Książka, jak czytamy na okładce, to "migawki" ze zwyczajnego życia w Chinach, codzienności zwykłych ludzi, a jednocześnie próba uchwycenia ogromnej dynamiki zmian zachodzących w tym kraju. Jej autorką jest Katarzyna Pawlak, która w Chinach żyła przez dwa lata, w trakcie swojego doktoratu. Większość tekstu książki ukazała się wcześniej w formie notek na blogu http://zachinyludowe.net/.
Początek tej książki był naprawdę obiecujący - pełen humoru i pozytywnego nastawienia, refleksyjny i ciekawy, bezpretensjonalny. Widać było w tym rękę blogerki, krótkie teksty, mocno autorski, lekko napisany. Jednak im dalej tym.. dziwniej, nudniej i z irytującym czepialstwem. Autorka zaczyna tworzyć teksty już do bloga kompletnie nie pasujące, długie, poważne, dotyczące spraw "dużych" - edukacji, polityki, służby zdrowia.. A jednocześnie pobieżne, niezanalizowane dokładnie, bez niezbędnego dystansu i cienia choć sympatii. Zaczyna męczyć.
Ta książka mi o Chinach powiedziała niewiele. A jeśli już "coś", to ciekawostki i to takie, w które nie do końca jestem skłonna wierzyć, a już na pewno nie jestem skłonna wierzyć w ich interpretacje autorki. Czasami są zwyczajnie złośliwe. Ona sama chyba zdawała sobie z tego złego nastawienia sprawę, zresztą było ono w pewnym stopniu wynikiem tego co w Chinach zastała i z czym musiała na co dzień się mierzyć, jednak relacja Katarzyny Pawlak wydaje mi się czymś skażona, sporo tekstów pozostawia niesmak, inne z kolei nie mają żadnego smaku.
Na minus muszę zaliczyć również mocne przywiązanie autorki do swego wykształcenia (socjologia - nowe media) - analiza Chin poprzez analizę mediów, nie okazała się szczególnie ciekawa, a wnioski do których Pawlak dochodzi nader często wydają się zbyt proste i banalne. Zastanawia mnie również to w jaki sposób do nich dochodzi? Autorka szafuje generalizacjami - mówi o wszystkich, o nikim, o Chińczykach jako całości itp., wszystko przedstawia jako czarno-białe, a mi się wydaje, że do wielu aspektów życia zwyczajnie nie udało jej się dotrzeć.
Im dalej, tym gorzej. W połowie książki dociera do mnie już w całej okazałości, że to co miało być "próbą uchwycenia dynamizmu" jest raczej utyskiwaniem na wszelkie zmiany - ach ta młodzież, co się stanie z Chinami, gdzie korzenie, gdzie tożsamość. Bardzo naiwnie, szczególnie jak na doktorantkę nauk społecznych. Zbyt pobieżnie, bez zrozumienia. Brakuje nawet konsekwencji - raz Chińczyk stający na drodze Pawlak powinien być bardziej "cywilizowany", a raz bardziej tradycyjny. W zależności od wizji autorki.
Książka robi się naprawdę męcząca i irytująca, gdy dochodzimy do drugiej połowy, gdzie Pawlak opisuje swoje podróże. Ostatnie 50 stron czytam, bo muszę, bo kończę książki i tyle. Jednak nudzę się strasznie, nie przyswajam żadnych informacji, mam zresztą wrażenie, że jest ich tam jak na lekarstwo. Może jakaś ciekawa myśl rzucona co 2 strony utyskiwań i narzekań. Pawlak na żadnym temacie się nie zatrzymuje, każda jej relacja, to 2-3 strony, już choćby taka forma nie zachęca do wczytywania się. Gwoździem do trumny jest język - przekombinowany, przeintelektualizowany i pretensjonalny, z wymuszonym humorem, ale jakiś taki infantylny jednocześnie. Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem gorszy.
Krótko - trzymajcie się z daleka, a jeśli macie jakieś wątpliwości, to poczytajcie najpierw bloga autorki i wtedy zdecydujcie się, czy sięgać po książkę.
Ocena 3/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Reportaże oraz Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.
Im dalej, tym gorzej. W połowie książki dociera do mnie już w całej okazałości, że to co miało być "próbą uchwycenia dynamizmu" jest raczej utyskiwaniem na wszelkie zmiany - ach ta młodzież, co się stanie z Chinami, gdzie korzenie, gdzie tożsamość. Bardzo naiwnie, szczególnie jak na doktorantkę nauk społecznych. Zbyt pobieżnie, bez zrozumienia. Brakuje nawet konsekwencji - raz Chińczyk stający na drodze Pawlak powinien być bardziej "cywilizowany", a raz bardziej tradycyjny. W zależności od wizji autorki.
Książka robi się naprawdę męcząca i irytująca, gdy dochodzimy do drugiej połowy, gdzie Pawlak opisuje swoje podróże. Ostatnie 50 stron czytam, bo muszę, bo kończę książki i tyle. Jednak nudzę się strasznie, nie przyswajam żadnych informacji, mam zresztą wrażenie, że jest ich tam jak na lekarstwo. Może jakaś ciekawa myśl rzucona co 2 strony utyskiwań i narzekań. Pawlak na żadnym temacie się nie zatrzymuje, każda jej relacja, to 2-3 strony, już choćby taka forma nie zachęca do wczytywania się. Gwoździem do trumny jest język - przekombinowany, przeintelektualizowany i pretensjonalny, z wymuszonym humorem, ale jakiś taki infantylny jednocześnie. Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem gorszy.
Krótko - trzymajcie się z daleka, a jeśli macie jakieś wątpliwości, to poczytajcie najpierw bloga autorki i wtedy zdecydujcie się, czy sięgać po książkę.
