środa, 1 czerwca 2016

Cristina Sánchez-Andrade - Zimowe Panny

Kim są zimowe panny? Pojawiają się niczym zjawy w spokojnym miasteczku, swoją obecnością burzą ład i przywołują zapomniane, czy raczej celowe zepchnięte w niebyt wydarzenia. Budzą duchy. Powróciły do galisyjskiego Tierra de Chá z wieloletniej tułaczki po świecie, do miejsca z którego wyruszyły jako wystraszone dziewczynki, z którego uciekały przed śmiercią i wojną. Wracają do domu? Same nie do końca są świadome tego co je wiedzie do miasteczka, wypełniają przeznaczenie.

„Zimowe panny”, to opowieść poetycka i pełna subtelności, działająca na czytelnika bardzo niejednoznacznie, taka, która nie ma jednej interpretacji, której znaczenie zależy w dużej mierze od tego kto czyta. Napisana jest bardzo żywym, dynamicznym, jaskrawym językiem, pełna absurdu i niepokoju, z jednej strony zwiewna i lekka, z drugiej przytłaczająca ciężką atmosferą linczu, narastającej niechęci dla panien.

W książce zderzają się dwa światy – zimowych panien, niezależnych, którym obce jest życie w wioskowym organizmie. Wolnych. Oraz idealnie uporządkowany i oswojony świat mieszkańców Tierra de Chá, w którym każdy ma swoje miejsce, w którym nie ma zgody na nowości i który zamiast rozliczyć się, woli zapomnieć o przeszłości. Nad tym wszystkim wisi rodzinna tajemnica, którą powoli i z trudnościami udaje się pannom odkryć. Odkryć i przeżyć. Ofiara znów staje się ofiarą, a solidarność wygrywa ze sprawiedliwością.

Rzecz świetnie napisana – pełna niuansów, znaczących szczególików, dwuznaczna. W bardzo oszczędny sposób autorce udaje się ukazać całą paletę emocji, funkcjonowanie małego miasteczka, kawałek historii i po prostu ludzi. Odkryć wiele z tego co można nazwać „ludzką naturą”. Jednocześnie tworząc kontrastowy baśniowy i świat zimowych panien, w którym zło i dobro przybiera fizyczne kształty, w którym jawa miesza się ze snem, w którym wszystko jest indywidualne i relatywne, zmienne i redefiniowalne.

Zdecydowanie przemawia do mnie taki sposób pisania. Otwarty, ale oszczędny. Autorka zaznaczyła kontury i wybrała paletę barw, ostatecznie jednak o znaczeniu całości decyduje czytelnik. Nic w „Zimowych pannach” nie jest czarne, nic nie jest białe. Dobro wyrasta ze zła i odwrotnie. Książka pełna artyzmu, zaskakująca, godna polecania.

Ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)