Okien wiele, więcej niż w nich ludzi, a w każdym tylko urywki zdarzeń. Jakieś strzępki, które trudno zinterpretować, ale które przyciągają, przykuwają wzrok. Okna można sobie wyobrażać, dowolnie kształtować, nawet to co faktycznie widzimy w oknach, czy z okien przechodzi przez filtr interpretacji, więcej mówi o patrzącym, niż bohaterze scenki.
Anna Arno tworzy króciutkie impresje, maluje bez odrywania ręki. Tworzy obrazki na pozór bez znaczenia, dopiero jako całość dające zebrać się w Okno. W całość będącą czymś więcej niż suma poszczególnych okien, myśli. "To jest punkt wyjścia, pępek świata" - pisze Arno. Miejsce, z którego patrzę i z którego patrzę jako jedyna. Książka jest bardzo kameralna, intymna, jest zwierzeniem, zachętą do zajrzenie we własne okna, uchyleniem firanki. Arno tworząc opisy ludzi, przyrody, krótkich incydentów, koloruje je na nowo, odbiera znaczenie pierwotne i nadaje własne, pożądane, czy domniemane. Ale zawsze wtórne - drzewo, podróż, paryska elegantka - w tym wszystkim jest to, kogo świat widzimy. Każde okno ma ramy, nie tylko pozwala patrzeć na świat, ale też ogranicza pole widzenia.