Swietłana Aleksijewicz po raz kolejny udowadnia swoją wielkość, talent i ogromną wrażliwość. "Ostatni Świadkowie", to spisane dziecięce historie, wspomnienia z czasu wojny. Krótkie (od strony do 3 stron) wspomnienia dorosłych już osób, które zamiast dzieciństwa przeżyły wojnę i to w najgorszym, najokrutniejszym wydaniu. Wojna widziana oczami dzieci wygląda zupełni inaczej niż ta, którą znamy z lekcji historii, czy ta sama wojna dorosłych. Bezsilność, brak sprawczości, nagłe wyrwanie z kontekstu, strach. Dla dzieci wojna nie wiązała się z walkami i zwycięstwami, czy porażkami, ale z głodem, rozłąką i pozbawieniem miłości.
Książka nie jest typowym reportażem - nie ma w niej chronologii, ani opisu wydarzeń historycznych, są to wspomnienia - tylko i wyłącznie. Swietłana Aleksijewicz nie stawia się w roli komentatorki, jedynie spisuje, słucha i spisuje słowa usłyszane od tytułowych ostatnich świadków. Napisanie tego typu książki musiało być zadaniem trudnym - stworzenie dobrego reportażu, ograniczając się do relacjonowania, bez analizowania, czy porównywania wymaga ogromnej wrażliwości, mnóstwa szacunku i umiejętności słuchania. Każda historia jest kwintesencją, każda jest unikalna i trafia w samo sedno. Poprzez opis jednego wydarzenia, jednego dnia z życia, czy jednej postaci ukazane jest okrucieństwo jakiego doświadczały wszystkie rodziny okresie Wojny Ojczyźnianej.
Swietłana Aleksijewicz napisała reportaż intymny, bardzo osobisty, bardzo kobiecy można by powiedzieć (w sensie pozytywnym, w tym miejscu mogłabym polecić inną książkę tej autorki "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" - od czasu kiedy przeczytałam tę pozycję słowa "kobiece" używam w zupełnie inny sposób). Autorka nie koncentruje się na tym co okrutne i krwawe, nie przedstawia danych statystycznych, o wojnie pisze tak naprawdę w sposób metaforyczny, nie atakuje czytelnika jednoznacznymi, szokującymi obrazami - pokazuje zupełnie inne oblicze wojny. Oblicze być może mniej atrakcyjne, bo codzienne, bo brak w nim krzykliwych barw, przyciągających wzrok, prostych do zinterpretowania. Aleksijewicz swoimi tekstami stawia wyzwania dla czytelnika, wymaga, ale oferuje wiele.
Zapomniana, pomijana, wypierana z pamięci przez wszystkich bez wyjątku, niezwykle bolesna i która już na zawsze pozostanie niepojęta. Właśnie tak wygląda historia w obrazach Aleksijewicz i wspomnieniach Ostatnich Świadków. Według mnie książka obowiązkowa, zabraniam obok niej przechodzić obojętnie! A sama Swietłana Aleksijewicz jest według mnie najlepszą żyjącą reportażystką i warto sięgnąć właściwie po jakikolwiek napisany przez nią tekst.
Ocena: 10/10
Twoja recenzja przypomniała mi rozmowę z moją prababcią, kiedy byłam dzieckiem. Wtedy usłyszałam tylko jedną historię, szokującą - nie do pomyślenia dla dziecka, ale teraz żałuję że nie zapytałam o inne aspekty jej dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytałabym tę książkę.
Dawno nie czytałam dobrego reportażu. Czytam Twoją recenzję i z jednej strony chciałabym przeczytać teksty Swietłany Aleksijewicz, z drugiej - trochę się obawiam. Ale tak wysoka ocena, jaką wystawiłaś tej książce, zobowiązuje. Chętnie rozejrzę się za tym zbiorem w mojej bibliotece.
OdpowiedzUsuńProponuję zacząć od "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety", według mnie bez lektury tej książki inaczej bym odbierała "Ostatnich Świadków". Poza tym w "Wojnie.." zdecydowanie bardziej widoczny jest styl autorki, który jednak jest specyficzny. Po prostu wydaje mi się, że taka kolejność jest właściwa :)
UsuńPójdę za Twoją radą. Jestem ciekawa tego specyficznego stylu:)
UsuńNo normalnie świetna recenzja :D. I ile zachwytu, a już o ocenie nie wspomnę ;P.
OdpowiedzUsuńMimo, że książka zbiera tak wysokie noty to ja jednak podziękuję za reportaż. Po pierwsze nie bardzo interesują mnie takie tematy, a po drugie mam już zdecydowanie za dużo książek do przeczytania na półce ;).
Miłego wieczoru!
Melon
Rzadko można poznać wojnę, widzianą dziecięcymi oczami. Na pewno sięgnę po tę książkę, jeśli tylko będę miała ku temu okazję.
OdpowiedzUsuńOstatnich świadków nie czytałam, ale już po Twojej recenzji wiem, że mi się podobają. przepadam za krótką forma która mimo niewielkiej ilości słów, jest w stanie przekazać sobą masę emocji. polecam Ci też książkę Insekt - literacka fikcja, ale również bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem Twojej recenzji...nie wiem czy mam odwagę sięgnąć od razu po tę pozycję, ale zapamiętam...
OdpowiedzUsuńNa pewno zwrócę uwagę na tę książkę, ponieważ tematyka wojenna mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego jak po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTyle wspaniałych książek - pytanie tylko: kiedy je wszystkie czytać?
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Nie czytuję książek o wojnie, bo wolę filmy. Tak samo wolę reportaże oglądać. Ale ta obecność dzieci - myślę, że dla tej książki mogę zrobić wyjątek..
