Od jakiegoś czasu księgarnie zalewane są różnego rodzaju kolorowankami i połącz-kropkami dla dorosłych – mnie ten trend nie porwał. Być może spełniają swoją antystresową funkcję, dla mnie jednak element kreatywności jest obowiązkowy. Dlatego też z dużym entuzjazmem podeszłam do Hirameki – wpasowującego się z jednej strony w panujący trend, z drugiej - nowatorskiego pomysłu. Hirameki oznacza olśnienie, inspirację i w tych dwóch słowach zawiera się właściwie cała ich istota. Książeczka zawiera strony pełne kleksów i plamek, różnokolorowych, różnokształtnych. Naszym zadaniem jest nadanie im sensu, odkrycia tego co w nich się kryje.
Używając czarnego cienkopisu i oszczędnych linii ożywiamy całe obrazy lub pojedyncze plamki. Zabawa dobra i dla małych i dla dużych. Wciągnęło i mnie i mojego kilkuletniego brata. Doskonała zabawa, trening wyobraźni i nauka minimalizmu (szczególnie dla młodszych). Kolejna rzecz – Hirameki naprawdę odstresowują, co w przypadku kolorowanek i mnie było nie do pomyślenia – po kwadransie myślałam o tym, że już mnie to nudzi, że już mnie boli ręka, po kolejnym kwadransie byłam bardziej zestresowana, niż na początku, w związku z tym, że straciłam pół godziny. Po godzinie z Hirameki byłam uśmiechnięta i zrelaksowana, wypełniłam kilka stron, przy czym więcej czasu spędziłam na rozszyfrowywaniu plamek i błądzeniu myślami, niż faktycznym rysowaniu, w związku z czym odprężyła się również moja spracowana ręka.:) Muszę to powiedzieć: Hirameki przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zresztą spójrzcie sami, myślę, że zdjęcia mówią same za siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)