Debiut, a zarazem pierwsza część serii o przygodach Marceliny Łobzowskiej. Nietypowa przygodówka dla dzieci, opowieść o tym, że "słowa mają moc". Pełna magii i fantazji opowieść przepływająca przez pokolenia i ostatecznie krystalizująca się w pełnych przygód dniach spędzonych przez Marcelinę w Bezczasie.
Dzień zapowiadał się zwyczajnie, choć zaraz po przebudzeniu pojawił się dobrze Marcelince dreszczyk - pojawi się przygoda. Kto by pomyślał, że jeszcze przed śniadaniem. Nie wiadomo skąd i kiedy w ręce pojawia się przypominający bursztyn kamień, a po chwili Marcelina... znika. Rodzina nawet nie zdążyła zareagować - Marcelina ulotniła się w pół słowa. Owym kamieniem był bowiem Kamień Przodków, który przyczynił się już kilkakrotnie do uszczuplenia rodziny Łobzowskich. Wszystko jednak działo się lata temu, nikt nie pamięta konkretnych wydarzeń, a jedynie przestrogi, które traktowano z obawą, ale również z pewnym dystansem.
W Bezczasie, do którego trafia Marcelina, poznajemy szereg barwnych postaci. Barwnych i troszkę niedzisiejszych. Wszyscy zostali do Bezczasu wczytani, wszyscy (za wyjątkiem Azalii, która trafiła do tej dziwnej krainy na skutek bliżej nieokreślonego błędu) pochodzą z rodziny Łobzowskich i wszyscy są dziećmi. Całe dni spędzają na pisaniu, ktoś bowiem próbuje z ich pamięci, pamięci przodków wydobyć Najważniejszą Księgę. Sprawa jest zresztą dość skomplikowana, próbuje ją rozwikłać cała rzesza ludzi - i to zarówno w Czasie, jak i Bezczasie. Cała rodzina - tu i tam - dokłada wszelkich starań by sprowadzić zaginionych do domu.
Dużo tajemnic, konspiracji, niebezpieczeństw. Przede wszystkim jednak barwne postacie i barwny język. Sporo humoru i wszechobecne książki, literatura, artyści. Mieszanka na którą składa się wiele znanych motywów i zabiegów. Całość wypada jednak świeżo i ciekawie. Czyta się bardzo szybko, wartka akcja wciąga, a konstrukcja (krótkie rozdziały, zachodząca na siebie na przemian historia z jednego i z drugiego świata) nie pozwala odłożyć książki. Dawno pozycja przeznaczona dla dzieci nie sprawiła, że mówiłam "jeszcze tylko jeden rozdział, jeszcze tylko jeden...".
Przyznam, że spodziewałam się po zapowiedzi książki zupełnie czegoś innego, bardziej refleksyjnego, w "starym stylu", mniej magicznego, a bardziej historycznego. Książka jest zdecydowanie "do śmiechu", ale działa na wyobraźnie i co wielki plus - jest pełna inteligentnych dialogów i oryginalnych postaci. Zabrakło mi może troszkę lepszego wytłumaczenia różnych zależności między światami, tego jak co działa i czemu służy, ale myślę, że kolejne tomy będą stopniowo rozjaśniać sytuację, w związku z czym nie uważam by było to duże uchybienie. Dobra wakacyjna lektura, dla dzieci w wieku 10-14 lat.
Ocena: 7/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach Polacy nie Gęsi IV, Klucznik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)