Odwlekane porządki, oczyszczanie "najdalszego kąta" domu, ale też historii, rodziny, tożsamości. Bohaterami książki, tego zbioru opowiadań, które okazało się wcale nie być zbiorem opowiadań są członkowie jednej klasy licealnej, obecnie ludzie w średnim wieku, którzy w swoim życiu odnajdują coraz więcej pretekstów do wspominania tego co minęło. Każdy ma jakiś nierozwiązany supełek, sprawę, która uwiera go od lat. Kawałek, bez którego układanka będzie niekompletna.
Kawałki te noszą inni ludzie, nic nie ginie, po prostu jednym brakuje klucza, innym zamka. Dałam się złapać na ten haczyk, chciałam poznać rozwiązania tajemnic, powiązania pomiędzy ludźmi, również te nieodkryte przez nich samych. W każdym rozdziale pojawiały się nowe pytania, tropy, odpowiedzi, które wcale nie były ostateczne. Bardzo fajny zabieg - zgrabnie zawiązuje akcję, nadaje też ton całości - wskazuje nam słowa klucze, motywy. Po pierwsze mamy powrót do przeszłości, wszystkie "zagadki" związane są z przeszłością, w tym przedwojenną. Jednak ogromna różnorodność - oraz niewątpliwie wielka waga wszelkich wydarzeń, ukazuje bardziej niż cokolwiek, jak wielką rolę w naszym życiu odgrywa zwyczajny przypadek.
Mniej więcej 3/4 książki czyta się dobrze, wszystko jest płynne, zatacza kręgi i się przenika, jednak już sama końcówka nieco mnie rozczarowała. Zabrakło czegoś, co spięłoby całość i pozwoliło na jej odczytanie w szerszym kontekście. Szczerze mówiąc wszystko zaczęło mnie troszkę nużyć, a ogarnianie wątków i wszelkich koneksji wcale nie należało do łatwych zadań. Do tego kiedy się zorientowałam w jaki sposób autor rozwiązuje i splata wątki - wszystko zaczęło być nieznośnie przewidywalne.
Książka jest dość przeciętna, choć zdarzało mi się mieć w ręce zdecydowanie gorsze debiuty (i nie debiuty również). Przede wszystkim zabrakło mi czegoś co wciągnęłoby, zainteresowało, a nie było stricte związane z "zagadkami". Na podstawie tej krótkiej książki możnaby stworzyć naprawdę dobrą POWIEŚĆ. Ale w takiej formie i tak skondensowane - męczy i, no cóż, może znudzić. Pomysł to nie wszystko.
Zabrakło mi również językowego polotu, styl autora i to co opisuje kompletnie ze sobą nie współgrają. Nie mogłam złapać rytmu, a jak już łapałam - jednocześnie łapałam się na tym, że to nie ten rytm. Całość wyszła bardzo sztywna, pod każdym względem. Nie ma tu niedopowiedzeń, miejsca na tajemnice, czy mroki historii, których nie udaje się rozświetlić. Brakuje też jednego głównego bohatera, czy nawet 2,3, ale takich którzy w oczach czytelnika nabraliby znaczenia. W tej całej pogoni za historią, zabrakło miejsca dla ludzi. Swoją drogą bohaterów było zbyt wielu, pojawiali się tylko epizodycznie i ważniejsze było to by oddali swój kawałek historii, niż to skąd go wzięli, czy co z nim do tej pory robili, jak się wpisał w ich życie. Szkoda.
"Odwlekane porządki" mają potencjał spory, ale kompletnie zmarnowany. Czarno-biała opowieść o kolorach. Nie wyróżniają się na żadnej płaszczyźnie, a denerwuje to tym bardziej, że początek był bardzo obiecujący.
Ocena: 4/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Klucznik.
Ocena: 4/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie gęsi i Klucznik.
Chyba pozycja nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńsklep-z-pamiatkami.blogspot.com
A na początku twojej opinii zapowiadało się ciekawie. Szkoda.
OdpowiedzUsuńUps :) Sztywiackim książkom podziękuję :)
OdpowiedzUsuńZapowiadało się ciekawie, ale cóż. Szkoda.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, kiedy w książce nie ma głównego bohatera, podczas czytania nie wiadomo, na kogo zwrócić większą uwagę... Postacie mylą się, trzeba wysilać pamięć.
OdpowiedzUsuń