Któryś raz z rzędu książka autobiograficzna. Tym razem
jednak w nieco innym kontekście. Jenny Lawson jest amerykańską blogerką, poza
tym zwyczajną kobietą – z mężem, dzieckiem, dziwacznymi rodzicami, problemami. Mówiąc
„zwyczajna” mam na myśli – nie jest znaną pisarką (już jest), dziennikarką,
piosenkarką, nie skonstruowała samolotu, ani nie wylazła rewolucyjnego leku
(itd.), ale życie przez nią opisane nie jest zwyczajne nawet przez moment. Mam
życie, takie jak sobie opiszę – ta książka pokazuje jak wiele w tym zdaniu prawdy.
Jenny zabiera nas w podróż przez całe swoje życie, pokazuje
najciemniejsze zakamarki i z detalami opisuje momenty, w których całą sobą
chciała zapaść się pod ziemię. Pokazuje trudy i to jak sobie z nimi radziła i
radzi, przedstawia rodzinę, przyjaciół, przede wszystkim siebie. Maluje świat
tak kolorowy i niesamowity, że aż niemożliwe by był czymś zmyślonym. Uświadamia
jak wiele zależy od optyki, od stosunku do siebie i innych, a także jak różne
są ludzkie reakcje na życie.
O tej książce ciężko pisać – trzeba ją przeczytać, by
zrozumieć o czym mówię. Jenny Lawson sprawia, że podczas lektury śmiejemy się
do rozpuku, ale raczej nie ze względu na faktyczną zabawność sytuacji, a raczej
sposób opisu. Lekkie pióro to nie wszystko, ani nawet operowanie humorem,
absurdem. Siłą tej książki jest jej autentyczność, to że wszystkie absurdalne
reakcje, że wszystko, co jest w książce – jest również w głowie Autorki.
Autorki mającej – delikatnie mówiąc – skłonności do fantazjowania i przesady.
Przynajmniej w odniesieniu do błahostek, w trudnych sytuacjach zachowuje
zadziwiająco zimną krew.
Oryginalna okadka - a na niej etycznie wypchana mysz. |
Jenny Lawson posiada
niezwykłą umiejętność, wynikającą jak sądzę z doświadczenia w blogowaniu – cały
czas utrzymuje kontakt, zwraca się bezpośrednio, stawia konkretne pytania, albo
rozważa jaka będzie nasza na jej słowa reakcja. Opowiada swoje życie, nie
opisuje, ale właśnie opowiada i to każdemu czytelnikowi z osobna, dla każdego
ta historia będzie na pewno inna i będzie mieć inne znaczenie. Inne fragmenty
poruszą, inne zbudują więź… Ale to nastąpi! Wierzę, że obok takiej energii nie
można przejść obojętnie, albo zbyć słowami, że dorosła kobieta, a problemy jak
15-latka. Autorce udaje się przemycić treści zmieniające sposób myślenia i za
tym całym humorem, traumatycznymi opowieściami o martwych wiewiórkach, czy niedźwiedziach,
etc. skryć wiele powagi i mądrości. Udaje jej się bez mówienia wprost tworzyć zaskakująco
jasny przekaz (choć na pewno nie jest to przekaz jednoznaczny, dla każdego
będzie troszkę inny), tłumaczyć swój świat, uczyć (choć dydaktycznego zacięcia
tu nie znajdziecie) pokory, ale też radości życia.
Bardzo podobała mi się też cała strona techniczna książki –
choćby sposób podziału, narzucenie sobie pewnych ram, które pomagają spiąć
książkę w całość. Przede wszystkim na uwagę jednak zasługuje styl i sposób
pisania – niezwykle różnorodny i żywy, trochę gawędziarski, z całorozdziałowymi
dygresjami, pełen samej Jenny, jej percepcji, sposobu bycia. Postać autorki
jest niezwykle ważna, może nawet ważniejsza niż treść. Jeśli nie zapałacie do
niej sympatią – macie przechlapane! :) Ale jeśli zapałacie… ooooj! Warto
spróbować, gwarantuję kilkugodzinną podróż do zupełnie innego świata, świata
wewnętrznego Jenny. I zapas sił do przetrwania nadchodzących chłodnych pór
roku. ;)
Ocena: 8/10
Recenzja bierze udzia w wyzwaniu Klucznik.
Ciekawe, ale nie wiem, czy się skuszę.
OdpowiedzUsuńTo może być coś ciekawego. Więc jej nie skreślam :)
OdpowiedzUsuńKusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńTakich książek raczej nie czytam, chociaż może przydała by się jakaś taka lekka odmiana, bo czytam raczej smutne historie.
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaciekawiłaś! Zapisuję zaraz w notesie.Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńAutobiografia amerykańskiej blogerki?... może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńAutobiografia amerykańskiej blogerki? No nie, dla mnie to w ogóle nie brzmi ciekawie. Ale cała recenzja zupełnie mi to wrażenie kasuje :) Naprawdę? Naprawdę zachęciłaś mnie do przeczytania autobiografii blogerki? Masz moc! :)
OdpowiedzUsuńO ja! Jaki komplement :) Dzięki i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, jeśli się skusisz!
UsuńSkuszę, tylko muszę tego gdzieś poszukać. Nie sprawdzałam jeszcze w księgarniach, bo znowu mam postanowienie przystopowania z zakupami (ostatnio trochę poszalałam ze zdobyczami książkowymi), ale długo nie będę się opierać :D
UsuńBędę miała na uwadze tę książkę, chociaż po autobiografie sięgam rzadko. To ta wydaje się ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńSkusiłaś mnie :) Zadbam o higienę swojego umysłu!
OdpowiedzUsuń