Upalne, leniwe, urozmaicane herbatą, konwersacją, lekturą. Beztroskie. Codzienne. Długie popołudnie, powtarzające się przez dekady, niezmienne, a jednocześnie doskonale ukrywające zmiany, w niebezpieczeństwo może przybrać formę całkowicie oswojoną. Długie popołudnie - cisza przede burzą, preludium wojny i zgliszcza. Giles Waterfield zainspirowany historią swoich przodków stworzył melancholijny obraz Mentony, południowo-francuskiego kurortu zdominowanego przez brytyjską arystokrację, skuszoną doskonałym klimatem, a przede wszystkim osobisty i intymny portret rodziny brytyjskiego dyplomaty.
Giles Waterfield opisuje świat poprzez szczegóły i drobiazgi, koncentruje się przede wszystkim na tym materialnym, który dla jego bohaterów jest czymś więcej, niż środowiskiem, jest środkiem wyrazu, istotą rzeczy i w końcu częścią tożsamości - własnego obrazu i tego jak postrzegają go inni. Waterfield tworzy impresjonistyczne scenki, opisuje po trosze codzienność, a po trosze pęknięcia w niej, przez które sączy się słabość, kruchość, niedoskonałość, za każdym razem napawające bohaterów ogromnym zdziwieniem i na które nie potrafią zareagować inaczej niż ucieczką i wyparciem.
Z czasem tych pęknięć jest coraz więcej, opis obejmuje niemal 40 lat, w tym 2 wojny światowe i zmianę pokolenia. Czytelnik w "Długim Popołudniu" otrzymuje obraz drżącej, sztucznej sielanki, która musiała rozpaść się na kawałki i która z góry była skazana na zapomnienie, jako senne marzenie, budowane całkowicie poza światem rzeczywistym. Waterfieldowi udało się stworzyć obraz będący jednocześnie kompletnym zaprzeczeniem prawdy, a jednak w każdym aspekcie autentyczny. Bohaterowie kreują świat w który wierzą i w którym z powodzeniem przeżywają kilkadziesiąt lat. Sielanka w której żyją, przybiera formę buntu, choć dopiero w oczach czytelnika.
Bohaterowie pozornie bezmyślnie trwają w czasie i przestrzeni, w rozmowach unikają ważnych tematów, wypierają całą grozę, choć ta ciągle stoi pod drzwiami ich pięknej mentońskiej willi. Czytelnik otrzymuje materiał do interpretacji. Pełen niedopowiedzeń, ale też mnóstwa sygnałów i krytycznych punktów. Książka napisana jest pięknym poetyckim i pełnym niuansów językiem. Każde słowo niesie za sobą znaczenia, każde jest na swoim miejscu, nie ma tu zdań zbędnych, czy choćby tylko "dla ozdoby", precyzja Waterfielda jest tak samo nieoczywista, co porażająca.
Z początku książka wydaje się być niewinnym obrazkiem epoki, stylu życia, z każdą kolejną stroną coraz silniejsze jest jednak przekonanie, że tę fasadę trzeba zburzyć, zajrzeć głębiej. Że wszystko co na zewnątrz, jest tylko odbiciem tego co w środku. Maska staje się coraz bardziej transparentna, a ostateczne odczytanie ma niewiele wspólnego ze słowami, które można w książce znaleźć. Prawdziwa gratka dla uważnych czytelników. Książka napisana z ogromnym smakiem i wyczuciem, zupełnie pozbawiona oczywistości, niejednoznaczna i zaskakująca. Perełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do dyskusji ;)