piątek, 3 kwietnia 2015

Małgorzata Halber - Najgorszy człowiek na świecie

Czy ktoś nie słyszał o tej książce? Zadziwiająco głośna spowiedź "sympatycznej dziewczyny z MTV" (choć dla mnie, to bardziej twórczyni Bohatera). Opowieść nie tyle o wyniszczającym nałogu, alkoholizmie jaki znamy z życia, filmów, stereotypów i niestety również literatury, ale o młodej dziewczynie, która na wielu skalach po prostu dobrze się bawiła. Małgorzata Halber pokazuje co działo się w głowie Krystyny, dlaczego piła, dlaczego całymi dniami chodziła spalona. Przy czym Krystyna, to bardziej niż postać fikcyjna, imię obcej kobiety, która ukradła autorce ją samą. To nie jest wymyślona historia, czyta się ją jak pamiętnik, a Małgorzata Halber się od tego nie odcina. Tesktu nawet nie potrafiłam odczytać innym głosem, inaczej intonując, niż czyni to Małgorzata Halber. 

Książka właściwie nie nadaje się do zrecenzowania. Jest zbyt szczera, zbyt osobista. Jakakolwiek krytyka byłaby nadużyciem. Książka na pewno nie jest arcydziełem literackim, nawet do tego nie aspiruje. Jej wartość leży zupełnie gdzie indziej. Jest szczera, prawdziwa, osobista, przełamuje tabu, a autorka wykazała się ogromną odwagą decydując się na jej napisanie i wydanie.



Bohater Małgorzaty Halber
Głos Małgorzaty Halber jest moim zdaniem potrzebny, sama książka w wielu miejscach kuleje, jest mało konstruktywna, obnaża słabe strony i ograniczenia, z których Krystyna nawet nie zdaje sobie sprawy, a wokół których stara się coś budować. Ale jest bliżej życia, niż jakakolwiek książka o uzależnieniu, którą miałam okazję czytać. Małgorzta Halber nie ślizga się po powierzchni, momentami ciężko nawet na tę powierzchnię wypłynąć, nurkuje głęboko, docieka. Wchodzi w ślepe zaułki, w każdą uliczkę, zbacza, ale udaje jej się ukazać dzięki temu wiele wymiarów. Niekoniecznie zinterpretować, niekoniecznie samej przepracować, ale czytelnik je widzi, nie nakłada mu się klapek na oczy.

"Najgorszy człowiek na świecie", to historia kilku lat walki ze sobą, opis punktu, z którego nie da się wyrwać. Krystyna przez wiele lat uciekała, nie mierzyła się nawet z drobnostkami w inny sposób, niż je zapijając. Ja to sobie wyobraziłam jako zamknięcie w wielkiej kuli, na którą złożyły się wszelkie słabości, niewygodne stany, uczucia, a później wspomnienia, przyzwyczajenia itd. Ta kula w końcu się zasklepiła, okazała się nie do przebicia i strasznie ciężka. Przez te wszystkie lata, w czasie których Krystyna próbuje wyjść z nałogu - próbuje przebić się przez jej ściany. A okazuje się, że jedyne wyjście to kulę potoczyć, choć jest tak cholernie ciężka, choć ta czynność pochłania całą energię. I wiele lat trzeba, by jej ściany choć trochę się przetarły. Wiele lat pracy, faktycznie toczenia tej kuli.

Książka jest zapisem różnych stadiów radzenia sobie z kulą, niektórych całkowicie absurdalnych, innych brawurowych. Mozolnej pracy, ogromnego wysiłku i to nie w odosobnieniu, ale w poczuciu ciągłej ekspozycji, wśród obserwatorów, których nastawienie w najlepszym wypadku jest trudne do odgadnięcia. Nie chcę i nie mogę krytykować, książkę przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem i uważam, że warto. Że taki nieidealny obraz alkoholizmu, zabarwiony dodatkowo ogromną wrażliwością, wręcz ciągłym drżeniem Małgorzaty Halber jest zwyczajnie potrzebny, że odczarowuje. Dla mnie, to krok naprzód, nawet jeśli lekko chwiejny.

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi III

11 komentarzy:

  1. To dobrze, że powstają takie książki, uświadamiają ludzi, a i pomagają niekiedy samym autorom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za samą Małgorzatą, ale książkę z chęcią bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy dowiedziałam się, że Gośka ma taki problem, nie mogłam uwierzyć. Pamiętam ją z telewizji. Książę chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja:) Zachęca do sięgnięcia po tę książkę!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. zaraz zajrzę, to się podzielę opinią

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachęciłaś mnie do przeczytania :)
    Jak tylko wpadnie mi w ręcę zabieram się za lekturę!
    Zapraszam też do mnie i życzę miłego dnia http://storynotemptywords.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Od jakiegoś czasu poluję na tę książkę, chociaż do tej pory nie wiedziałam o czym właściwie jest. Przyznaję się bez bicia, że przyciągnęła mnie głównie okładka. Po przeczytaniu Twojej recenzji zdecydowałam, że przesuwam w czasie plany związane z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem póki co w połowie i zachwyca mnie autentyczność tej historii.
    magdalenawkrainieczarow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Najgorsze jest to, że ci, którzy powinni przeczytać, nie przeczytają. A jak któryś z uzależnionych sięgnie po tę książkę i przeczyta, to i tak zaprzeczy, że ma problem. Niestety nie wydaje mi się, żeby tego typu książki, same książki, mogły zmienić kogokolwiek…

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)