poniedziałek, 17 marca 2014

Aleksander Sowa - Umrzeć w deszczu

Artur Sadowski postanawia popełnić samobójstwo, przedtem dokonuje jednak swoistej spowiedzi - zaprasza do siebie dziennikarkę, której z całą szczerością opowiada swoją historię. Historię, w której było sporo sukcesów zawodowych, ale w której szczęście gości zawsze tylko na chwilę. Od niewinnych początków, po koniec w cieniu - Arturowi nigdy nie udało się odetchnąć, przyzwyczaić się do czegokolwiek, kogokolwiek, znaleźć bezpieczeństwa. 

Swoją historię opowiada właściwie bez emocji, za to bardzo szczegółowo. Otrzymujemy historię wielu upadków, które doprowadziły na skraj. Trudno powiedzieć czy tych historii jest wiele, czy jest to jednak "jedno życie", a może bardziej trafnym będzie stwierdzenie o różnych wariacjach i niezmiennie tragicznych końcach. Na 150 stronach autor zawarł maksymalną dawkę cierpienia, bólu, śmierci, nieszczęść, która może przypaść na bohatera.

Nie jest jednak tak, że historia przestaje być realna, czy nudzi. Historia Artura fascynuje, jest szczera i nieprzekombinowana. Przejmuje i boli - postać Artura, działa na czytelnika, łatwo się z nią utożsamić, jest na swój sposób uniwersalna. Książka warta jest poznania również ze względu na niecodzienny temat i przedstawienia, zawartą refleksję.

Dlaczego książka jest niecodzienna? Po pierwsze dlatego, że jest "nieoszlifowana" - jest tylko historią, bez interpretacji, bez moralizatorstwa, czy przebrzmiałych mądrości. Jest materiałem, nad którym czytelnik może "pracować". Po drugie dlatego, że ma zupełnie inny tor, niż ten którymi podąża wielka liczba autorów - człowiek, główny bohater nie jest postacią sprawczą, fabuła nie jest grą, nie można tu mówić o dobrych i złych wyborach. Autor przypomina, że nie wszystko jest kwestią wyboru, że życiem bezustannie rządzi przypadek. Udowadnia ponadto, że również takie spojrzenie jest wartościowe, warte przekazania. Czytając książki, szczególnie ukazujące się w ciągu ostatnich lat miałam wrażenie, że każdy człowiek posiada niezwykłą sprawczą moc, że owszem coś może nie wyjść, ale wystarczy nad tym popracować, coś zmienić (często siebie) i będzie dobrze.

"Umrzeć w deszczu" przypomniało mi o literaturze, w której zaczytywałam się kilka lat temu. Aleksander Sowa skupia się na jednostce - jest jeden główny bohater, w dodatku narrator, tylko jego spojrzenie, wersję prawdy poznajemy. A jednak właśnie dlatego z całą siłą dociera do nas obecność tych wszystkich, którzy podejmowali własne decyzje i których życie również zależało od przypadku. Obecność nie-obecnych. Skutki nie-działania, braku decyzji, odejść, zagubień. Los.

Książka wbija w fotel, pozostawia trwały ślad. Ma w sobie też jakiś magnetyzm, prawdę do której można dochodzić przez wielokrotne odczytywanie, właśnie ze względu na wspomniany surowy stan.
Jeśli chodzi o wady - znalazłam tylko jedną, która znacząco wpłynęła na odbiór. Warstwa językowa jest świetna, ale z wyjątkiem. Autor stworzył strasznie pretensjonalne, kiczowate, przesiąknięte mało wiarygodną metafizyką, dla której nie znajduję uzasadnienia opisy scen erotycznych. Kwieciste metafory, opisy niemal biblijne bardziej śmieszyły, niż wprowadzały jakąkolwiek atmosferę. W zestawieniu z resztą książki po prostu razi. Mimo tego polecam, nie wytrącają całkowicie z równowagi, a reszta jest świetna.

Ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.

5 komentarzy:

  1. Czytałam tę książkę. Nie wywarła na mnie większego wrażenia. Zgadzam się z Tobą, że opisy scen erotycznych są bardzo pretensjonalne i kiczowate. Narrator ciągle pisał o tym, że czuje się jak Adam w raju :-) A w ogóle tych erotycznych scen było za wiele. Brakowało mi opisów uczuć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała reszta jest właściwie o uczuciach, także ja nie czułam niedosytu, ale dziwnie dużo miejsca było poświęcone miłosnym uniesieniom, jakby właśnie one były najistotniejsze w książce.

      Usuń
  2. Jakiś czas temu nie wahałabym się... Biegłabym po ten egzemplarz do pierwszej księgarni. Teraz już nie mogę czytać takich książek. Czuję, że by jakoś bolała.

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba po tym "greyu" autorów ponosi fantazja, też już mam przesyt takich scen, ale książka ma również wiele plusów z tego co widzę, więc może jakoś te sceny zboleję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jeszcze sprzed greya, także nie tu bym szukała inspiracji. Zresztą to zupełnie inny odcień erotyki :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji ;)