Zofia Stryjeńska, postać idealnie
pasująca do panteonu Angeliki Kuźniak – autorki tworzącej
znakomite portrety kobiet odrzucanych przez świat, a jednocześnie
wyrastających poza niego (w różnych znaczeniach). Papusza, Marlene Dietrich, Stryjeńska. Na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy –
pochodzą z różnych światów, ich twórczość jest od siebie
diametralnie różna, reprezentują różne wrażliwości. Jednak,
kiedy ich historia przepływa przez Angelikę Kuźniak, pewne tony
zdają się powtarzać, prześwitywać zaczyna pewien uniwersalizm.
Ludzki, kobiecy, ponad czasy i stany.
Zofia Stryjeńska jest postacią
niezwykle barwną, silną – na pierwszy rzut oka. Zocha –
złośliwa, zdystansowana, samodzielna. Kuźniak portretuje ją jako
zlepek sprzeczności, kobietę cały czas próbującą poskromić
życie, wykonującą syzyfową pracę, raz poważaną, raz
wyśmiewaną, raz kochaną, raz pogardzaną. Nie mogącą zaznać
spełnienia ani w życiu zawodowym, ani prywatnym. Artystkę, która
żeby przeżyć sprzedawała swoje obrazy za grosze, jednocześnie
trwając w oczekiwaniu i przeświadczeniu o tym, że to tylko na
chwilę, że jeszcze wszystko się wydarzy.
Zocha sama generowała sprzeczności –
ciągle zmieniała zdanie, nie wywiązywała się umów, swoich
bliskich traktowała z namiętnością wykluczającą stabilizację.
Wszystko to, co dla innych byłoby spokojne i stonowane, dla
Stryjeńskiej jawiło się niczym w krzywym zwierciadle, nabierało
delirycznych kształtów. W jej życiu był i geniusz i szaleństwo,
pięknie brzmi, jednak ostatecznie żywot Stryjeńskiej jest na wskroś tragiczny.
Przez całe życie szukała i nigdy nie znalazła, to co dawało siły do
życia i tworzenia, inspirowało, ostatecznie przybrało postać
karykaturalną, doprowadziło do szaleństwa.
Można powiedzieć po prostu
„artystka”, ale może warto zastanowić co kryje się za
stereotypem? Bo kryje się człowiek i autentyczne przeżycia,
emocje, odczucia. W Zofii Stryjeńskiej nie odnajdziecie póz i
wyćwiczonych minek, przypuszczam, że gdyby mogła, wybrałaby inną
siebie. Gdyby mogła wybrałaby życie z Karolem Stryjeńskim i
dziećmi, bez malowania, bez ciągłego szukania.
Autorka - Angelika Kuźniak - daje się poznać
już nie tylko jako portrecistka o niezwykłej wrażliwości i
talencie, Zochę przedstawia w mniej poetycki sposób, niż ten do
którego przyzwyczaiła czytelników. Tym razem przede wszystkim
dostrzegłam doskonałą analizę, posługiwanie się szczegółami i
szczególikami nie po to by zdać relację z życia, ale po to by
ukazać jego złożoność i właściwie nieprzekładalność na
słowa. Rozpoczyna książkę energicznie, zwięźle, przede
wszystkim wykłada fakty, relacjonuje wydarzenia, z czasem, a właściwie z upływem czasu Zochy,
śmiercią miłości, odejściem dzieci, samotnością – opis staje
się inny, oddaje to co dzieje się w życiu artystki, zmienia się punkt nacisku.
Zawsze było dla mnie ważne, by treść
i forma ze sobą współgrały – „Stryjeńska” pod tym względem
jest biografią wzorcową. Wydarzenia, stany wewnętrzne docierają
do nas nie tylko poprzez słowa, ale zagnieżdżają się w
czytelniku, Angelika Kuźniak potrafi sprawić, że jej książki nie
tylko się czyta, ale przede wszystkim przeżywa.
Ocena: 9/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie Gęsi IV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)