W listopadzie 2004 roku ginie Krzysztof Mrugała, kantorowiec z Buska-Zdroju. Zostaje napadnięty, pobity i zastrzelony na własnym podjeździe. Śledztwo nie jest łatwe, szczególnie, że kantorowiec oględnie mówiąc był postacią dosyć barwną i obracającą się w różnych, również szemranych, kręgach. Wiele osób mogło życzyć mu śmierci, w tym jego była żona Dorota, która ostatecznie też o tę śmierć zostaje oskarżona. Przez tabloid. Historia rodziny zaczyna i kończy się tragicznie, dużo w niej śmierci, przemocy, postaci zniszczonych psychicznie, nienawiści i kompletnej znieczulicy. Jest to historia, w której realne życie przeplotło się z rzeczywistością wykreowaną przez media, coś co miało spełnić rolę wypełniacza miejsca w gazecie brukowej - zastąpiło prawdę, wywarło realne skutki.
"Tabloid. Śmierć w tytule" jest reportażem nie tylko o zabójstwie, nie tylko o tabloidzie, ale przede wszystkim o trzech kobietach - Dorocie i jej córkach - Bożenie i Anecie. Tekst jest gorzki, dużo w nim tego, od czego odwraca się głowę, z głupią nadzieją, że to zniknie. Książka Głuchowskiego i Kowalskiego uświadamia jak bardzo nie znika i jak ważne jest mówienie głośno na temat różnych spraw. Brudów pranych w domu, z którymi trzeba radzić sobie przez pokolenia, jednocześnie zawsze samotnie. Równolegle autorzy snują rozważania na temat mediów, systemu sprawiedliwości, tego, jak i jeden i drugi potrafi być bezduszny, jak to co miało służyć obywatelom może potrafić przekształcić się we własną karykaturę - złą i zaślepioną żądzą zysku. Głuchowski i Kowalski, a wraz z nimi córki Doroty Mrugały atakują przede wszystkim "Super Express" i prasę tego typu, jednak trudno nie szukać głębiej, nie analizować reszty wydarzeń.