poniedziałek, 28 września 2015

Jørn Lier Horst - Poza sezonem

Wydawnictwo Smak Słowa raczy czytelników kolejnym wydanym w tym roku tomem, z komisarzem Williamem Wistingiem i jego córką, dziennikarką - Line w roli głównej. Co ciekawe - jest to tom 7, polski Wydawca, na pewno nie bez powodu postanowił serię tłumaczyć od końca. Młoda Line - młodnieje, William Wisting staje się bardziej dziarski, a w obojgu cały czas tli się niezłomna iskra idealizmu. W każdym tomie Jørn Lier Horst oprócz zawikłanej historii kryminalnej, umieszcza pewien problem społeczny i testuje. Robi to co lubię, w kryminałach - kwestię "kto zabił?" odsuwa na dalszy plan, skupiając się na ludziach, motywach, okolicznościach, ludzkich dramatach i postaciach, które to wszystko mają zrozumieć i poskładać w całą historię. I nawet jeśli wybory są ciut tendencyjne, a tematy troszkę przegadane, to cieszy sam fakt, że coś takiego się pojawia, że są te kotwice w rzeczywistości.

Samej historii kryminalnej nie ma sensu moim zdaniem tutaj streszczać - są trupy, kilka wątków, Line po raz kolejny ściąga na siebie kłopoty. Nie to jest kluczowe, sama warstwa fabularna ma bardzo klasyczną formę, natomiast tym co od początku przykuwało moją uwagę do twórczości tego autora, to styl. Jak już na pewno wspominałam w poprzednich recenzjach "Psów gończych" i "Jaskiniowca" - dzięki wprowadzaniu dwóch głównych postaci uchodzi na sucho wiele, ba - ogromnie cieszy to, co zabiłoby książkę gdyby zabrakło Line lub Wistinga. Oboje są niedoskonałymi postaciami - gdyby narracja prowadzona byłaby wyłącznie z punktu Wistinga - czytelnik mógłby się zanudzić, za dużo szczegółów, melancholii, życiowego zmęczenia. Potrzebna jest równowaga i daje ją Line. Która gdyby nie ojciec zginęłaby w połowie pierwszej książki ;) Efekt jest taki, że mamy głęboką refleksję, ryzykowne tezy, dłubanie przy szczegółach i całościowy pogląd - no i mieszankę śledztwa z dziennikarstwem.

Jest to jednak mój trzeci tom z cyklu i pojawiają się też pewne zastrzeżenia. Książki czyta się dobrze, ale są moim zdaniem zbyt do siebie podobne. Widoczny jest aż nazbyt schemat, który powtarza się w każdej książce Jørn'a Lier'a Horst'a, każda postać tańczy w kółko do tej samej melodii i staje się to coraz bardziej mechaniczne i nieautentyczne. W czasie lektury "Poza sezonem" po raz pierwszy zaczęła mi również przeszkadzać dziwna kolejność ukazywania się tomów w języku polskim, zdecydowanie brakuje ciągłości w rodzinnej historii Wistingów. Zaczynam też się obawiać, że we wcześniejszych książkach nie będę miała czego szukać - wszystko zostało już powiedziane, albo łatwe do przewidzenia. Każdy tom można czytać niezależnie, ale czytanie serii od końca, odbiera sporo przyjemności.

Książka jest dobra, każdy tom o Wistingu był napisany na podobnym, dość wysokim poziomie, ale przyzwyczajona jestem do wymagania coraz więcej i więcej, do stawiania poprzeczki coraz wyżej - tu kompletnie nie ma to zastosowania, choć mimowolnie oczekiwania rosną. Obawiam się, że kolejne tomy mogą przynieść rozczarowanie - zastanawiam się też czy lepszym wyjściem nie byłoby cierpliwe czekanie, aż ukażą się wszystkie tomy i zaczęcie od początku. Jeśli jednak macie ochotę na próbkę twórczości tego norweskiego autora - możecie śmiało sięgnąć po "Poza sezonem", kiedy staram się spojrzeć obiektywnie  - jest to wciągający, dobrze napisany kryminał z ciekawym tłem społecznym współczesnej Norwegii, najbogatszego kraju świata.

Ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w Wyzwaniu Kryminalnym oraz Klucznik