poniedziałek, 20 lipca 2015

Karolina Domagalska - Nie przeproszę, że urodziłam. Historie rodzin z in vitro

Temat bardzo aktualny i kontrowersyjny - in vitro. Łatwo jest wypowiadać się kategorycznie, opowiadać po jednej ze stron w sporze, szczególnie jeśli sprawa "nie dotyczy" i postrzegana jest zero-jedynkowo. Tyle, że to nie jest spór, o czym w panujących warunkach można łatwo zapomnieć. Karolina Domagalska zebrała świadectwa, opinie specjalistów, historie rodzin. In vitro jest metodą leczenia niepłodności, na którą wcale nie jest łatwo się zdecydować. Nie chodzi o koszt, dostępność itd. Obok tego, co pojawia się w publicznej debacie istnieją kwestie sięgające dużo głębiej. Kwestie, które pojawiają się dopiero w momencie, gdy decyzja zaczyna dotyczyć w sposób osobisty. Tożsamość dzieci, rodziców, nowe modele rodzin, konieczność dogłębnego przemyślenia rodzicielstwa i jego konsekwencji, niekoniecznie obecne w innych okolicznościach.

Karolina Domagalska stworzyła wielowymiarowy obraz, podchodziła do tematu z wielu stron, nie pominęła głosu żadnej z zainteresowanych osób. Odcinając in vitro od politycznego szumu, dociera do sedna. Pisze na temat regulacji prawnych, różnych standardów i rozwiązań przyjętych w poszczególnych państwach, ale przede wszystkim rozmawia - większość książki to sprawozdania z wywiadów, czy same wywiady, cytaty z maili, a nie przegląd suchych faktów. "Nie przeproszę, że urodziłam", to książka jednocześnie bardzo autorska i rzetelna, wcale nie przedstawiająca faktów tylko z jednej strony. Nie ma tu też ocen, których tak wiele wszędzie można znaleźć. Karolina Domagalska, owszem, zabiera głos w dyskusji, ale jeśli miałabym sprowadzić go do jednego zdania brzmiałby on: "to indywidualna decyzja".

niedziela, 5 lipca 2015

Jørn Lier Horst - Psy gończe


Kolejny tom o Williamie Wistingu oraz jego córce, czyli nietypowym śledczo-dziennikarskim duecie, który tyleż samo jest skuteczny, co przyciągający kłopoty. Line jest młodą dziennikarką, William doskonałym śledczym, oboje ponad wszystko cenią prawdę i nigdy nie idą po najmniejszej linii oporu, nie boją się też niepopularnych sądów, a gniew przełożonych, czy krzywe spojrzenia współpracowników są im raczej obojętne. Można powiedzieć, że obojgiem kieruje poczucie misji, choć ich prace diametralnie się od siebie różnią. W "Psach gończych" po raz drugi splatają się ich zawodowe losy, właściwie przez długi czas ten związek jest dla nich nieuchwytny i niekoniecznie zdają sobie sprawę, że tematy, którymi się zajmują mają ze sobą tak silny związek.

Czytelnik rzecz jasna pozostaje przez długi czas krok z przodu, doskonale wiedząc, że Line i William ostatecznie będą musieli połączyć siły, by uzupełnić wszystkie niewiadome. Sprawa jednak nie jawi się przez to bardziej klarownie, tak jak Line i William, tak też czytelnik nie posiada pasującego klucza. W książce splatają się ze sobą sprawy sprzed kilkunastu lat i sprawy obecne, mało tego - ich związek ze sobą pozostaje długo tylko przeczuciem, nie ma mowy o prostych rozwiązaniach. Przez to zagmatwanie i wielość wątków - warstwa kryminalna staje się zdecydowanie dominującą w tym tomie. W przypadku "Jaskiniowca" mieliśmy nieco więcej wątków społecznych, dużo bardziej rozbudowana była refleksja, Line obecna była tylko jako dziennikarka, w śledztwo wplątała się dość nieświadomie - odwrotnie, niż w "Psach gończych", w których to właśnie ona jest siłą napędową. 