Ocena 3/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Reportaże oraz Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę.
Czyli trzeba się trzymać wydawnictwa czarne póki co :D
OdpowiedzUsuńNo, taka bezpieczna opcja :) Tzn, wiadomo są inne wydawnictwa, ale w ciemno - tylko czarne.
UsuńJedyna książka, jaką o Chinach czytałam, to ta: http://skrzatowisko.blogspot.com/2013/05/chinskie-igraszki-czyli-podroz-do.html Mi się podobała. Taki swobodny dziennik, dużo ciekawostek, spostrzeżeń, czasami żartobliwie, czasami na poważnie. Taki zwykły pamiętnik z codzienności w Chinach, który zachęca do poszukiwań na niektóre tematy, a przy tym ciekawie napisany. :)
OdpowiedzUsuńPS A tej książki - właśnie za Chiny ludowe nie przeczytam. To się tytuł dopasował. :)
UsuńChętnie przeczytam - choćby dla porównania. Z Twojego opisu wynika, że jest to w pewnym sensie coś, co chciałam znaleźć w książce Pawlak.
UsuńAż zaczęłam się bać opinii wyjadaczki reportaży :D
UsuńKurczę, serio aż tak kiepska? Czemu opisy podróży były nudne?
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego, że takie pobieżne. W stylu widziałam świątynię.. i niewiele więcej. No a narzekania męczyły, zniechęcały i uodporniały na książkę skutecznie, z mojej strony - zero zainteresowania już w pewnym momencie i stąd nuda. Wg mnie serio kiepska!
UsuńCzyli jeśli chcę jakiejś prawdy o Chinach, lepiej poprzestać na lepszych reportażach Czarnego. Szkoda, bo to tej serii też byłam przywiązana. Szkoda, że zmarnowano taki potencjał. A miałam kupić. Dzięki za ostrzeżenie :))
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zdziwiło wydanie w tej serii takiej książki. Już nawet zaczynałam doszukiwać się drugiego dna, że to książka o doświadczaniu Chin, że pokazuje jak trudno jest stworzyć coś wartościowego, że to osobiste zapiski. Ale nawet z tymi myślami nie dotrwałam do końca..
UsuńMam reportaż o Chinach wydanych przez Czarne, przypuszczam, że porusza problemy bardziej poważne i pomyślałam, że recenzowana przez Ciebie pozycja będzie takim lżejszym dopowiedzeniem. Jak widzę jednak się pomyliłam, więc zostanę przy wydawnictwie Czarne.
OdpowiedzUsuńTę książkę można spokojnie odpuścić. Niebawem jeszcze jedną książkę o Chinach będę czytać - Chiny od góry do dołu, wydane w serii, której nie cierpię, ale też którą chciałam raz jeszcze przetestować.. "Za Chiny ludowe" miały być poważniejszą podkładką. Chyba też na koniec sobie zafunduję jakieś spotkanie z Czarnym.. :)
UsuńTo czekam na recenzję :) Kiedyś omijałam reportaże szerokim łukiem, ale teraz właśnie czuję głód takiej wiedzy, więc na pewno będę sięgać po nie częściej. W tym miesiącu też planuje zabrać się za książkę o Chinach, czyli wspomniany reportaż z Czarnego :)
UsuńA propos Czarnego, popieram przedmówców. A polecić mogę "Przez drogi i bezdroża. Podróż po nowych Chinach". Po tę zaś nie sięgnę - i w oparciu o recenzję (świetnie, że pojawiają się i te negatywne), i ogólnie jakoś nie miałam nigdy na tę książkę chrapki ;)
OdpowiedzUsuńWyszła dyskusja na temat wyższości Czarnego nad innymi wydawnictwami :) Chociaż nie dyskusja, bo wszyscy mają to samo zdanie ;) Tytuł zapisany, myślę że niebawem przeczytam.
UsuńWielka szkoda, bo okładka i tytuł nawet mnie kusiły, ale po Twojej recenzji raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy sięgnęłabym po tę książkę, ale dzięki za ostrzeżenie. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałem, blog był mega, najlepszy polski traktujący o Chinach. A ja zapraszam na wizualną podróż po Państwie Środka: http://chinatales.pl/
OdpowiedzUsuńMoże w mniejszych dawkach, w skróconej wersji, bardziej "na żywo" autorka się sprawdza. Możliwe, że po prostu wydanie jej tekstów w formie książki odebrało im zbyt wiele.
UsuńNiska ocena, więc odpuszczam. :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, a miałam na nią ochotę. poszukam w takim razie czegoś innego.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i także nie byłam zachwycona, mimo że mam sentyment do azjatyckich klimatów i uwielbiam tego typu lektury. Nuda, to dobre słowo, ponieważ, zaklinam się, nie pamiętam z książki nic, ani jednego zdania, ani jednej ciekawostki, nic mnie nie poruszyło na tyle, aby wyryć się w mojej pamięci. Zgadzam się z autorką bloga, że wykształcenie autorki książki w dużym stopniu rzutuje na sposób postrzegania przez nią rzeczywistości. Czasami takie "unaukowione" wywody są nudne, nie poruszają wyobraźni, lecz przedstawiają tylko suche fakty, odnoszą się do nie wiadomo tez i doktryn. Zabrakło mi czerpania radości z odkrywania świata. Tak po prostu.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie polecić swoją (Jacek Adamus) książkę pt. "Państwo Środka od środka".
OdpowiedzUsuńStarałem się w niej przybliżyć nie tylko najciekawsze atrakcje Chin, ale i życie codzienne Chińczyków. Mam nadzieję, że lektura okaże się przyjemna i owocna.
A także, że zainspiruje do zorganizowania podróży! :)
pozdrawiam,