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale po zapoznaniu się z opisem książki przyznaję Ci rację: to pozycja obowiązkowa. Z pewnością niezwykle przejmująca.
OdpowiedzUsuńA napisanie dobrego reportażu jest sztuką...
muszę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńTakie historie są najbardziej przerażające, bo prawdziwe. I właśnie do tego wcale nie potrzeba pisać o okrucieństwie, ale tak przerazić potrafią tylko najlepsi twórcy.
OdpowiedzUsuńTego typu książki zawsze wywołują u mnie dreszcz. Myślę, że przy nadarzającej się okazji sięgnę po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńCzytałam mnóstwo pochlebnych recenzji jej reportaży i mam w planach poznanie wszystkich.
OdpowiedzUsuńO autorce czytałam już dużo dobrego. Zwłaszcza o jej poprzedniej książce. Ta ciekawi mnie chyba jeszcze bardziej, choć wojna widziana oczami dzieci - to brzmi przygnębiająco.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ci normalnie..... jak tylko zdobędę tę pozycje to na pewno przeczytam i zamieszczę recenzję tej książki na blogu.
OdpowiedzUsuńRozglądam się za książkami tej autorki:) Czytałam o niej wiele dobrego i sama chciałabym się przekonać jakie są jej książki:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłam Cię w sieci :-) I pomyśleć, że przez kompletny przypadek! Tej książki Swietłany nie czytałam, ale olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Nie wiem, czy czytałaś, ale jeśli tak, to jestem ciekawa, która z tych książek wstrząsnęła Tobą bardziej. Przyznam szczerze, że boję się "Ostatnich..." i że gdybyś napisała, że "Wojna" była bardziej wyżerająca emocjonalnie, to może bym się przełamała ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://wokolfaktu.pl/wojna-nie-ma-w-sobie-nic-z-kobiety-w-oczekiwaniu-na-nowa-swietlane/
Czytałam "Wojnę.." i muszę powiedzieć, że była dla mnie dużo cięższą lekturą, tak jak napisałaś: bardziej wyżerającą emocjonalnie.
UsuńWłaśnie się zastanawiam, kiedy przyjdzie pora, żeby dać tę książkę swojej bratance. Na razie ma prawie 14 lat, ale jest jeszcze dzieckiem zarówno z wyglądu, jak i z charakteru. W dodatku jest bardzo wrażliwa i nie chcę jej przestraszyć czy "wyżreć emocjonalnie".
OdpowiedzUsuńTo jest książka raczej dla dojrzałego czytelnika i to nie tylko dlatego, że nastoletnia dusza jest wrażliwa, ale dlatego że raczej nie odczyta jej tak jak powinna. Do takich książek trzeba podejść refleksyjnie, "z jakąś podkładką" lżejszych lektur, mając już punkty odniesienia i swoje własne zdanie na różne tematy. Bez tego moim zdaniem książka nie będzie w stanie zafunkcjonować jako całość.
UsuńZresztą ta książka nie bazuje na szokowaniu, czy realizmie, przerazić i sparaliżować, może dopiero własna interpretacja.
Moje pokolenie dorastało na takich książkach. Czytano nam takie opowiadania w klasie podstawowej, że do dziś dnia mam to przed oczami. Słusznie to było czy nie? Nie wiem. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że mieliśmy o tym się dowiedzieć już w dzieciństwie. Ale nie jestem pewna, czy w takiej formie wyrazistej.
UsuńInformacji i obrazów szokujących ta książka zawiera jednak niemało.
W tej książce jednak jest moim zdaniem dużo mniej dosłowności i szokujących obrazów tylko poprzez swoje okrucieństwo, niż np. w literaturze obozowej, której w szkole było dużo. Tutaj częściej mamy niewyobrażalny smutek, poczucie braku, dużo też niedopowiedzeń, ja ze szkoły nie pamiętam żadnej książki napisanej w podobnym stylu.
UsuńChociaż pewnie Twoje doświadczenia są zupełnie inne niż moje - z tego co zrozumiałam z Twojego bloga, to chodziłaś do szkoły w Rosji.
UsuńNie mamy (przynajmniej kiedy ja chodziłam do szkoły nie mieliśmy) literatury obozowej. Natomiast informacji na temat okupacji - bardzo dużo. Od pierwszej klasy każdy pierwszy dzień roku szkolnego zaczynał się od opowiadań weterana przyszedłszego do naszej szkoły. Dochodzę do wniosku, że jednak ta książka dotknęła mnie bardziej niż cokolwiek o tematyce obozowej, ponieważ oprócz całej gamy innych uczuć wywołała jeszcze złość, bezsilny gniew. Może właśnie na te uczucia jest mojej bratance za wcześnie.
UsuńA co byś poleciła przeczytać z literatury obozowej? Bo ja chyba nic nie czytałam i znam to wyłącznie z filmów. Z polskich książek o tym czasie czytałam tylko "Czarny potok" Leopolda Buczkowskiego.
No to zupełnie odwrotnie niż w wypadku mojej edukacji, "polskie" spojrzenie na wojnę i opowiadanie o niej jest bardzo specyficzne, każdy naród ma swoje doświadczenia z nią związane.
UsuńJeśli chodzi o lit. obozową, to właśnie z lektur szkolnych: "Medaliony" Zofii Nałkowskiej, "Inny Świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, "Byłem numerem... Historie z Auschwitz" Kazimierza Piechowskiego. Przychodzi mi jeszcze kilka tytułów, które wiążę z tym tematem, ale to już nie klasyczna literatura obozowa, a raczej związana z gettem warszawskim i jego likwidacją.
Dziękuję za informację!
Usuń