Są wakacje, temperatury wysokie i nie zachęcające do wysiłku umysłowego. Dziś prezentuję lekturę do granic wakacyjną - lekką i przyjemną, a przy tym dość ciekawą i niekonwencjonalną. Na okładce przeczytałam, że "W kajdankach namiętności" to kryminał miłosny - gatunek którego przed lekturą nijak nie potrafiłam zdefiniować. W tej chwili zresztą również miałabym problem.
Książka nie jest ani kryminałem, ani banalną opowiastką romantyczną, według mnie jest to po prostu powieść obyczajowa, może komediowa. Tu i ówdzie pojawiają się wątki miłosne, jest też w tle jakaś kryminalna sprawa, ale nie powiedziałabym, że od razu przesądza to o gatunku. Na pierwszy plan wysuwa się humor, ironiczny, tam gdzie trzeba absurdalny -zarówno językowy, jak i sytuacyjny.. Nie raz i nie dwa uśmiechnęłam się podczas lektury.
Jako kryminał książka by testu nie zdała, zbrodnia jest tu tylko klamrą, jakąś puentą ewentualnie, ale na pewno nie jest w żaden sposób kluczowa. Nie ma zagadki do rozwiązania,brakuje wskazówek, a poza tym nawiązania do niej pojawiają się w tekście tylko kilkakrotnie, mimochodem. Zaprząta w mniejszym lub większym stopniu umysły bohaterów, ale jest to tylko jedna z wielu myśli - pojawia się i znika.
sobota, 6 lipca 2013
piątek, 5 lipca 2013
Paweł Kasprowicz - Postrzępienie
"Postrzępienie" to debiut, książeczka niewielka - niecałe 100 stron, jednak nie polecam jej czytać w jeden wieczór. Po lekturze czuję się jakbym przyswoiła treść powieści 2-3 razy dłuższej. Na książkę składają się jakby strzępy, pojedyncze myśli, krótkie rozdziały, napisane w sposób bardzo poetycki, a przy okazji z takim nagromadzeniem wszelkich informacji, że przypuszczam, że i podczas trzeciego z kolei czytania książki można by nie wiedzieć co będzie za chwilę, odkryć coś nowego.
Bardzo różnorodny jest również nastrój panujący w książce , jest to opowieść człowieka po części po prostu pijanego, po części ogarniętego obsesją, w innych momentach nieszczęśliwego, to znowu szaleńca. Nie brakuje fragmentów przesyconych humorem, ironicznych, ale również takich z których emanuje smutek i poczucie beznadziei., z innych znowu złość, czy agresja. Mało tego, te nastroje często zawarte są w jednym zdaniu, czy akapicie.
Bardzo różnorodny jest również nastrój panujący w książce , jest to opowieść człowieka po części po prostu pijanego, po części ogarniętego obsesją, w innych momentach nieszczęśliwego, to znowu szaleńca. Nie brakuje fragmentów przesyconych humorem, ironicznych, ale również takich z których emanuje smutek i poczucie beznadziei., z innych znowu złość, czy agresja. Mało tego, te nastroje często zawarte są w jednym zdaniu, czy akapicie.
środa, 3 lipca 2013
Chris Cleave - Drogi Osamo
"Drogi Osamo" to debiut Chrisa Cleave'a, sięgnęłam po niego nie ze względu na tematykę, czy przychylne opinie, ale dlatego, że zetknęłam się z inną książką jego autorstwa - "Między nami". Autor w obu powieściach porusza tematy oględnie mówiąc drażliwe. W "Między nami" pisze o uchodźstwie, w "Drogi Osamo" o terroryzmie. Z zasady unikam pozycji o takiej tematyce, chyba że mowa o reportażach, w drodze wyjątku postanowiłam jednak zapoznać się z książką - w końcu autor raz już zrobił na mnie nie małe wrażenie.
"Drogi Osamo" jest to powieść napisana w formie listu. Pisze matka chłopca, który zginął w zamachu terrorystycznym, odbiorcą jest Osama bin Laden. O tym, że mamy do czynienia z listem przypominamy sobie tylko dzięki sposobowi prowadzenia narracji - opisywane są zdarzenia, mamy dialogi - zupełnie jak w nie liście; tylko ustawicznie powtarzane "Drogi Osamo" przypomina nam o formie.
"Drogi Osamo" jest to powieść napisana w formie listu. Pisze matka chłopca, który zginął w zamachu terrorystycznym, odbiorcą jest Osama bin Laden. O tym, że mamy do czynienia z listem przypominamy sobie tylko dzięki sposobowi prowadzenia narracji - opisywane są zdarzenia, mamy dialogi - zupełnie jak w nie liście; tylko ustawicznie powtarzane "Drogi Osamo" przypomina nam o formie.
