sobota, 18 października 2014

Witold Szabłowski - Tańczące niedźwiedzie. Reportaże z transformacji.

Do książki nie przyciągnął mnie ani temat, ani recenzje, ale kilka artykułów i wywiadów z autorem w których pięknie opowiadał o tańczących niedźwiedziach i „Tańczących niedźwiedziach”. Temat niedźwiedzi i bułgarskich niedźwiedników do mnie cały czas wracał i coraz bardziej fascynował, chciałam rozszerzyć to co usłyszałam i przeczytałam, zwyczajnie chciałam więcej.

W Bułgarii nie ma już niedźwiedników, byli jeszcze całkiem niedawno, ale już wtedy byli przybyszami z innego czasu, reprezentowali inny świat i porządek. Oswajali, tresowali, kompletnie łamali psychikę dzikich zwierząt, uczyli ich tańca, karmili czekoladą, „bawili” ludzi i przede wszystkim z tego żyli. A swoją więź ze zwierzętami nazywali miłością. Powstał jednak Park Tańczących Niedźwiedzi, rezerwat dla uwolnionych z niewoli niedźwiedzi, w którym.. no właśnie i tu pojawiają się schody. W którym wykastrowane, zdezorientowane, nieradzące sobie z nową sytuacją niedźwiedzie, miały po prostu przeżyć życie do końca. Z wolnością – której nie potrafiły zrozumieć, która niewiele im dała. Która była sztucznym tworem i która niszczyła niedźwiedzie, jeszcze skuteczniej niż to co znały od urodzenia, czyli niewola, czy raczej niezakamuflowana niewola.

środa, 15 października 2014

Katarzyna Puzyńska - Więcej Czerwieni

Katarzyna Puzyńska, po debiutanckim „Motylku” bardzo szybko powróciła z kolejnym tomem cyklu – „Więcej czerwieni”.  Znów zabiera nas w podróż nad mazurskie jeziora, do wiosek i wioseczek – Brodnicy, Lipowa, Żabich Dołów. Można by rzec – wiosek i wioseczek zlanych krwią, już można naliczyć spokojnie 10 trupów, a cykl dopiero się rozkręca..

Po „Motylku” trudno było się domyślić czego tak naprawdę po autorce można się spodziewać, nieźle się zapowiedziała, znalazła niezłą niszę, dała pewien przedsmak, ale nie chciałam decydować się na żadne kategoryczne sądy. „Więcej czerwieni” daje nieco pełniejszy obraz. Puzyńska wraca do znanych nam postaci – Weroniki, Klementyny Kopp oraz Daniela Podgórskiego. Zresztą spina te postacie ze sobą dopiero pod koniec drugiego tomu (a było to coś, na co czekałam od samego początku). Klaruje, konkretyzuje, wskazuje konkretny kierunek – tego też szukałam od początku.

piątek, 10 października 2014

Jenny Lawson - Udawajmy, że to się nie wydarzyło (przeważnie prawdziwa autobiografia)


Któryś raz z rzędu książka autobiograficzna. Tym razem jednak w nieco innym kontekście. Jenny Lawson jest amerykańską blogerką, poza tym zwyczajną kobietą – z mężem, dzieckiem, dziwacznymi rodzicami, problemami. Mówiąc „zwyczajna” mam na myśli – nie jest znaną pisarką (już jest), dziennikarką, piosenkarką, nie skonstruowała samolotu, ani nie wylazła rewolucyjnego leku (itd.), ale życie przez nią opisane nie jest zwyczajne nawet przez moment. Mam życie, takie jak sobie opiszę – ta książka pokazuje jak wiele w tym zdaniu prawdy.

Jenny zabiera nas w podróż przez całe swoje życie, pokazuje najciemniejsze zakamarki i z detalami opisuje momenty, w których całą sobą chciała zapaść się pod ziemię. Pokazuje trudy i to jak sobie z nimi radziła i radzi, przedstawia rodzinę, przyjaciół, przede wszystkim siebie. Maluje świat tak kolorowy i niesamowity, że aż niemożliwe by był czymś zmyślonym. Uświadamia jak wiele zależy od optyki, od stosunku do siebie i innych, a także jak różne są ludzkie reakcje na życie.

poniedziałek, 6 października 2014

eBuka 2014


Krótko i na temat!

Na pewno słyszeliście już o eBuce, ja ze swojej strony zachęcam Was natomiast do głosowania na ulubiony blog. Mój, czy inny - ulubiony. 

Zajrzyjcie na stronę: http://duzeka.pl/news/id_news/5793/ebuke_2014_czas_zaczac, znajdziecie tam niezbędne info i listę blogów biorących udział w konkursie - przy okazji może odkryjecie jakąś perełkę! 