piątek, 26 czerwca 2015

Henry Green - Kochając


Rzadko mi się to zdarza, ale sięgnęłam po książkę za sprawą okładki. Być może powiedzieć, że pięknej, to zbyt wiele, ale zaintrygowała mnie niesamowicie i wywołała tak wiele skojarzeń i drobnych emocji, że nawet nie wczytywałam się zbytnio w jej opisy i recenzje. A warto kilka słów o samej książce powiedzieć! Została ona wydana przez Biuro Literackie - wydawnictwo specjalizującego się głównie w poezji i otwiera serię "Klasyka z Europy", w której to wydane zostaną powieści dotąd nie tłumaczonych na język polski klasyków.. Henry Green debiutował "Kochając" w roku 1945 i tworzył w nurcie angielskiego modernizmu. Autor za granicą doceniany i uznawany, w Polsce nieznany i zdecydowanie niszowy. Właściwie być może dobrze, że tak długo trzeba było czekać na pierwsze wydanie - przez pasjonatów, z ogromną starannością i w doskonałym tłumaczeniu.

czwartek, 25 czerwca 2015

Dominika Słowik - Atlas: Doppelganger

Książka, w której mieszają się czasy, miejsca, postacie. Będąca jednocześnie portretem tychże i czegoś pomiędzy, ponad, między wierszami. Jest jednocześnie realistyczna i nierealna, autorka serwuje w niej mieszankę marzeń, koszmarów i rzeczywistości, które umieszcza na równi, jako że w takim samym stopniu "świadczą". Tytułowy Doppelganger, jest ciągle obecny, choćby pod postacią przeczucia, w tej książce każdy ma swoje alter ego, coś co nie do końca jest w nich i nie do końca poza, a co ciągle pcha do działania, co wskazuje stronę w którą patrzeć, co daje i zabiera, co nie podlega żadnej dyskusji. 

"Atlas: Doppleganger", to debiut Dominiki Słowik, jeśli wierzyć okładce - "mocny, hipnotyczny, na który czekaliśmy do dawna". Ja nie używałabym tak mocnych słów, ale po kolei. Zacznę od mocnych stron - autorka w ciekawy sposób wykorzystuje klisze i symbole, w których się wychowywała. Lata 90. jak dotąd pozostawały okresem traktowanym mocno po macoszemu, a paradygmat był raczej jeden - zachłyśnięcie się wolnością, można coś obśmiać, coś wytknąć itd. Dla Dominiki Słowik, to czas dzieciństwa, o którym napisała w sposób magiczny, nadając zupełnie nowe znaczenie temu co znane. To co dotąd było przedmiotem żartów zostało opisane z butą i w mocnych słowach. Można powiedzieć - świeżość spojrzenia. Solidna podstawa, która sprawia, że autorką będę się w przyszłości interesować, choć książki nie uznaję za wybitną, a jej potencjał w sporej części zmarnowany.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Greg Baxter - Lotnisko w Monachium

Bezimienny bohater snuje rozważania o swym życiu, jego sensie i celu, w czasie oczekiwania na lot powrotny z Niemiec do Stanów. Utknął na lotnisku wraz z ojcem oraz urzędniczką ambasady, która opiekowała się mężczyznami w czasie ich pobytu w Berlinie, spowodowanym koniecznością odbioru ciała Miriam - siostry młodszego mężczyzny. Kilka tygodni wspólnie spędzonych w Europie, różnorodny czas, pełen zarówno rozpaczy, smutku, jak i chwil wolności i radości bardziej niż cokolwiek okazał się wyczerpujący i obciążający psychicznie. Zarówno ojciec jak i syn są na skraju załamania nerwowego, w krytycznym punkcie.

Najpierw wyjazd, następnie długie oczekiwanie wyzwalają w głównym bohaterze powódź skojarzeń. Wraca do niego wiele wspomnień dawno pogrzebanych i zapomnianych, wszystko pojawia się lawinowo, przytłaczając i wywołując emocje zbyt liczne i gwałtowne. Pojawiające się obrazy są coraz bardziej rozpaczliwe, a uzupełniane są równie rozpaczliwymi gestami i czynami. Mężczyzna na różne sposoby, ocierające się o szaleństwo usiłuje zakotwiczyć się w rzeczywistości, wpada jednak w coraz bardziej deliryczne stany. Wystawiając sobie rachunek, odkrywa na jak wielu płaszczyznach zawiódł, jak wiele rzeczy zaprzepaścił, jak bardzo jest samotny, nieszcześliwy i obcy.

wtorek, 9 czerwca 2015

Magdalena Salik - Mnieszy cud

Rzecz dzieje się w bliżej nieokreślonej, acz nieodległej przyszłości, świat diametralnie zmienił się po odkryciu, że nie istnieje coś takiego jak przypadek, "zdarzenie losowe". Aby na świecie nie zdarzało się nic złego, należy jedynie pilnować by zużywać chaos w odpowiednich dawkach. Każdy obywatel posiada swój miesięczny przydział entropii, ważniejszy wręcz niż pieniądze. Świat w którym wszystko płynie "jak powinno" nie jest jednak do końca idealny, jak można się spodziewać znajdują się tacy, którzy traktują nowe zasady jako ograniczenie wolności, inni po prostu nie potrafią zapanować nad zużyciem chaosu. Pojawia się nowe podziemie, nowe podziały. Dodatkowo jako, że jest to stosunkowo nowa teoria - pojawiają się różne jej rozwinięcia, różne interpretacje i próby osłabienia. Choć powiedziałabym, że raczej nieśmiałe.

