Rzadko mi się to zdarza, ale sięgnęłam po książkę za sprawą okładki. Być może powiedzieć, że pięknej, to zbyt wiele, ale zaintrygowała mnie niesamowicie i wywołała tak wiele skojarzeń i drobnych emocji, że nawet nie wczytywałam się zbytnio w jej opisy i recenzje. A warto kilka słów o samej książce powiedzieć! Została ona wydana przez Biuro Literackie - wydawnictwo specjalizującego się głównie w poezji i otwiera serię "Klasyka z Europy", w której to wydane zostaną powieści dotąd nie tłumaczonych na język polski klasyków.. Henry Green debiutował "Kochając" w roku 1945 i tworzył w nurcie angielskiego modernizmu. Autor za granicą doceniany i uznawany, w Polsce nieznany i zdecydowanie niszowy. Właściwie być może dobrze, że tak długo trzeba było czekać na pierwsze wydanie - przez pasjonatów, z ogromną starannością i w doskonałym tłumaczeniu.
Akcja książki toczy się wśród angielskiej służby przebywającej w posiadłości leżącej w Irlandii. Charley Raunce właśnie obejmuje funkcję kamerdynera i próbuje odnaleźć się w tej roli, a jednocześnie walczy o akceptację podwładnych i państwa. Mocno zabiega o poklask, szuka żony i próbuje jak najwięcej ugrać na nowo zdobytej posadzie. Wszystko to dzieje się na początku wojny, panuje atmosfera niepewności, wrogości, niedostatku i konieczności stworzenia planu awaryjnego. Pełno tu intryg, cwanych zagrywek, ale też tęsknoty za normalnością i niewinnością. Każda postać ma tu swój własny dramat i nawet kilkuletnie dzieci wiedzą, że warto stworzyć solidną fasadę, maskę, która będzie służyć na co dzień. Każda słabość zostanie wytknięta, a każda przewina zapamiętana. I oczywiście wszystko ma swoją cenę. Można powiedzieć, że w "Kochając" jest wszystko, czego oczekujemy po XIX-wiecznej angielskiej powieści, jednak pod zupełnie inną postacią, w której nie ma miejsca na autentyczność, wielkie czyny itd. Okrutne, ale życiowe.
"Kochając" nie jest prozą, która się spodoba każdemu, czy choćby większości. Osobiście książka zrobiła na mnie duże wrażenie, ale przyznaję, że miałam większe, niż zwykle problemy z "wejściem", wczuciem się w książkę, jej nastrój i ton. Przede wszystkim dzieje się tak z powodu dużej dynamiki i zmienności, mnogości dialogów i braku porządkującego narratora. Zmienna jest perspektywa, czas akcji, zmieniają się bohaterowie. Chwila nieuwagi i można zupełnie stracić wątek. Tym bardziej, że dzieje się wiele, jest wielu bohaterów, większość wydarzeń jest tylko krótko wzmiankowana, a jednocześnie znacząca i bez wyjątku składająca się na większy obraz. Każda zresztą jest tak wyjątkowa, że po prostu nie chce się z niej nic uronić, a jednak ciągłe zmiany wytrącają z równowagi. Czyta się ją szybko i lekko, a jednak potok myśli jest szeroki i niekoniecznie tak wartki, jak akcja.
"Kochając" można odczytywać na różne sposoby, można na nie patrzeć z różnych stron i niekoniecznie całościowo. Na pewno nie jest to coś, co można określić mianem "opowieści". Jest w dużej mierze teatralne i to nie tylko z powodu wielości dialogów i krótkich scen. Jest tu dużo symboli i oddzielnych wątków, które się ze sobą luźno splatają i rozplatają. Jest to całość i tak można je interpretować, jednak jednocześnie każda scena jest kompletna. Przyznam się, że największą przyjemność sprawiło mi odczytywanie urywków, fragmentów wybranych na chybił-trafił. Być może dlatego, że jest to proza, która w dużych ilościach jest dość przytłaczająca, natomiast w małych porcjach można zachwycić się i stylem i językiem i obrazowością, wszelkimi niuansami i przede wszystkim docenić właśnie siłę pojedynczych obrazów.
Polecam książkę uwadze szczególnie miłośnikom literatury ogólnie pojętej. Osobom, które lubią nie tylko dobrą historię, ale doceniają też oryginalność, lubią książkowe "ciekawostki" i są wyczulone na wszelkie aspekty techniczne i estetyczne. "Kochając" ma wiele oblicz i długo mogłabym wymieniać dlaczego książka jest warta uwagi. Postanowiłam nie koncentrować się na żadnych minusach, czasami trafia się na tekst, który jest na tyle ciekawy i wieloznaczny, że angażuje, choć niekoniecznie zachwyca - i "Kochając" jest jednym z nich. Książka Greena jest nowatorska, ma w sobie bardzo dużo świeżości i napisana jest ciekawej perspektywy. Autor spogląda bardzo głęboko i ciągle stymuluje czytelnika, by on też się tego podjął, nie wykłada wszystkich kart, a jedynie akcentuje, mówi "stop" w pewnych momentach, dzięki czemu udaje mu się jednym zdaniem przenicować cały wypracowany obraz. I to jest ogromna wartość!
Ocena: 9/10
Książka inna, ale zaciekawiłaś mnie nią. Rozejrzę się.
OdpowiedzUsuńP.S. Okładkę ma rzeczywiście piękną.