piątek, 24 czerwca 2016

Hanya Yanagihara - Małe życie

Książka z zeszłorocznej shortlisty tytułów nominowanych do nagrody Booker'a, rzecz która już z założenia nie może zawieść. I nie zawodzi, ba - robi ogromne wrażenie. Prostotą, mądrością, ciekawą perspektywą, ponadczasowością, autentycznością. Autorka opisuje wydarzenia ponad czterech dekad, a jednocześnie rezygnuje kompletnie z osadzania powieści w czasie, wyłuskując dzięki temu z jednej strony istotę każdego z bohaterów, z drugiej utrwalając pewne iluzje i marzenia, rzeczy o których chcemy myśleć jako odwiecznych, wiecznych i metafizycznych. Paradoksalnie obnażając ich kruchość, relatywność i zmienność. Opisuje człowieczeństwo.

Przez pierwszych kilkadziesiąt stron książki poznajemy historię czterech równoprawnych bohaterów: artysty JB, aktora Willema, architekta Malcolma i prawnika Juda. Każdy z nich jest kompletnie inny, mają bardzo różne doświadczenia, inaczej patrzą na świat, na siebie, na innych. Grupa przyjaciół, która przyjeżdża do Nowego Jorku, po studiach, pełna marzeń i ambicji, wszyscy na początku swojej drogi, nowi dorośli. Grupa piękna z zewnątrz, ale my poszukujemy pęknięć. Dla mnie te pierwsze strony były najgenialniejsze. Te strony, na których byli we czworo. Ostatecznie narracja zostaje zdominowana przez Juda, jedynego z bohaterów, który zamiast budować/odkrywać swoją tożsamość, stara się jej pozbyć. Nie chcę zdradzać jego historii, autorka nie bez powodu bardzo skąpo wydziela informacje. Powiem tylko, że był to moment wręcz piorunujący, gdy sobie uświadomiłam jaka jest zasadnicza różnica pomiędzy Judem, a resztą jego przyjaciół. Udało mi się pojąć więcej ze świata. Nie tylko przedstawionego.

Następnie przyszło zdenerwowanie na autorkę, że oddaje Judowi całe miejsce, że JB i Malcolm niemal znikają, Willem schodzi na drugi plan. Trochę nadal nie mogę jej tego  wybaczyć, bardzo podobały mi się ich wątki, a porzucenie postrzegam jako niesprawiedliwość (czy doświadczenia Juda legitymizują wartościowanie? bo czy naprawdę nic więcej na ich temat nie było warte napisania?). Nie podoba mi się myśl, że zostali sprowadzeni do roli tła - to ich obecność pozwala zrozumieć całą resztę, spojrzeć z innej perspektywy i naprawdę mi tego brakowało podczas dalszej lektury. Niemniej - książka właściwie na tym nie traci. Wersja która powstała, wersja z Judem w głównej roli jest świetna, nie chcę i nie mogę jej niczego zarzucać. Wybrałabym inną drogę i na inną drogę bardzo się cieszyłam, ale absolutnie nie umniejsza to twórczości Hany Yanagihary. 

Yanagihara wielbi każdy szczegół, każdy gest, każdą myśl. Obraca różne wersje tego samego, tak długo, aż przeistacza się w coś kompletnie innego. Nie zawsze pięknego, czasem karykaturalnego - nie mamy prawa tego kwestionować. Myśl, idea, driver obecny z tyłu głowy, może ślepy punkt, a może sekret. Coś obecnego cały czas, "panującego" nad życiem bohaterów udaje się opisać, uchwycić nie tylko jako moment, ale proces. A udaje się to chociażby dzięki precyzji języka, którym autorka się posługuje, która brzydko mówiąc zamienia "wałkowania tego samego" w sztukę. Hanya Yanagihara tworzy mistrzowskie portrety i to portrety, które się przenikają, w których zawiera się więcej, niż zostało powiedziane, w których niedopowiedzenia są równie ważne, jak to co głośno artykułowane. To do czego się nie przyznajemy, to czego w sobie nie akceptujemy, to czego o sobie nie wiemy - znajduje w nich swoje miejsce. 

Wątki u Yanagihary są niezwykle przemyślane i misternie skonstruowane. Na pierwszy rzut oka zupełnie tego nie widać, dopiero gdy nadchodzi efekt...  Tekst nie tyle skłania do refleksji, czy do spojrzenia z innej perspektywy, ile wkłada nas w cudze buty. Nie uświadamiamy sobie tego, to po prostu się dzieje, powoli, ale skutecznie. Ogromnych umiejętności i wrażliwości wymagał również sam temat, którym zajęła się Yanagihara - uniknęła melodramatyzmu, kiczu, powierzchowności, stworzyła książkę, która może być czytana przez każdego, zgrabnie ominęła wszelkie szufladki. A było ich wiele.

Wiem, że to duże słowa, ale takie książki zmieniają oblicze literatury. "Małe życie" jest nie tylko dobre, czy nawet doskonałe. Jest ważne.

Ocena: 10/10

Książkę w formie e-booka otrzymałam od VIRTUALO

Recenzja bierze udział w Wyzwaniu Klucznik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)