Dominikana - rajska, ale tylko pozornie. Kraj, który wabi miliony turystów, a z bliska wygląda zupełnie inaczej, niż na obrazkach, niż zza krat oazy-kurortu. Tragiczna sytuacja kobiet, dzieci, rodzin, ludzi młodych i starych. Prostytucja, pedofilia, przemoc, bieda, 100% kultura macho. To wszystko wpisane w krajobraz, codzienność, do tego wszyscy już przywykli. Nie jest miłe i przyjemne, ale nie szokuje. Wydaje się być wręcz ważną osią dominikańskiego świata, czymś co daje poczucie stałości bytu.
W historii Dominikany według Wlekłego pojawiają się tylko dwie świętości, byty niemal nietykalne. Tak samo dające nadzieję i tak samo ostatecznie ją zawodzące. Po pierwsze Trujillo, po drugie Kościół. Autor maluje symboliczne obrazki, bardzo różne tematycznie i układa je wokół tych dwóch wątków. Przedstawia historię społeczeństwa, które dojrzewa w bardzo trudnych warunkach. Ni to przymusu, ni to chaosu. Zmiana musiała nadejść, świat jest bezlitosny. A Dominikana pod wieloma względami bezradna i bezbronna.