Jak głosować? Bardzo prosto - wystarczy wysłać maila na adres: ebuka@duzeka.pl , w tytule zaś wpisać tytuł bloga (np. Niedopisanie ;) )

sobota, 4 października 2014

Zbigniew Masternak - Nędzole

Jaka jest współczesna polska emigracja? Kim są współcześni migranci? Z różnych stron się o nich pisze, wiele osób ma na ich temat coś do powiedzenia, ale oni sami niechętnie dzielą się przeżyciami. Czy to za pośrednictwem, czy też przez bezpośrednią relację. Wiem co mówię, pisałam na ten temat pracę magisterską, niełatwo było znaleźć chętnych do wywiadu. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć właśnie w książce "Nędzole" Zbigniewa Masternaka. Migracja nie jest kolorowa, wiąże się z problemami adaptacyjnymi, z degradacją, koniecznością przedefiniowania tożsamości. Nie stwarza dobrych warunków do refleksji, wyrywa z kontekstu, zawiesza w czasie, często stawia na przegranej pozycji.

Czy to jest coś, o czym chce się pisać - tworzyć relację z przegrania? Czy nawet wygrania - nieważne, będzie to opowieść o walce. Zbigniew Masternak napisał powieść autobiograficzną (4 część autobigraficznego cyklu), przy czym wyjechał z Polski z myślą, że swoją migrację opisze, potrafił od początku dystansować się od tego co się dzieje, od nędzy, trudności, wszelkiego złego. W trakcie swojego pobytu zebrał też historie innych - migrantów z różnych stron świata i rodaków. Opisując migrację nie upiększa, nie bagatelizuje, ale też nie wyolbrzymia i nie dramatyzuje. Z kolei pisząc o sobie nie zasłania się, nie chroni, nie stara wybielić, ani wygładzić ostrych brzegów. Jaka by nie była - pokazuje prawdę. "Nędzole" to przede wszystkim książka szczera i odważna.

wtorek, 23 września 2014

Mateusz Czarnecki - Otwórz oczy, zaraz świt


Teo, to młody człowiek, który zdążył odnieść już na polu zawodowym spektakularny sukces - na pierwszy rzut oka ma wszystko - pieniądze, pracę, piękną kobietę. Jego życiu czegoś jednak brak - uświadamia sobie to podczas krótkiej podróży do Indii. W jej trakcie przypomina sobie o sobie samym - swoich marzeniach, pragnieniach. Uzmysławia sobie, że stał się sobie obcy, że droga, którą szedł do tej pory zaprowadziła go w miejsce, w którym wcale nie chciał się znaleźć.

Postanawia w swoim życiu coś zmienić, odnaleźć samego siebie i swoją drogę. Po powrocie do Polski, co prawda plan nieco się rozmywa, ale pasmo niepowodzeń na gruncie zawodowym bardzo ułatwia decyzję o kolejnym wyjeździe – Teo postanawia znów wyjechać do Indii, spróbować życia z Amirą – dziewczyną poznaną w Bombaju, która dla Teo stała się bodźcem do refleksji i która uświadomiła mu, że jego życie nie ma smaku, nie ma zapachu. Po przyjeździe spotyka go niestety kolejne rozczarowanie, a wszystkie plany związane z dziewczyną odchodzą w niwecz. Teo decyduje się na podróż – w głąb Indii, w głąb siebie, dopiero tu właściwie zaczyna się prawdziwa przygoda, cała historia. W ciągu kilku intensywnych miesięcy udaje mu się przeżyć więcej, niż przez całe życie. Udaje mu się odzyskać spokój, równowagę, zdefiniować siebie na nowo.

niedziela, 21 września 2014

Zbigniew Pawlak, Jerzy A. Wlazło - Pęknięte miasto. Biesłan

3 września 2014 roku minęło 10 lat od tragicznych wydarzeń z Biesłanu, wydarzeń, które wstrząsnęły całym Kaukazem, Rosją, nie pozostawiając obojętnym również Zachodu. Największy atak terrorystyczny w Europie, większość ofiar to dzieci. Porażka każdej ze stron, plus trwający do dziś dramat całego Biesłanu. Ślad, który pozostał jest tak głęboki i wyraźny, że musi minąć kilka pokoleń, nim uda się go zatrzeć, wypracować nową normalność.

Biesłan, zjednoczony w czasie ataku, wspólnie rozpaczający przez pierwsze miesiące, pogrążony w żałobie niezależnie od tego, czy zginęło dziecko własne, czy sąsiada - przez te 10 lat dzielił się coraz wyraźną linią. Ci którzy stracili najbliższych uzyskali pomoc, wsparcie finansowe, psychologiczne. Pozostali cały czas trwają w dramacie, innym, ale nieustannie się pogłębiającym. Miasto obecnie boryka się z problemami będącymi pokłosiem działań mających pomóc miastu, pomóc podnieść się i w pewnym stopniu zapomnieć. Biesłan został potraktowany instrumentalnie, nikt z wielkich polityków nie dostrzegł dramatu ludzi i nie skupił się na niczym więcej, niż własne potrzeby. Po wielkiej solidarności, wspólnocie, a wcześniej zwyczajnym miasteczku, jakich na Kaukazie wiele, pozostała bieda, bezrobocie, wzajemne niezrozumienie, przerzucanie się winą.

poniedziałek, 15 września 2014

Herbjørg Wassmo - Stulecie

Sto lat na norweskiej północy, w oczach i życiu kobiet. Świat surowy, ale też w swej surowości piękny i prawdziwy, szczery do bólu i krwi. Herbjørg Wassmo snuje opowieść, tym razem o swojej własnej rodzinie, tworzy swoją historię ze strzępków wspomnień, tego co przekazywane z pokolenia na pokolenie, marzeń i przeczuć. Pisze o sobie, swojej matce, babce oraz prababce. Opisuje historyczne zmiany i los kobiet, jak się okazuje – niemal niezmienny, ograniczony sztywnymi ramami i w którym dostępnych jest tylko kilka wariantów życia. Herbjørg Wassmo opisuje też zmaganie, próby wytłumaczenia rzeczywistości przed samym sobą. I ostatecznie – jak niewielkie znaczenie ma dla innych ten opis tworzony na własne potrzeby, by znaleźć siłę do życia, jak trudno jest zrozumieć i docenić przeszłość, szczególnie własną, zawsze pełną niedopowiedzeń.

Wokół głównych postaci i wątków, być może prawdziwych, Herbjørg Wassmo buduje historie fikcyjne. Zaskakuje osadzeniem swoich przodków w barwnym i pełnym emocji kontekście. Z charakterystycznym umiłowaniem szczegółów i wydobywaniem kropli sensu z każdej sytuacji, autorka kreśli portrety. Pokazuje co kryje się za fasadą, za spokojem, milczeniem, czy rozsądnymi czynami. Bohaterowie „Stulecia” jawią się jako otwarte rany, prawdziwi ludzie – robi z własną rodziną coś niesamowitego, tworzy spójną i pełną fantazję na jej temat, fantazję, która może mieć z jednej strony ogromną siłę sprawczą, z drugiej – ma niesamowitą wartość literacką.

niedziela, 7 września 2014

Jørn Lier Horst - Jaskiniowiec

Drugi Nesbo, jak głosi okładka. Nie podoba mi się takie porównywanie, nie lubię "drugich" i "następców", wcale też nie uważam aby była to dobra promocja dla książki. Niemniej - sformułowanie przykuło moją uwagę, a gdy zorientowałam się, że to nie tylko chwyt reklamowy, ale cytat z recenzji - wywindowało oczekiwania i zaostrzyło apetyt. Jørn Lier Horst okazał się wcale nie być "tym drugim", a po prostu świetnym autorem kryminalnym, którego z Nesbo łączy pochodzenie. I to że jest bardzo dobry w tym co robi, oczywiście. ;) 

Książka zaczyna się od odnalezienia dwóch pozornie nie powiązanych ze sobą ciał - Viggo Hansen zmarł w swoim mieszkaniu, w fotelu, oglądając telewizję. Drugie ciało znaleziono na plantacji choinek - do kogo należy, trudno z początku ustalić. Na pierwszy rzut oka łączy je tylko to, że nikt obu osób nie szukał, nikt nie zauważył ich zniknięcia i wielomiesięcznej nieobecności. Szybko okazuje się jednak, że mężczyzna odnaleziony w lesie został zamordowany, mało tego na jego osobistych rzeczach odnaleziono odciski palców seryjnego mordercy, poszukiwanego w Stanach od 20 lat.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Kornel Maliszewski - Sardynka

O przedziwnej książce dziś będę pisać. O książce wieloznacznej, kompletnie nieprzystającej do rzeczywistości, której interpretacji pewnie będzie tyle, ile odczytań. "Sardynka" to powieść drogi, której bohaterem jest młody mężczyzna non stop odurzony rzeczywistością, którego czyny i postawy są zawsze sytuacyjne. Kolejnymi postaciami, które goszczą na więcej niż kilku stronach jest brat Kamil - młoody i gniewny, siłą wywleczony z pokoju i zabrany w podróż (życia?) do Szczawna. Na koniec - Sardynka. Symbol obsesji, rudowłose dziewczę prześladujące głównego bohatera na jawie i we śnie. 

Czytam książki naprawdę różne, a dziwaczność rzadko kiedy mnie odstrasza, już raczej przyciąga i jeszcze bardziej skłania do wysiłku intelektualnego. Książka choć nieodgadniona i z każdą stroną jej sens coraz bardziej przesłania się mgłą - fascynuje, a lektura sprawia przyjemność. Głównie jest to zasługa języka i stylu  - czasami trochę przypadkowego i chaotycznego, ale tchnącego czymś żywym. W książce nie ma choć krzty sztuczności, czytelnik ma wrażenie obserwacji operacji na żywej tkance, staje się świadkiem literackiego eksperymentu, który wcale nie jest oczywisty, jeśli chodzi o to gdzie wyznaczono granice i czy to w ogóle się to stało. W wielu miejscach książka jest niedopracowana, surowa, można trafić na pewne zgrzyty, ale to one właśnie najwięcej mówią czytelnikowi, stanowią pewne punkty zaczepienia, są w pewnym sensie przemyślane, a na pewno niezbędne.