Etykiety:
Chris Cleave,
dramat społeczny,
literatura brytyjska,
obyczajowe,
Ocena: 3/10,
powieść,
powieść współczesna,
terroryzm,
wojna,
Wydawnictwo Gruner Jahr
niedziela, 30 czerwca 2013
Harlan Coben - Jedyna Szansa
Nie jestem wielką fanką Cobena, ale raz na jakiś czas sięgam po książkę jego autorstwa. Zawsze robię to z myślą, że zabieram się za książkę niewymagającą, lekką, którą można szybko przeczytać i szybko zapomnieć. Dokładnie to otrzymałam w "Jedynej Szansie".
Książka zaczyna się napadem w którym ginie kobieta, jej mąż zostaje ciężko ranny, a dziecko znika bez śladu. Jak można się domyślić - akcja kręci się wokół poszukiwań zaginionej dziewczynki. Niezbyt oryginalny pomysł, nie da się ukryć - początkowo byłam mocno znudzona. Ciekawiej robi się dopiero w połowie książki, kiedy to pojawiają się nowe wątki, postacie i wątpliwości. Do tego momentu ciągle miałam ochotę zrezygnować z lektury, ale ostatecznie stwierdzam, że dobrze zrobiłam czytając do końca. Drugą połowę książki czytało się znacznie przyjemniej, akcja się rozkręciła, pojawiło się wiele nowych tropów, więc można było trochę pogłówkować, a zakończenie i tak było dla mnie nie do przewidzenia.
Książka zaczyna się napadem w którym ginie kobieta, jej mąż zostaje ciężko ranny, a dziecko znika bez śladu. Jak można się domyślić - akcja kręci się wokół poszukiwań zaginionej dziewczynki. Niezbyt oryginalny pomysł, nie da się ukryć - początkowo byłam mocno znudzona. Ciekawiej robi się dopiero w połowie książki, kiedy to pojawiają się nowe wątki, postacie i wątpliwości. Do tego momentu ciągle miałam ochotę zrezygnować z lektury, ale ostatecznie stwierdzam, że dobrze zrobiłam czytając do końca. Drugą połowę książki czytało się znacznie przyjemniej, akcja się rozkręciła, pojawiło się wiele nowych tropów, więc można było trochę pogłówkować, a zakończenie i tak było dla mnie nie do przewidzenia.
wtorek, 25 czerwca 2013
Sophie Hannah - Zabójcze marzenia
Sophie Hannah dla mnie jest jednym z tych autorów, którzy porywają od pierwszej strony. Rzadko trafiam na książkę, która natychmiast mnie do siebie przekonuje. Zwykle jestem nieufna, dopiero w połowie książki zaczynam formułować jakieś sądy. Ale wobec prozy Hannah jestem bezbronna - przepadam na wstępie. "Zabójcze marzenia" są drugą książką autorki po którą sięgnęłam i muszę przyznać, że zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie niż "Przemów i przeżyj", którym całkiem niedawno na blogu się zachwycałam.
Książka skonstruowana w sposób do którego już przywykłam podczas poprzedniego spotkania z literaturą Hannah. Historia toczy się dwutorowo - jedna część to praca policji, druga to wszystko co dzieje się z główną bohaterką - Connie. Pisząc wszystko, mam na myśli wszystko: poznajemy fakty, wspomnienia, domysły, myśli - przeżywamy z nią, udzielają się nam jej stany emocjonalne, rozchwianie, strach.. Razem z nią wierzyłam we wszystkie teorie, które konstruowała by wytłumaczyć sytuację, w której się znalazła - naprawdę, bardzo sugestywnie napisane! Dodatkowo obie strony historii znacząco różnią się od siebie jeśli chodzi o ton w jakim jest utrzymana narracji. Praca policji opisywana jest z perspektywy różnych funkcjonariuszy, historia Connie nie od razu zajmuje pierwsze miejsce - zainteresowanie sprawą rośnie z czasem. Początkowo dowiadujemy się nieco o samych policjantach - o ich problemach, sytuacji ogólnej - również do nich się przywiązujemy i stają się oni ważnymi postaciami w książce. Z kolei rozdziały pisane z perspektywy Connie pełne są emocji, bardzo przemawiają do wyobraźni, a czyta się je bardzo zachłannie i wręcz nerwowo.
