyjna.
Książka rozkręca się powoli i z różnych stron - jest Frank, wspomniany agent, wysłany przez żonę na krótkie wakacje na Krecie; cały zastęp agentów CIA i innych agencji, którzy w miarę rozwoju wydarzeń wkraczają do akcji; mniejsi i więksi przestępcy z różnych zakątków świata; Maria - historyczka sztuki z Rzymu; w końcu Najwspanialszy Przywódca i Pak Li, wysłany przez niego z bombą atomową, mającą zmieść z powierzchni ziemi Watykan. Sporo osób, a w książce występuje również wiele osób obserwujących obie akcje - terrorystyczną i antyterrorystyczną, które też nie pozostają bez wpływu na rozwój wydarzeń. Punkciki rozsiane po całym świecie, zbliżające się do celu, szybciej bądź wolniej, ale systematycznie.
Czytelnik otrzymuje bardzo spójną i kompleksową relację z szeroko zakrojonej akcji, której rozszyfrowanie wydaje się graniczyć z cudem. Być może fabuła nie wydaje się zaskakująca, ale sposób, w jaki wydarzenia są przedstawiane i opisywane, a także to jak wszystko się rozwija, na jakie trudności natrafiają bohaterowie i jak są one rozwiązywane - jest nie tylko ciekawe, ale też daje to czego można było się spodziewać, czyli poczucie realizmu. Są tu sprawne działania różnych służb, ale też ogromną, a powiedziałabym nawet kluczową rolę odgrywa przypadek.
Książka trzyma w napięciu i jest nieprzewidywalna, występują w niej nietuzinkowe, intrygujące postacie (w końcu agent, to nie jakiś tam policjant z wydziału zabójstw - ich kreatywność, sposób życia etc. - nie może być schematyczny :) ). Ma cechy, które powinna posiadać dobra powieść sensacyjna. Ale to co najbardziej ciekawi i przykuwa uwagę, to mechanizmy i relacje, a nie same wydarzenia. Trudno skupiać na nich uwagę, skoro i tak wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Zresztą znamy sytuację z każdej strony, wiemy co się dzieje, co paradoksalnie sprawia, że same "wydarzenia" schodzą na dalszy plan, ja je widziałam jako tło. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że kluczowe wydarzenia to zaledwie 2-3 rozdziały. Niewiele jest tu strzelanin i pogoni za złoczyńcami, właściwie "U progu zagłady", to nie sensacja, a thriller. Tak czy siak - relacje i mechanizmy, bo o tym chciałam mówić. Właśnie to wyróżnia tę pozycję spośród innych tego gatunku, zaskakuje na innym poziomie, niż się tego spodziewałam.
Książka, to nie "mój gatunek", ale muszę przyznać, że Maritn ZeLenay pisze ciekawie, z dbałością o szczegóły, nie upiększa i stwarza obrazy, które przemawiają. "U progu zagłady", to dobra, a zarazem lekka pozycja, w sam raz na wakacje :)
Ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Mojemu mężowi powinna przypaść do gustu
OdpowiedzUsuńFilmy czy seriale lubię w takich klimatach - ale książki jakoś mnie nie zaciekawiają :( nie dla mnie
OdpowiedzUsuńO, mam podobnie. Takie historie wolę oglądać na ekranach :)
UsuńDobrego thrillera nigdy nie odmówię, ale ten jakoś nie przekonuje mnie tematyką
OdpowiedzUsuńTa książka to chyba i nie mój gatunek, ale kto wie ? :) nota wysoka, więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu jestem zainteresowana tą książką i na nią poluję, może wreszcie nadaży się okazja, bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuń