"Jarmark sensacji" to kolejny tom wydany w serii Klasyka Dużego Formatu, dzięki której mamy szansę sięgnąć po reportaże sprzed lat, które na rozwój gatunku miały niemały wpływ i które okazały się ponadczasowe, nadal ważne. Muszę przyznać się, że o autorze nigdy wcześniej nie słyszałam - a wierząc Mariuszowi Szczygłowi, który do książki napisał wstęp Kischa znać powinien każdy i jest to oczywiste, koniec, kropka.
Egon Erwin Kisch - "najsłynniejszy reporter pierwszej połowy XX wieku" - jak czytam na okładce, nazywany "szalejącym reporterem", innowator, człowiek o ogromnej wyobraźni, lubiący puścić wodze fantazji podczas tworzenia swoich reportaży, reportażysta który był inspiracją dla kilku pokoleń reporterów - w tym Małgorzaty Szejnert, czy Ryszarda Kapuścińskiego. Autor 34 książek. "Jarmark sensacji" wydany po raz pierwszy już po śmierci autora, to po części reportaż, po części autobiografia. Kilka chronologicznie ułożonych felietonów na własny temat. Kisch wybrał ze swojego życia kilka historii i ukłożył je przedstawiając w taki sposób, by czytelnik otrzymał pewną esencję, wszystko to co zostawiło swój ślad.
E.E. Kisch - źródło |
Zaczyna od dzieciństwa, kończy kiedy staje się w pełni dojrzały, dorosły i ukształtowany jako reporter. Wątki w tej historii się przeplatają, wracają, odbijają echem. Książka pełna jest przypadków, zbiegów okoliczności i historii na pierwszy rzut oka niemożliwych. Wszystko jest nader widocznie (a więc właściwie nieszkodliwie) podkolorowane, uatrakcyjnione. Czasami książkę czyta się jak fikcję, czasami jak literaturę faktu. Ostatecznie jednak jest wyrazem niezwykłego talentu pisarskiego, niezawodnego zmysłu obserwacji, wielkiej fantazji i wnikliwości podczas analizy faktów.
Kisch opisuje właściwie swoje literackie i reporterskie dojrzewania, ale czyni to w tak sposób, że pośrednio poznajemy cały praski świat - poczynając od cesarzy, a kończąc na kloszardach i prostytutkach. Zaskakujący jest sposób jego pisania, tak swobodny, lekki i precyzyjny zarazem. Pobudzał wyobraźnie 100 lat temu i robi to dziś, być może tym bardziej, a nie pomimo upływu czasu.
Kisch to jeden z tych autorów, którzy się nie starzeją, do których warto wracać i o których warto przypominać. Ja na pewno sięgnę po inne pozycje z jego dorobku, choćby dla czystej przyjemności, jeśli nie dla uzupełnienia wiedzy. Polecam!
Ocena: 9/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: klucznik, czytam reportaże.
Interesująca postać. Nie słyszałam o nim wcześniej.
OdpowiedzUsuńTeż nie słyszałam o tym reporterze, a wygląda na to, że warto bliżej poznać jego dokonania. Czuję się zachęcona do czytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Chętnie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńNazwisko Kischa znam doskonale od wczesnych lat dzieciństwa: w domu były jego dwie książki, a ja poszukując czegoś dla siebie wśród "dorosłych" książek Ojczastego grzebałam i grzebałam i nieraz tego Kischa miałam w ręku,a le na tym się kończyło. Pamiętam doskonale okładki i teraz, gdy narobiłaś mi smaka, obiecuję sobie, że przywiozę je z domu następnym razem. Mam nadzieję, że tam na mnie czekają :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :) Ale na allegro widziałam niedrogie książeczki, także i ja mam nadzieję wkrótce bliżej poznać Kischa :)
UsuńDostałam tę książkę od koleżanki i przyznam, że bardzo się z tego prezentu cieszę - myślę, że Jarmark to będzie prawdziwa uczta literacka :)
OdpowiedzUsuńDokładnie takiego sformułowania bym użyła i to nie byłby wyświechtany frazes, tylko faktycznie moja opinia. Kisch tak włada językiem i tworzy takie obrazy, że chyba nie może nie zadziałać. Myślę, że się nie zawiedziesz :)
UsuńNie ukrywam, że jestem bardzo zaskoczony. Pierwszy raz słyszę o tym autorze i nie miałem pojęcia, że tak stare reportaże po dziś dzień mogą jeszcze reprezentować poziom, który pozwala je czytać bez zgrzytania zębów :) Nie wiem, czy niosą one ze sobą jakąś konkretną wartość, ale postaram się przynajmniej zainteresować tym pisarzem.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, przeczytaj - facet miał talent :) I może dlatego, że komentował zjawiska, jakieś ludzkie cechy, a nie tylko wydarzenia i suche fakty jego utwory nie straciły na aktualności.
