Lata 50. XX wieku to dla Ameryki czas burzliwych przemian, przełomowy w sensie nie tylko społecznym, ale też świadomościowym, jeśli chodzi o takie tematy jak segregacja rasowa, model rodziny, czy rola kobiet. Dochodzi do zderzenia pokoleń o kompletnie odmiennych poglądach, wychowywanych pod zupełnie innymi wpływami. Lata 50. i późniejsze to czas wyzwolenia - w różnych sferach życia i o różnym znaczeniu.
Anne Jean Mayhew w swojej powieści kreśli niezwykle żywy obraz Południa tego czasu. Porusza ważne i wbrew pozorom nadal aktualne, a nie tylko ciekawe w perspektywie historycznej tematy - segregacji rasowej, roli rodziny, dorastania (również społecznego), sytuacji kobiet, wolności. "Sucha sierpniowa trawa", to niezwykle dojrzały debiut literacki, z którym autorka czekała do poważnego wieku 70 lat - i bardzo dobrze, ta książka przypomina o czymś niezwykle istotnym i o czym świat zdaje się zapominać. Pokazuje drogę, którą przebyła Ameryka - wyboistą i pełną ciemnych, wstydliwych miejsc. Historię, można by powiedzieć - a jednak nie, to nie jest historia - to jest coś, co nadal się dzieje, co uparcie wraca pod różnymi postaciami. Świat nie jest wolny od uprzedzeń, ludzie nadal w różnych zakątkach świata (a i na własnym podwórku nierzadko) są uprzedmiotowiani, cierpią, ponieważ zbyt często zamiast iść do przodu cofamy się i brniemy w ciemne, niebezpieczne zaułki.
W "Suchej sierpniowej trawie" poznajemy historię rodziny Wattsów i Mary, czarnoskórej kobiety u nich pracującej. Narratorką jest trzynastoletnia June Watts - zagubiona, zawsze inna niż powinna, odkrywająca właśnie swoją tożsamość i charakter czasów, w których przyszło jej żyć. Historia zaczyna się kiedy June wraz z rodziną i Mary, jedyną osobą, która zdaje się ją rozumieć i doceniać, wyjeżdża na wakacje, w trakcie których których dochodzi do tragedii - już w pierwszych zdaniach książki dowiadujemy się, że Mary już nie ma. Poprzez retrospekcje - po trosze wspomnienia z wakacji, po trosze z wcześniejszych wydarzeń z życia rodzinnego i towarzyskiego rodziny Wattsów wyłania się całościowy, niezwykle przejmujący obraz. W końcu dochodzimy do tego co stało się po tragedii.
W związku z obsadzeniem w roli narratorki młodej June otrzymujemy przede wszystkim obraz trudnego dojrzewania - pełnego bólu, niezrozumienia i samotności. Wydarzenia, choć znaczące społecznie odbieramy przez pryzmat osobistych doświadczeń, pełnych emocji trudnych do wyrażenia i określenia. Autorce udało się jednak stworzyć świetny obraz zamkniętego, białego Południa i ludzi uparcie, bez godności próbujących powstrzymać wszelkie zmiany.
Drugi świetnie wykreowany obraz przedstawia życie rodzinne i to w jakie role wtłaczane były kobiety i dlaczego w nich tkwiły. Jest to obraz smutny, trudny do przyjęcia i zrozumienia - czytając aż chce się krzyczeć, przede wszystkim z poczucia bezsilności. Sucha sierpniowa trawa, pogorzelisko, obraz zniszczonego społeczeństwa, zniszczonej rodziny, w którym dopiero tragedia zmusza do działania i otwiera oczy. Daje siłę i wiarę, pozwala zrobić krok naprzód.
Książka stawia wiele pytań, nie daje jednoznacznych odpowiedzi, ale pozwala w świeży sposób spojrzeć na to co było i jest. Nie jest moralizatorska, nie opowiada tylko o historii, jest zadziwiająco aktualna i potrzebna. Napisana pięknym językiem, przystępna i wciągająca, a jednocześnie zmuszająca do refleksji.
Również pod względem czysto literackim powieść zasługuje na uznanie. Składa się z licznych retrospekcji, które nie tylko nie są męczące, ale wręcz okazują się idealnym narzędziem. Wszyscy bohaterowie są wielowymiarowi, z charakterem. Z jednej strony są figurami, które możne przenieść na wyższy poziom i mówią wiele o całym społeczeństwie, z drugiej jednak - są mocno wyindywidualizowani i sprawczy, nie mamy wątpliwości co do ich autentyczności. Mocne charaktery wtłoczone w sztywne społeczne ramy, niemal całkowicie zinternalizowane role. Mamy tu walkę o własny głos nie tylko kobiet, dzieci czy czarnoskórych, ale przede wszystkim jednostek.
Czy muszę dodawać, że książkę warto czytać? Jest świetna i warto się zmierzyć z nią i myślami, które wywołuje. Odczytana dosłownie jest tylko historią o tym co minęło, jednak jej siłą jest to, że nie tylko o tych czasach mówi. Autorka porusza tematy aktualne, a dzięki temu, że robi to przez pryzmat tego co minęło, skłania do przemyśleń głębokich i dojrzałych, pozwala się zdystansować. Nie krzyczy, a tworzy opowieść o uniwersalnym charakterze, której siła może być ogromna. Polecam.
Ocena: 10/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytamy polecane książki, książkę poleciła mi Karolina Małkiewicz.