Książka skonstruowana w sposób do którego już przywykłam podczas poprzedniego spotkania z literaturą Hannah. Historia toczy się dwutorowo - jedna część to praca policji, druga to wszystko co dzieje się z główną bohaterką - Connie. Pisząc wszystko, mam na myśli wszystko: poznajemy fakty, wspomnienia, domysły, myśli - przeżywamy z nią, udzielają się nam jej stany emocjonalne, rozchwianie, strach.. Razem z nią wierzyłam we wszystkie teorie, które konstruowała by wytłumaczyć sytuację, w której się znalazła - naprawdę, bardzo sugestywnie napisane! Dodatkowo obie strony historii znacząco różnią się od siebie jeśli chodzi o ton w jakim jest utrzymana narracji. Praca policji opisywana jest z perspektywy różnych funkcjonariuszy, historia Connie nie od razu zajmuje pierwsze miejsce - zainteresowanie sprawą rośnie z czasem. Początkowo dowiadujemy się nieco o samych policjantach - o ich problemach, sytuacji ogólnej - również do nich się przywiązujemy i stają się oni ważnymi postaciami w książce. Z kolei rozdziały pisane z perspektywy Connie pełne są emocji, bardzo przemawiają do wyobraźni, a czyta się je bardzo zachłannie i wręcz nerwowo.
wtorek, 18 czerwca 2013
Matt Bondurant - Hrabstwo ponad prawem
"Hrabstwo ponad prawem", czyli książka na podstawie której nakręcono całkiem niezły, klimatyczny film "Gangster". Historia osadzona jest na początku ubiegłego wieku, w niewielkim miasteczku amerykańskim, w hrabstwie słynącym z ogromnej liczby bimbrowników. Można powiedzieć, że jest to opowieść rodzinna, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W rzeczywistości jest ona pełna niedomówień i tajemnic, w książce zaś przedstawiona w sposób bardzo przejrzysty i ułożony. W porównaniu z filmem książka moim zdaniem niestety wypada zdecydowanie gorzej.
Kompletnie nie mogłam wyczuć klimatu tej książki, strasznie się męczyłam, żeby w ogóle brnąć dalej. Nie przemawiał do mnie język, akcja rozwijała się w ślimaczym tempie i właściwie od jednego "bum" do drugiego. Najpierw wszystko strasznie się ciągnie, potem kilka stron na których wkraczamy jakby do innego świata, gdzie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. I tak w kółko. Brakowało mi w niej ciągłości z jednej strony, a z drugiej wydawała mi się bardzo powierzchowna. Była to tylko ciekawa historia, dobra na film, na opowieść rodzinną, ale w formie książkowej się niestety nie obroniła moim zdaniem.
Kompletnie nie mogłam wyczuć klimatu tej książki, strasznie się męczyłam, żeby w ogóle brnąć dalej. Nie przemawiał do mnie język, akcja rozwijała się w ślimaczym tempie i właściwie od jednego "bum" do drugiego. Najpierw wszystko strasznie się ciągnie, potem kilka stron na których wkraczamy jakby do innego świata, gdzie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. I tak w kółko. Brakowało mi w niej ciągłości z jednej strony, a z drugiej wydawała mi się bardzo powierzchowna. Była to tylko ciekawa historia, dobra na film, na opowieść rodzinną, ale w formie książkowej się niestety nie obroniła moim zdaniem.
piątek, 14 czerwca 2013
Filip Springer - Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach
Filip Springer jest jednym z moich ulubionych reportażystów, jego książki napisane są z antropologicznym zacięciem, a co za tym idzie z ogromną wrażliwością i wyczuciem. W swoich książkach porusza tematy w pewnym sensie niewygodne, wypierane ze społecznej świadomości, takie o których "lepiej zapomnieć", czy może raczej "nie warto pamiętać". Udowadnia, że są to tematy ważne i do poruszenia konieczne. Właśnie za to ogromnie Springera cenię. Nie czuję żadnego zgrzytu czytając jego reportaże, a to niestety jest sytuacja bardzo rzadka.
W stylu Springera piękne jest jego podejście do rozmówcy, ale również do przestrzeni, czy zjawisk. Potrafi tak dobrać słowa, spojrzeć z takiej perspektywy, że wszystko staje się odrobinę lepsze. Mniej szare, bardziej zrozumiałe, staje się znaczące. Odnosi się to do całej twórczości Springera, nie tylko "Zaczynu.." - jego talent z każdą książką doceniałam bardziej, przy czym niemałą rolę w moim stosunku do autora odegrał jego blog: http://filipspringer.com/blog/ Czytam go regularnie od ponad roku i zdecydowanie polecam!
W stylu Springera piękne jest jego podejście do rozmówcy, ale również do przestrzeni, czy zjawisk. Potrafi tak dobrać słowa, spojrzeć z takiej perspektywy, że wszystko staje się odrobinę lepsze. Mniej szare, bardziej zrozumiałe, staje się znaczące. Odnosi się to do całej twórczości Springera, nie tylko "Zaczynu.." - jego talent z każdą książką doceniałam bardziej, przy czym niemałą rolę w moim stosunku do autora odegrał jego blog: http://filipspringer.com/blog/ Czytam go regularnie od ponad roku i zdecydowanie polecam!
niedziela, 9 czerwca 2013
Antonio Socci - Czas burzy
Może na początek wytłumaczę się z wyboru lektury. Sama z siebie nigdy bym na pewno po książkę nie sięgnęła - zaproponowano mi egzemplarz recenzencki i własnie dlatego w ogóle rozważyłam jej lekturę. "Czas Burzy" został napisany przez włoskiego dziennikarza, dyrektora Szkoły Dziennikarstwa w Perugii; z materiałów którymi dysponowałam wynikało, że jest to swego rodzaju kryminał osadzony w Watykanie. Stwierdziłam, że może warto dać książce szansę, poszerzyć horyzonty i przy okazji też zmierzyć się z własnymi uprzedzeniami.
