"Ta książka nie jest biografią. To reporterska opowieść o Marlenie Dietrich."
Opowieść nie tylko o znakomitej aktorce, czy piosenkarce, ale przede wszystkim człowieku. Kobiecie pełnej sprzeczności, znerwicowanej i jednocześnie niesamowicie uporządkowanej, żyjącej na pokaz, ale zaciekle broniącej swoje prywatności, nieprzejednanej w każdym aspekcie i silnej, a przy tym sprawiającej wrażenie bezbronnej i żyjącej w strachu, nieustannie w pozycji obronnej. Pełnej pasji i zimnej jednocześnie. O postaci, jakich już nie ma - prawdziwej gwiaździe, nie z tej, ani nie z minionej epoki - wyjątkowej w każdym czasie.
W "Marlene" Angelika Kuźniak analizuje przedmioty Dietrich, które zostały przekazane po śmierci artystki do berlińskiego archiwum. Znalazły się tam wszystkie rzeczy należące do niej za życia - 25 ton - w tym szmaty do podłóg, czy niedopałki. Kuźniak trafia w notesie Dietrich na kartkę zapisaną polskimi nazwiskami i to staje się jej punktem wyjścia, od tego zaczyna poszukiwania, zbieranie historii. Jej historia zaczyna się w latach 60, wtedy Dietrich przyjechała do Polski, do tych wydarzeń - nieznanych, niespisanych, nie będących wcześniej źródłem zainteresowania wraca Kuźniak i poprzez nie nakreśla obraz artystki. Chociaż, nie - artystki niekoniecznie, osoby prywatnej. Na której wojna odcisnęła swoje piętno, niespełnionej, zniewolonej przez samą siebie, a przy tym wzbudzającej skrajne emocje, a w Niemczech, kraju który kochała i uznawała za swoją ojczyznę mimo wszystko, wręcz wyklętej.
Opowieść Kuźniak nie odwołuje się do "pięknej" strony życia Marlene. Nie traktuje o jej życiu miłosnym, nie mówi o jej młodości, sukcesach. Kiedy poznajemy Marlene, jest już uznawana za "starszą panią". Na scenie wciąż olśniewa, ale jest to efekt wielu godzin pracy i gry świateł. 10 lat później, już nawet one na niewiele się zdają. Koniec życia Marlene jest smutny, długi i samotny.. "Marlene" to historia tragicznego życia i niemedialnego, nieeleganckiego i bezlitośnie prozaicznego upadku. To opowieść o kobiecie, która przez całe życie walczyła - o różnie rozumiane przetrwanie.
Reportaż jest świetny. Angelika Kuźniak ma niesamowity, niepowtarzalny styl. Tworzy historie barwne, odmalowane niezwykle wyraziście i z dbałością o najmniejsze szczegóły. Treściwe. Z jednej strony mamy chwytanie się detali, czegoś niewidocznego dla "zwykłego", niereporterskiego oka i przedstawienie kilku sytuacji, wycinka rzeczywistości z taką siłą, że staje się ono reprezentacją pełną. Ilustracją czasu, nastrojów, ale też portretem. Takich obrazów jest kilka, a między nimi cienkie linie łączące, tak że stają się całością, a nie tylko wyrywkami. Kuźniak jest reportażystką niezwykle wnikliwą i wytrwałą, ale przede wszystkim wrażliwą. Pisze tylko o tym co zrozumiała, sama poczuła. Nie tworzy obrazu całościowego, biografii, wybiera tylko pewne aspekty, z którymi potrafi w jakiś sposób się połączyć. Podobne odczucia towarzyszyły mi również podczas lektury "Papuszy". Poczucie intymnej więzi autorka-reportaż-bohaterka reportażu.
Jestem pełna podziwu dla warsztatu autorki, w taki sposób nikt w Polsce nie pisze. Na takie tematy, z taką empatią, a jednocześnie tak lekko i porywająco. Nawet kilkunastostronicowe kalendarium, zamieszczone na końcu książki przeczytałam z zapartym tchem - nie jest suchym wyliczeniem filmów, czy dat, za to jest pełne wypowiedzi, anegdot, listów. Emocji. Każda strona jest pełna emocji i faktów. Sprzeczność? Właśnie tak należało napisać o takiej kobiecie jak Marlene Dietrich, pełnej sprzeczność.
Ocena: 9+/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam reportaże oraz Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.
To pasjonująca postać, przeczytam z pewnością:)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nigdy nie fascynowałam się postacią. Dietrich. Ale z chęcią przeczytałabym tę książkę, lubię rozszerzać horyzonty.
OdpowiedzUsuńJa też nie byłam, ta książka dopiero to zmieniła :) Sięgnęłam po nią ze względu na autorkę.
UsuńŚwietnie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńTak wysoko została oceniona w recenzji, że mam ochotę ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu czytałam autobiografie M. Dietrich - świetna, tę książkę też chętnie przeczytam - poszukam jej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
niedawno byłam na wystawie poświęconej jej osobie, a książka o której piszesz kusi :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa pozycja, aż się prosi, aby zajrzeć.
OdpowiedzUsuń