Rodzi się Śpik. Miał być cudowny, kochany, słodki i bystry. Wyszedł natomiast byle jaki. Raczej głupi, brzydki, bez charakteru, taki co nigdy nie będzie pociechą. Taki co sobie nie-po-ra-dzi – z założenia. Mało mówi, mało myśli, zrealizuje każdy głupi pomysł kolegi. Nieporadny, bezwolny, bezbronny. Ma kolegów, nie przyjaciół, nawet miłość matczyna kosztuje wiele wysiłku. Co ma w sobie Śpik? Tak naprawdę nie wiadomo.
Marzy mu się praca u Wielkiego Dyspozytora Ruchu, w tramwaju, niebieskiej gąsienicy, którą widzi z okna i o której miejscu i czasie wie wszystko. Rozkład jazdy każdego krakowskiego przystanku recytuje z pamięci. Jedyna zdolność i jedyne zainteresowanie. Jedyne zainteresowanie, które odkrył/przejawił. Co jest ze Śpikiem nie tak? Tak naprawdę nie wiadomo.
Dziecko nieudane i tyle. Za które trzeba chodzić i się wstydzić, minimalizować wstyd i winę papierkiem z poradni psychologicznej, który nikomu nic nie mówi, z którego nic nie wynika, poza tym, że coś jednak nie tak jest. I co zrobić z takim Śpikiem? Co ma zrobić Matka? Co ma zrobić Śpik ze sobą? Śpik jako samospełniające się proroctwo – nic z niego nie wyrasta. Jest w nim jakaś miłość, jakaś dobroć, chęć bycia pożytecznym, z której nic nie wynika. Która w szkole objawiała się ciągłymi wybrykami – Śpik po prostu chciał kolegom pomóc; teraz Śpik pomaga wsiadać kobietom do tramwaju i nikt mu nic nie każe.
Papużanka nie diagnozuje Śpika, po prostu przedstawia jego świat. Tak bardzo zewnętrzny, tak bardzo obcy. Pełen tęsknoty za Wielkim Dyspozytorem Ruchu (który już nie wiadomo czy jest Bogiem, czy zwyczajnym Inżynierem Ruchu) i miłości do Hektora, najpiękniejszego psa na świecie. Świat niby prosty i trochę pusty, jednak z czasem stający się światem po prostu innym, światem, którego nie znamy i nie poznamy. Bo nieważne jak się będziemy starać - nie zrozumiemy Śpika. Nie pokochamy, nie będziemy chcieć. W normalnym życiu wolelibyśmy uniknąć spotkania z nim. Śpik jako wyrzut sumienia i jako demon, którego każdy trochę się boi.
Śpik na pewno nie jest typowym bohaterem, na bohatera literackiego na pierwszy rzut oka zupełnie się nie nadaje. Na pierwszy rzut oka Śpik jest do niczego, tylko z nim kłopot. Zośce Papużance udaje się oddać jednak intymność jego świata, pokazać jak bardzo jest wygłuszony, opatulony nie wiadomo czym. Skoro nie wiemy, nie rozumiemy, co możemy mówić? Kto dał prawo oceniać? A przecież pokusa ogromna, właśnie Śpika ocenić najłatwiej. Szybka satysfakcja, może druga myśl się wcale nie pojawi.
Są stereotypy wytknięte, takich których wiadomo że się trzeba wstydzić, słowa zakazane. Ale są nadal obszary, w których nie próbujemy użyć nawet intuicji, które rzadko spotykają się ze zrozumieniem. Nie mówię o egzotyce, mówię o tym co za ścianą. Papużanka bierze na warsztat zwyczajność, najszarszą szarość i wyciąga z niej kolory, których czytelnik się nie spodziewa. Bo szarości w polskiej literaturze mnóstwo, bab z siatami, złych mężów, umęczonych matek. Różnica polega na tym, że Papużanka nie zaklina tej szarości, a raczej próbuje ją oswoić. Pozwala jej być.
Ciekawy temat, ciekawe podejście do niego i ciekawy styl. Z pozoru troszkę przesadzony i zbyt typowy dla polskich autorów współczesnych. Ale w miarę przerzucania kartek wpadłam w rytm, w ten dziwny słowotok, od myśli do myśli i z mnóstwem dygresji. Ze zmienną perspektywą i niezmienną szczerością. Nie jest to mój ulubiony sposób pisarstwa, ale doceniam wyobraźnię i plastyczność języka. Mogłabym wymienić kilka nazwisk, które z tym stylem mi się kojarzą, ale nie zrobię tego, ostatecznie Papużance odtwórczości zarzuć nie sposób, połowę polskich filmów i książek trzeba by nazwać odtwórczymi (i to obawiam się - tę lepszą połowę). Nasz styl narodowy - polski strumień świadomości. Papużanka operuje nim świetnie i ma niezbędną do tego precyzję. Warto czytać!
Ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie Gęsi IV
Ocena: 8/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie Gęsi IV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)