Zuzana, młoda Słowaczka po wyzwoleniu Czechosłowacji w 1945 roku trafia do gułagu. Jest oskarżona o przekazanie faszystowskim okupantom informacji dotyczących działalności partyzantów, dokładnie o wydanie własnego ukochanego, którego zastrzelono na jej oczach. Którego szczerze kochała, ukrywała, z którym wymyślała przyszłe życie. Jest pewna, że to pomyłka, która szybko się wyjaśni. Próbuje tłumaczyć, ale nikt nie słucha, nikogo nie interesuje wina, a jedynie kara. Dziewczyna w szoku, żałobie i jak później okazuje się - w ciąży, niemal bez mrugnięcia wykonuje rozkazy - w otoczeniu śmierci, brudu i języków, których nie rozumie dociera do obozu, w którym spędzi 8 lat. W którym urodzi syna, o którego będzie drżeć każdego dnia i którego będzie musiała się wyrzec, w którym odbiorą jej całe człowieczeństwo i w którym uda jej się przeżyć i zachować część siebie tylko dzięki nadziei i matczynej miłości.
Po latach swoją historię opowiada Lucii, studentce badającej temat realizowania macierzyństwa w sytuacjach granicznych. Jest jej jedyną rozmówczynią, a miedzy kobietami tworzy się niespodziewana więź. Lucia jest w ciąży, nie otrzymuje od nikogo wsparcia - matka namawia ją do aborcji, promotor namawia do skończenia z edukacją lub z ciążą. Sama niespodziewanie znajduje się w sytuacji granicznej, a w opowieści Zuzany dopatruje się własnych emocji. Odnajduje uniwersalne rysy, samo macierzyństwo natomiast, zaczyna się dla niej jawić jako z jednej strony zawsze naturalne, z drugiej zawsze trudne - niezależnie od sytuacji zewnętrznej. Zmiana tożsamości, w dużej mierze wyrzeczenie się własnej podmiotowości i oddanie jej dziecku. Ale również nowe odpowiedzialności, nowe lęki.
Oczywiście porównywanie sytuacji obu kobiet może budzić uśmiech politowania, a nawet oburzenie, jednak Rankov robi to w tak naturalny i delikatny sposób, odwołując się do pojedynczych doświadczeń i absolutnie subiektywnych odczuć, że stwarza przestrzeń, w której te doświadczenia można ze sobą zestwiać. Jedna historia uzupełnia drugą, jedna dla drugiej jest doskonałym tłem. Jednocześnie książka zyskuje pewną świeżość, dzięki takiej konstrukcji - nie mamy do czynienia z tematyką stricte łagrową, następuje przeniesienie, czy może raczej rozszerzenie znaczeń, niespodziewanie to co dawno minęło i to co właśnie się dzieje splata się w całość. Czytelnik jest zmuszony do spojrzenia na sytuację Zuzany w oderwaniu od wojny i stalinizmu, jest ciągle przywoływany do tego, by na wydarzenia spoglądać wyłącznie jako doświadczenie jednostki.
"Matki" to też książka o skomplikowanych relacjach - matkach i dzieciach, przybranych matkach i przybranych dzieciach, córkach, które stają się matkami, o matkach, które ze swoich dzieci muszą rezygnować. Trudnych decyzjach, krzywdach, konieczności wyboru pomiędzy własną matką, a własnym dzieckiem. Ostatecznie też o samotności macierzyństwa i człowieczeństwa. Sama fabuła, opisywana rzeczywistość jest tak naprawdę tylko przykładem, którym posługuje się autor - to o czym pisze nie jest jednostkowe, nie stara się przekazać zamkniętej historii, a pewne prawdy o ponadczasowym charakterze, co rzeczywiście się udaje i jest jednocześnie czytelne i nienachalne. Nie przeszkadza również w wysłuchiwaniu historii Zuzany i Lucii. Jest w "Matkach" to co być powinno, czyli równowaga i dochodzenie do sedna, które nie jest tezą, a nierozwiązywalnym dylematem. Książka zdecydowanie warta uwagi i czasu.
Ocena: 9/10