W "Mniejszym cudzie" mamy dwóch bohaterów, obu pozytywnych, choć przez większość książki walczących przeciwko sobie. Robert to młody i wyjątkowo utalentowany naukowiec, przewodzi zespołowi, który jest u progu wielkiego medycznego odkrycia. Wychował się w bardzo liberalnej rodzinie, co odbija się w jego stylu życia - owszem, ma wszystko czego chce, ale również skłonność do nadużywania przydziałów entropii, hulaszczego stylu życia, kobiet i lekkiej megalomanii. Z kolei Mark to człowiek bardzo spokojny i odpowiedzialny, choć jest rówieśnikiem Roberta, życie zdecydowanie bardziej go doświadczyło. O ile ten pierwszy ciągle pławi się w "młodości", ten drugi nigdy nie poznał jej smaku. Obecnie jest wypalonym zawodowo policjantem, na progu załamania nerwowego i o krok od rozwodu.

czwartek, 28 maja 2015

Paweł Piotr Reszka - Diabeł i tabliczka czekolady

Jaki jest obraz Polski, powiedzmy - ostatniego dziesięciolecia? Każdy ma na to pytanie swoją odpowiedź, własny obraz, na którym widać mniej lub więcej. To równie dobrze może być obraz bardziej statyczny, nie obejmujący tak długiego czasu, nie chodzi o zmianę, a o rzeczywistość, której obraz niekoniecznie zmienia się wraz ze zmianami gospodarczymi, politycznymi, czy nawet statusu. Zastanawiałabym się wręcz czy jeśli ktoś raz sobie w głowie taką własną "polskość" stworzy, to czy ją kiedykolwiek kwestionuje, czy już zawsze żyje pod jej dyktando. Słowa klucze, myśli wyznaczające kierunek.

Paweł Piotr Reszka cały czas opisuje Polskę, ale opisuje jednocześnie skrajnie różne światy, a każda z opowieści pasuje wyłącznie do swojego właściciela. Mimo to "Diabeł i tabliczka czekolady" nie jest zbiorem rodzinnych historii, a reportaży, które w zestawieniu składają się na obraz "czegoś więcej". Może pewnej mentalności? Momentami stereotypowo polskiej, jednak w żadnym razie nie oczywistej, bo życiowej, a nie książkowej. P.P. Reszka ma talent do odnajdywanie codziennych historii i wyciągania z nich tego co niezwykłe. W ten sposób obchodzi się ze wszystkimi historiami, nie wpada w pułapki oczywistości, dzięki czemu każdy temat, nawet obrócony już przez tysiąc języków, wydaje się nowy, zaskakujący.

środa, 20 maja 2015

Giles Waterfield - Długie popołudnie

Upalne, leniwe, urozmaicane herbatą, konwersacją, lekturą. Beztroskie. Codzienne. Długie popołudnie, powtarzające się przez dekady, niezmienne, a jednocześnie doskonale ukrywające zmiany, w niebezpieczeństwo może przybrać formę całkowicie oswojoną. Długie popołudnie - cisza przede burzą, preludium wojny i zgliszcza. Giles Waterfield zainspirowany historią swoich przodków stworzył melancholijny obraz Mentony, południowo-francuskiego kurortu zdominowanego przez brytyjską arystokrację, skuszoną doskonałym klimatem, a przede wszystkim osobisty i intymny portret rodziny brytyjskiego dyplomaty.

