czwartek, 9 czerwca 2016

Kornel Machnikowski - pop-pisanie

Książka Kornela Machnikowskiego zapowiadała się naprawdę dobrze – miało być nowatorsko, przewrotnie, miała być zabawa formą i treścią. Same opowiadania poprzedza niezwykle entuzjastyczny wstęp, pean na cześć autora bardziej, niż samego zbioru, który to miał być li niewielkim popisem. Po książkę sięgnęłam bez żadnych na jej temat wyobrażeń, ale po przeczytaniu pierwszych stron moje oczekiwania przybrały kształty dość okazałe. Cóż, dobrze mieć mentora, który wspiera, docenia pracę... Niestety pojawił się pewien rozdźwięk pomiędzy tym co przeczytałam „o”, a tym co „w”  książce.

13 opowiadań – wszystkie w sposób bezpośredni lub pośredni dotykający tematu sztuki i popkultury – twórców, krytyków i odbiorców. Kornel Machnikowski tworzy opowiadania-metafory, których odczytywanie może odbywać się na różnych (mniej i bardziej dosłownych) poziomach. Opowiadania poza warstwą fabularną, zawierają w sobie komentarz, zawsze nad wyraz czytelny, wymagający jedynie odpowiedniego rozpisania przez czytelnika ról. Teksty są krótkie, napisane z dużą dbałością o szczegóły, starannie wyreżyserowane, zawsze z twistem, zawsze z pointą. Jest i zabawa językiem i drugie dno. A więc cóż poszło nie tak?

Otóż od samego początku uderzyła mnie sztuczność tekstów i ich sztywność, zabrakło lekkości, której wybrana forma wręcz wymaga. Miałam wrażenie, że autor chcąc pokazać jak najwięcej ze swej techniki, zbagatelizował samą treść, skupił się na tym, żeby było oryginalnie i różnorodnie, żeby tak się troszkę pop-pisać, natomiast popełnił sporo zaniedbań na innym polu. Teksty, które miały być nowatorskie, okazały się dość powtarzalne, mało odkrywcze. Zawarta w nich refleksja nie sięgnęła zbyt głęboko, a forma nie zachwyciła na tyle, by zakryć ten brak.

O ile pierwszych kilka opowiadań przeczytałam z zainteresowaniem, starając się wyciągnąć z nich jak najwięcej, o tyle w połowie kompletnie straciłam zapał. Choć bardzo chciałam, nie mogłam się skupić, teksty zaczynały nużyć i nudzić. Mimo, że w każdym coś można było odnaleźć, to coś nie wydaje mi się z perspektywy warte szukania. Swoją rolę odegrał również (jak stwierdziłam po lekturze) przegadany motyw i mało innowacyjne do niego podejście (nie w sensie literackim, a ochoczego wpisania się w mainstreamowy dyskurs). Podsumowując (oględnie) – pozycja tylko dla pasjonatów.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)