Taka malutka książeczka to, w sam raz do czytania w tramwaju/pociągu lub do pochłonięcia w jeden wieczór. Czyta się łatwo i przyjemnie, bez większej fabuły, raczej strumień świadomości. Mi nie przypadło zbytnio do gustu, choć napisane sprawnie i konsekwentnie, po prostu nie lubię tego typu prozy.
Książkę nazwałabym popisem sprawnego posługiwania się symbolami i odwołaniami do rodzimej popkultury. Agnieszka Drotkiewicz sypie wszystkim tym co można usłyszeć lub wyczytać, jakby książka o kobiecie myślącej tekstami piosenek i złotymi myślami. Tylko dlaczego cytaty w tej książce nie są zaznaczane? To mnie osobiście zastanawia - zastanawia też to co tak naprawdę sama ona napisała, a co tylko pozlepiała. Cała książka jest zabawą słowem, trzeba przyznać, że autorka sprawnie działa, w czymś co bohaterka jej powieści nazywa światem liter. Ale mi to nie wystarcza, przy krótkich formach - felietonach na przykład może i to się sprawdza, ale od książki wymagam czegoś więcej niż zgrabnych zdań, a tak naprawdę tu nic innego nie znalazłam. Agnieszka Drotkiewicz może i jest niezłą dziennikarką, potrafi przeprowadzać wywiady, napisać raz w tygodniu krótki tekst dla czytelników wysokich obcasów, który przeczyta się z uśmiechem, ale to tyle, pisarką według mnie jest co najwyżej przeciętną.
Realizacja więc średnia, ewentualnie dobra z minusem. Pomysł też taki niezbyt. Książka o raczej niesympatycznej, niedojrzałej, zarozumiałej kobiecie, wiodącej nudne życie, mającej irytujące myśli, szamoczącej się z rzeczywistością "starej pannie", która chce być postrzegana jako piękna, modna, mądra, singielka, kobieta sukcesu. I to koniec, o niczym więcej ta książka nie jest.
Można tę książkę przeczytać, jeśli lubi się taki styl i autorkę, ale zbyt wiele proponuję się nie spodziewać.
Ocena 6/10
Przeczytałam jakiś czas temu "Jeszcze dzisiaj nie usiadłam", czyli rozmowy Agnieszki Drotkiewicz ze znanymi ludźmi i byłam naprawdę pod wrażeniem jej umiejętności dziennikarskich oraz samego pomysłu na książkę. Kilka tygodni później zrobiłam podejście do "Teraz". Nie byłam w stanie przebrnąć przez pierwsze kilkanaście stron, dlatego dobrze wiem, co masz na myśli. Wolę Agnieszkę Drotkiewicz jako dziennikarkę niż jako pisarkę :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, denerwują mnie takie "głębokie przemyślenia" autora, bez fabuły i sensu ;)
OdpowiedzUsuń