Książka Petera Higginsa przyciągnęła mnie do siebie tym, że kompletnie nie potrafiłam sobie wyobrazić gatunku, który miała reprezentować. "Thriller SF z akcją osadzoną w alternatywnej stalinowskiej Rosji" - krótkie zdanie z okładki. Dokładniej miała być zbrodnia, spisek, tajna policja, terror - z jednej strony; z drugiej: golemy, anioły, czujący deszcz, starożytne artefakty. Sięgałam po książkę z mieszanymi uczuciami - zastanawiałam się czy to czerpanie z wielu gatunków na raz ma coś zamaskować, czy faktycznie autor poradził sobie ze stworzeniem skomplikowanego świata.
Nie spodziewałam się na pewno tego co dostałam. Przede wszystkim dlatego, że nie spodziewałam się, że książka może być przepełniona mistycyzmem, naturą w magicznym wydaniu, czy bardzo poetyckim językiem. A taką się okazała. Mroczny świat ukazany przez Higginsa nie różni się drastycznie od tego co znamy. Oczywiście nie jest to powieść historyczna, nadal jest to jakaś odmiana fantastyki, ale w wydaniu dość delikatnym. Momentami można zastanawiać się czy to szaleństwo bohaterów, czy może jednak rzeczywistość.
Higgins stwarza świat, w którym szaleństwo jest na porządku dziennym, w dodatku jest to świat na skraju - o to toczy się gra, o jego przyszły kształt. System totalitarny, strach, który nigdy nie znika - czy w takiej sytuacji ucieczka w głąb siebie, czasami w szaleństwo nie jest naturalną reakcją? Powieść pełna jest dwuznaczności.
Zamysł naprawdę dobry, gdyby udało się go od początku do końca zrealizować byłoby bardzo dobrze! Ale niestety książka należała do dość nierównych. Czasami czytałam z zapartym tchem, innym razem kompletnie nie mogłam skupić się na tekście. Język - bardzo charakterystyczny i pełen metafizycznych wtrąceń, przebłysków świadomości i nieświadomości bohaterów nie nadążał za akcją, pozostawał niezmienny, zabrakło w nim plastyczności. Niektóre fragmenty były wręcz absurdalne, brzmiały na wskroś pretensjonalnie.
Nie spodobało mi się również to, że książka kończy się w bardzo dziwnym momencie. Praktycznie nic się nie wyjaśnia przez całą książkę, otrzymujemy zarys - świata, bohaterów, zapowiedź wydarzeń. Koniec nie jest momentem kluczowy, nie następuje też po zakończeniu pewnego etapu. Po prostu narracja się urywa. Na kolejny tom trzeba poczekać rok i szczerze mówiąc wątpię, by moje zainteresowanie przeszło taką próbę czasu.
Książka okazała się bardzo dziwna - autor poradził sobie z najtrudniejszym zadaniem - a więc stworzeniem interesującego i oryginalnego świata, pełnego znaczeń i odwołań, a nie do końca udało mu się z czymś zdać by się mogło prostszym. W ten ciekawy i oryginalny świat autorowi nie udało się wpleść porywających wydarzeń. Za bardzo skupił się na języku, a zaniedbał bohaterów. Nie potrafił utrzymać napięcia, co wydaje się naprawdę trudne ponieważ książka jest pełna zwrotów akcji. I na koniec - zakończenie, które tak naprawdę niczego nie zamyka.
Było dobrze, ale zdecydowanie mogło być lepiej. Mam nadzieję, że w drugiej części autor bardziej skupi się na bohaterach i akcji, a nie na kreacji świata - ten został już bardzo dokładnie przedstawiony. Jeśli te trzy elementy znalazłyby się na takim samym poziomie bez wahania książka dostałaby jedną z najwyższych not, a tak daję 7-, przy czym jest to ocena jak to się mówi "na zachętę". ;)
Ocena: 7-/10