niedziela, 30 sierpnia 2015

Vanessa Tait - Dom po drugiej stronie lustra

Prawnuczka Alice Liddell, czyli tytułowej Alicji z "Alicji w Krainie Czarów" na podstawie dostępnych sobie źródeł i korzystając z własnych wyobrażeń na temat genezy powstania wspomnianej książki tworzy historię rodziny Liddell'ów. Alicji i jej sióstr, wielebnego Dodgson'a, czyli Lewis'a Carroll'a, państwa Liddell'ów. Opisuje bale, pikniki, wycieczki i życie codzienne z perspektywy Marii - guwernantki dziewczynek. Zgorzkniałej, pełnej przywar starej panny, która w nikłym stopniu rozumie wszystko co ją otacza. 

Na lekturę zdecydowałam się ze względu na sentyment, którym darzę "Alicję w Krainie Czarów", jedną z moich ulubionych książek dzieciństwa. Zabierając się do czytania, zaczęłam się jednak zastanawiać, co tak naprawdę "Dom po drugiej stronie lustra" może wnieść i do mojej fascynacji i do samej historii Carroll'a. Być może gdybym nie postawiła sobie tego pytania - mój odbiór byłby inny, choć przypuszczam, że pytanie to jest tak oczywiste, że bez niego książki po prostu nie da się przeczytać. Niestety, "Dom po drugiej stronie lustra" nie wnosi nic. Są w nim przedstawiane wydarzenia, który mogły się zdarzyć lub których wcale nie musiało być. Vanessa Tait z talentem literackim raczej przeciętnym, ucieka się do fortelu, opowiada nie własną historię rodzinną, ale kryje się za klasyczną pozycją, wpisaną w historię wielu osób. 

Odcinając się od warstwy historycznej - co niewątpliwie należy uczynić, jako że ostatecznie do czynienia mamy z fikcją literacką, delikatnie tylko doprawioną wspomnieniami - książka nie przedstawia wielkiej wartości, ot - dość pobieżnie napisana powieść obyczajowa z akcją toczącą się w Anglii czasów wiktoriańskich. Ani w żaden sposób reprezentatywna, ani nie poruszająca problemów tych czasów. Właściwie jest to historia o ludzkich słabostkach, ograniczeniach, zawiści. Moim zdaniem o ile Alicję, Lewisa Carrolla, Liddell'ów można uznać za inspirację dla Tait, o tyle warto szybko się odciąć od odczytywania jej dzieła przez pryzmat historii. Fundament jest kruchy, a to co na nim zbudowane nie ma prawa być okazałe, ani zachwycające.

Powiastka, którą można przeczytać jeśli ktoś lubuje się w powieściach osadzonych w tym okresie, nie nastawiając się na dzieło, a jedynie odtwórczość doprawioną historią jednej osoby. Bo tak naprawdę "Dom po drugiej stronie lustra" jest tylko i wyłącznie opowieścią o Marii i jej świecie, przy czym w dużej mierze jest to świat jej (nudnych) fantazji, w którym jest poważaną, zamożną i szczęśliwą mężatką. Przy tym krępują ją wszelkie możliwe konwenanse, nie leży jej na sercu dobro nikogo, poza sobą, swoich słów i czynów nie waży, konsekwencji nigdy nie analizuje. Nieudolna intrygantka i manipulantka. Wyjątkowo niewdzięczna główna bohaterka, którą z założenia przyćmić miało tło. Zabrakło obrazu epoki i zwyczajnie - wdzięku i talentu.

Prosty język, prosty sposób narracji, przewidywalność. Nie znalazłam nic, co wyniosłoby książkę ponad przeciętność. Nie jest źle napisana, ale też nie jest napisana dobrze. Brakuje stylu, brakuje idei. Natomiast czy coś mogę pochwalić? Bardzo bym chciała, ale byłoby to naciągane - w książce jest bardzo mało elementów, które w ogóle chciałoby się komentować - ani ziębią, ani grzeją. "Dom po drugiej stronie lustra" jednym zdaniem mogłabym określić, jako książkę dla zabicia czasu. Tylko czy jest tu ktoś, kto chce zabijać czas?

Ocena: 3/10

4 komentarze:

  1. Byłam odrobinę łaskawsza w ocenie, ale mnie też rozczarowała. Podpisałabym się pod wszystkim, co napisałaś. Przykre jest to, że więcej wyniosłam z posłowia niż z całej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Zatem wszystkim rozczarowanym polecam doskonałą, powtarzam: doskonałą, książkę Melanie Benjamin "Alicja w krainie rzeczywistości". Ukazuje głównie relacje Lewisa Carrolla z Alicją Liddell w sposób mocno analityczny, pogłębiony psychologicznie, jak dla mnie - przekonujący i satysfakcjonujący. Na blogu zresztą znajdziecie opinię o tej książce. Mnie poruszyła, wstrząsnęła nawet - nie tylko dzięki zawartości merytorycznej, ale i emocjom w niej zawartym. Polecam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo matko, szkoda czasu na taką "literaturę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, ze coś dotyczące "Alicji w krainie czarów" będzie fajne, a tu po Twojej recenzji nawet nie zamierzam po to siegać ;D
    Takie pisanie na siłę tak te książkę można odebrać, Jednak czasem niedopowiedzenia są dużo, dużo lepsze :D
    Pozdrawiam :D
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)