Podkreślam, że byłam pewna iż jest to kryminał. I choć już w pierwszy rozdziale pojawia się trup, zgwałcona dziewczynka i kościelny skandal, to książka kryminałem na pewno nie jest. To co dzieje się w pierwszych rozdziałach można by uznać za interesujące i nawet dobrze rokujące, ale niestety wątki się urywają. Tajemnica się nie rozwiązuje, a do rzeczonego trupa w całej książce autor wraca może 2-3 razy - sama zresztą nie wiem po co.
czwartek, 6 czerwca 2013
Katarzyna Surmiak-Domańska - Mokradełko
Katarzyna Surmiak-Domańska stworzyła reportaż dotyczący Halszki Opfer oraz otoczenia w którym żyje. Halszka Opfer jest autorką dwóch autobiograficznych książek - "Kato-tata" oraz "Monidło", mieszka w Mokradełku. "Kato-tata" traktuje o przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej jakiej Halszka doświadczała od najmłodszych lat; "Monidło" dotyczy jej dorosłego życia i tego jak lata koszmaru odbiły się na niej i jej obecnym życiu.
Tytułowe Mokradełko to niewielkie miasteczko, leży gdzieś w Polsce; gdzie dokładnie - nie wiadomo, ale mogłoby być wszędzie. Mokradełko to nazwa metaforyczna - odnosi się głównie do małomiasteczkowej mentalności. Mokradełko straszy, jest nieprzyjemne, ogranicza, ale może być również niebezpieczne - jeśli ktoś stanie z nim do walki.
W Mokradełku każdy wie jak powinna wyglądać, zachowywać się ofiara - powinna być cicha, spokojna, przestraszona. Halszka Opfer nie pasuje do ich obrazu - po pierwsze dlatego że sama o sobie mówi, a przecież ofiara nie ma głosu, to ktoś inny powinien mówić o jej krzywdach. Halszka jest głośna, gadatliwa, modnie ubrana, jej życie miłosne jest dość burzliwe. I to wystarczy by bardziej niż gwałcący ojciec bulwersował sam fakt, że Halszka "coś takiego napisała".
wtorek, 4 czerwca 2013
Przemek Jurek - Kochanowo i okolice
Książka pana Przemka Jurka okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Pozytywnym! Nie miałam pojęcia czego spodziewać się po tej pozycji, bałam się że kompletnie nie będzie to książka dla mnie. A jednak była! Od początku samego bardzo dobrze książkę się czytało, akcja szybko się rozwijała, a bohaterowie od razu wzbudzili moją sympatię.
"Kochanowo i okolice" to powieść utrzymana w konwencji komediowej, choć jest to komedia raczej gorzka. Niesamowicie się ją czyta, po prostu jakby ktoś opowiadał mi świetną historię z młodości. Historia jest prosta, przydarzyć mogłaby się wszędzie i każdemu, jest wręcz do bólu realna i właśnie dlatego chyba tak mi się spodobała. Dawno nie czytałam książki na temat "szarej rzeczywistości", pozbawionej jakiś wielkich zwrotów akcji... W "Kochanowie.." zwrotów akcji tyle ile można by spodziewać się po Kochanowie - niewielkim miasteczku w Kotlinie Kłodzkiej - niewiele; opisywane wydarzenia sensacyjne mogą wydać się również tylko w takim krajobrazie - raczej spokojnym.
"Kochanowo i okolice" to powieść utrzymana w konwencji komediowej, choć jest to komedia raczej gorzka. Niesamowicie się ją czyta, po prostu jakby ktoś opowiadał mi świetną historię z młodości. Historia jest prosta, przydarzyć mogłaby się wszędzie i każdemu, jest wręcz do bólu realna i właśnie dlatego chyba tak mi się spodobała. Dawno nie czytałam książki na temat "szarej rzeczywistości", pozbawionej jakiś wielkich zwrotów akcji... W "Kochanowie.." zwrotów akcji tyle ile można by spodziewać się po Kochanowie - niewielkim miasteczku w Kotlinie Kłodzkiej - niewiele; opisywane wydarzenia sensacyjne mogą wydać się również tylko w takim krajobrazie - raczej spokojnym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)