Giles Waterfield opisuje świat poprzez szczegóły i drobiazgi, koncentruje się przede wszystkim na tym materialnym, który dla jego bohaterów jest czymś więcej, niż środowiskiem, jest środkiem wyrazu, istotą rzeczy i w końcu częścią tożsamości - własnego obrazu i tego jak postrzegają go inni. Waterfield tworzy impresjonistyczne scenki, opisuje po trosze codzienność, a po trosze pęknięcia w niej, przez które sączy się słabość, kruchość, niedoskonałość, za każdym razem napawające bohaterów ogromnym zdziwieniem i na które nie potrafią zareagować inaczej niż ucieczką i wyparciem. 

piątek, 15 maja 2015

William Lashner - Z krwi i kości

Kyle Byrne w wieku dwunastu lat traci ojca, choć był w jego życiu obecny bardzo sporadycznie, chłopak był do niego bardzo przywiązany i darzył go pełnym oddania dziecięcym uczuciem. Po śmierci tęsknota Kyle'a, zawsze w pewnej formie obecna, zaczyna być wieczna i ogromna. Czas wcale nie działa na korzyść chłopaka, w wieku dwudziestu kilku lat nadal widzi swego ojca w twarzach obcych ludzi. Tęsknota miesza się z goryczą i żalem, a także z żałobą po matce, która nigdy nie zapomniała o ojcu Kyle'a i która po jego śmierci pogrążyła się w swoim świecie, w którym syn zajmował miejsce drugorzędne. Ojciec Kyle'a był wziętym prawnikiem, należał do śmietanki towarzyskiej, Kyle i jego matka należeli jednak do "drugiej rodziny", trzymanej oficjalnie w tajemnicy, bez praw, również do pielęgnowania pamięci, prawdy itd. Wszystko to odbija się w chłopaku, który ledwo odnajduje się w świecie dorosłych.

Wiedziony ciekawością, która z boku wydaje się dość paranoiczna postanawia dowiedzieć się kim był, co robił, jak zginął starszy Byrne. Odkryć prawdę, jaka by nie była... Kyle z niezwykła wytrwałością dąży do celu, oczywiście napotyka przeszkody (głównie w postaci agresywnych mężczyzn), ale udaje mu się dotrzeć do tajemnic, o których mu się nie śniło, dowiedzieć nieco o sobie, swojej rodzinie, ojcu i jego nie zawsze czystych interesach. Duchy przeszłości czekają tylko na przebudzenie, Kyle błyskawicznie wikła się w kilka niebezpiecznych gier, zostaje dotkliwie pobity i trafia na listę podejrzanych o morderstwo. Chłopak, raczej życiowo mało rozgarnięty, duże dziecko rzucone w dziwny  świat dorosłych, na mroczny świat prawniczych przekrętów patrzy z lekką ekscytacją, trochę niedowierza, ale przede wszystkim to co się dzieje traktuje jak film, czy zabawę.

wtorek, 5 maja 2015

J. Paul Henderson - Ostatni bus do Coffeeville

Eugene Chaney, to emerytowany doktor, wdowiec, bez obaw, może nawet z lekkim zniecierpliwieniem czekający na kres życia. Bob - snajper-dezerter, obecnie ukrywający się na głębokiej prowincji, po wielu perypetiach wiodący spokojne życie u boku ukochanej. I Nancy, niegdyś pełna życia, zdecydowana i bezkompromisowa, obecnie starsza pani z początkami Alzheimera. Przyjaciele z czasów studenckich, od wielu lat żyjący z dala od siebie, spotykają się by odbyć dziwną i długą drogę, która zakończyć ma się eutanazją Nancy, którą niegdyś zadeklarował się przeprowadzić Eugene. Do tej trójki dołączają jeszcze Jack - syn chrzestny Eugena, pogodynek po załamaniu nerwowym, dla którego życie zaczyna się właśnie po raz kolejny oraz Eric - 11-letni autostopowicz-sierota, szukający z godnym podziwu uporem swojej kuzynki Suzanne, która wiedzie wyjątkowo niestałe życie tancerki erotycznej, a która jest jedyną osobą, która chłopcu pozostała.

W książce zawartych zostało 5 biografii, "Ostatni bus do Coffeeville" to tylko w połowie opis podróży, losy bohaterów śledzimy od pierwszego spotkania Boba, Eugene'a oraz Nancy. Książka pełna jest retrospekcji i nawiązań do przeszłości, wszystko co dzieje się "tu i teraz" ma swoje źródło w przeszłości. Pierwsza połowa książki, oparta jest głównie na retrospekcjach - baaardzo długi przedstawienie bohaterów zdecydowanie na plus, autor serwuje nam słodko gorzką opowieść z ciekawymi czasami w tle. Jest tu historia miłości, przyjaźni, trudnych relacji rodzinnych, różnorakich tęsknot, leków i pragnień. Młodości i tego jak niepostrzeżenie staje się tylko wspomnieniem.