UsuńKiedyś gdzieś mi się obiło o uszy na zajęciach z "Gatunków dziennikarskich", ale tak na poważnie to zainteresowałem się nim dopiero w momencie wydania przez Agorę "Jarmarku sensacji". I choć nie miałem jeszcze czasu się z nią zapoznać, to mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie i na nią czas, bo widzę, że warto!
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o stare reportaże, to w tej chwili właśnie zabieram się do czytania antologii "100/XX", czyli stu najgłośniejszych polskich reportaży opublikowanych między 1901 a 2000 wybranych właśnie przez Szczygła. Mam nadzieję, że znajdę tam dużo perełek i wkrótce będę się mógł podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat tych dwóch opasłych tomiszczy ;)
Ja na antologię się ciągle zbieram, a właściwie zbieram się nie ja, a pieniądze :) Fajnie, że takie rzeczy są przypominane i wydawane, a nie tylko nowości.
UsuńTak, to bardzo ważna i potrzebna rzecz. Ale tak naprawdę to było już wcześniej kilka antologii podsumowujących różne okresy, ale wydawane były w czasach PRLu i nikt o nich teraz już nie pamięta, a większość o nich po prostu nie wie, że w ogóle istnieją.
UsuńNa przykład pod redakcją Krystyny Goldbergowej pt. "Tu zaszła zmiana" (1975), Klucze do zdarzeń (1976), Losy niewymyślone (1980), "Rachunek sumienia" (1984). Ciekawe czy w ogóle można dziś te książki dostać ?
Chodzi mi o ostatnie lata, książek mnóstwo, ale o większości zapomina się po roku. A takich wydań, o których bez wahania powiedziałabym, że trzeba je mieć na półce - niewiele. Cieszy mnie to, że "klasyka" w tym wypadku reportaży wraca do łask.
UsuńNiby racja, dużo się ostatnio wydaje, się szybko to czyta i jeszcze szybciej zapomina. Choć ja staram się kupować tylko sprawdzone tytułu albo ulubionych reportażystów i stąd kolekcja reportaży na mojej półce ogranicza się jedynie do Kapuścińskiego, Szczygła, Jagielskiego i Tochmana i Hugo-Badera :)
UsuńMnie cieszy na przykład to, że Agora wydała ostatnio - pierwszy raz po polsku - po blisko 40 latach po wydarzeniach tam opisanych "Wszystkich ludzi prezydenta" Bernsteina i Woodwarda.
Tak, również czytałam. To ta sama seria "Klasyka Reporterów Dużego Formatu" - będzie w niej w sumie 6 pozycji. Ja mam w sumie sporo reportaży Czarnego, ale głównie ze względu na tematy kupuję - jeśli chodzi o autorów, to niewielu kupuję w ciemno (i właściwie w dużej mierze pokrywają się z tymi, których wymieniłeś, plus jeszcze kilku by się znalazło). To co zauważyłam, to tendencja do wydawania książek, które szybko się dezaktualizują, które opisują, ale nie wskazują na skutki i przyczyny, nie ma w nich analizy, a za kilka lat przestaną dotyczyć czegokolwiek.
UsuńOoo...a ciekawe jakie jeszcze będą tytuły wydane w tej serii z klasyką. Trzeba poszukać. A co do Czarnego, to mam takie samo podejście jak Ty. Też kupuje to co mnie zainteresuje nie zważając na autora. Jednak zwykle kupuje ebooku, wiec ciężko mi powiedzieć, że te książki stoją u mnie na półce :)
UsuńA co do braku analizy i szybkiej dezaktualizacji niektórych tekstów to chyba rozmawialiśmy juz o tym przy recenzji "Rublowki". I w pełni się z Tobą w tej kwestii zgadzam.
Nie czytałam, nawet nie słyszałam o tej książce! Muszę się z nią zapoznać. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na małe rozdanie książkowe. :)
Przyznam, że z reportażami Kischa kontaktu jeszcze nie miałem. No i książkowa forma reportażu jakoś mi umyka, czasu dla niej znaleźć nie potrafię. A przecież spojrzenie świeżym i dociekliwym okiem autora na rzeczywistość, która była lub jest, może być dla czytelnika ciekawsze niż niejedna fikcja.
OdpowiedzUsuńZachęcająca recenzja, pomyślę o tej książce w najbliższych miesiącach.