wtorek, 9 lutego 2016

Gregory Samak - Księga życia

Elias Ein, jako jeden z nielicznych członków swojej rodziny przeżył Holocaust, wiele lat po wojnie, już jako starszy człowiek wie, że wraz z jego życiem, skończy się również historia jego rodu. Niegdyś znanego i poważanego. Przytłoczony historią i własnymi przeżyciami, zgorzknieniem i nieukojonym żalem, postanawia spędzić swoje ostatnie lata w Brunau, niewielkim austriackim miasteczku, chce uciec. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że przeprowadza się do rodzinnego miasta Hitlera, a tym bardziej, że zamieszka w domu, w którym się wychował. 

Mężczyzna szybko odkrywa natomiast inną tajemnicę, którą skrywa dom. W piwnicy znajduje ogromną bibliotekę, którą jak się okazuje stanowi "Księga życia" - księga, w której zapisany jest los każdego człowieka. Okazuje się, że dzieło może być przez Eliasa nie tylko czytane, ale również edytowane - dotknięcie kart umożliwia przeniesienie się w czasie i uczestniczenie w minionych wydarzeniach. Elias ma okazje rozprawić się z tym, co dręczy jego osobiście od lat, a jednocześnie zmienić historię o 180 stopni. Przede wszystkim chce jednak odzyskać rodzinę, chce zyskać "przyszłość". 

Gregory Samak napisał książkę lekką i w wersji pop, z magiczną nutką. Zastanawiam się tylko dlaczego wybrał sobie taki temat? Dlaczego Holocaust? Wybór z jednej strony oczywisty, z drugiej nieznośnie kłócący się z treścią. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że miał posłużyć jako wytrych. Książka jest przewidywalna i prosta, a przy tym chaotyczna i niestety sprawia wrażenie wymuszonej, jakby nie było w niej nic prócz jednego pomysłu, który trzeba by zrealizować, najlepiej na 300 stronach. Ma być magiczna, ale kompletnie nie ma w niej żadnej symboliki, bardziej uniwersalnej opowieści, żadnej refleksji. A jest tyle pytań, które mogłoby się zrodzić podczas lektury, o zło i dobro, przeznaczenie, czy choćby o ludzką naturę - gdzie to wszystko?! Ogromny potencjał zmarnowany.

Wszystko dzieje się zbyt szybko, sceny są króciutkie, brakuje w nich głębi; po macoszemu potraktowani zostali także bohaterowie, przedstawieni w jednym wymiarze, byle jak najprościej, byle jak najszybciej. Można wręcz odnieść wrażeni, że czyta się szkic. Natomiast na tło historyczne miejsca nie starczyło w ogóle, a przecież mogło być jedną z większych wartości tego typu książki! 

Po lekturze pozostał mi niesmak. Rozumiem, że czas płynie, że II Wojnę Światową można przedstawiać na różne sposoby, że może być tłem dla również lżejszych pozycji. Natomiast niesmaczne wydaje mi się zagranie przez autora tematem, niczym kartą atu. Historia równie dobrze mogłaby być kameralna, traktować jedynie o historii rodziny, moim zdaniem nawet by na tym zyskała... Samak w moim odczuciu schował się za tematem, chciał nim przykryć wady i niedoróbki, potraktował go instrumentalnie, a przy tym nie powiedział nic nowego.

Ocena: 3/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Klucznik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)