piątek, 9 maja 2014

Harlan Coben - Na gorącym uczynku

Zachęcona ostatnimi miłymi doświadczeniami z prozą Coben spoza popularnej serii o Myronie Bolitarze sięgnęłam już po trzeci w tym roku tytuł. Przypuszczam też, że nie ostatni - upewniam się z każdą kolejną książką, że jeśli chodzi o lekkie, czytadłowate, ale DOBRE thrillery i kryminały, Coben jest po prostu bezpieczną opcją. Wiem, że nie zawiedzie jeśli chodzi o fabułę, wiem że wątek kryminalny będzie zawiły, a bohaterowie prości, ale też charakterystyczni i wbrew pozorom niekoniecznie przewidywalni. Na ich wielką emocjonalność i skłonność do banału jestem w stanie przymknąć oko, w końcu to tylko kreacje, ważne że są spójne, a nie idealne. :)

Główną bohaterką książki jest Wendy - reporterka w średnim wieku, wdowa i matka nastolatka. Wendy podczas tworzenia jednego ze swoich programów dotyczących pedofilii trafia na historię Dana Marcera i krótko mówiąc demaskuje go i publicznie oskarża o zwabienie 13-latki na spotkanie o jednoznacznym charakterze, podszywanie się na czacie pod nastolatka itd. Czy Dan jest winny? Właściwie to bez znaczenia - w wypadku telewizji i małych społeczności oskarżenie równa się winie, nawet decyzja sądu niewiele może zmienić, bardzo łatwo o samosąd. 

Dan zostaje zamordowany na oczach Wendy, a w reporterce budzą się wątpliwości co do winy mężczyzny. Już nie na potrzeby reportażu, ale dla własnego spokoju, chcąc poznać prawdę postanawia przeprowadzić dokładne śledztwo na własną rękę. Zatacza ono coraz większe kręgi, robi się coraz bardziej skomplikowane, dotyczy coraz większej ilości osób, ale.. do niczego nie prowadzi, niczego nie wyjaśnia, a nawet brak w nim wyraźnych powiązań - ot, wielka ilość przypadków i podejrzanych zbiegów okoliczności. Do ostatnich stron nie wiemy do końca o co chodzi w tej historii, kto jest winnym, a kto ofiarą.

Muszę przyznać, że na brak napięcia nie można narzekać, książka jest naprawdę umiejętnie napisana, ciekawi i wciąga. Nie jest powtarzalna, czego jak czego ale pisania według schematów (przynajmniej w sferze kryminalnej) Cobenowi nie można zarzucić. Miło mi też stwierdzić, że bohaterowie "Na gorącym uczynku" są jednymi z bardziej znośnych w prozie autora. :) Nie ma tu nikogo ciągle wałkującego temat nieszczęśliwej miłości, nikogo ciągle się nad sobą użalającego, ani nawet nikogo sypiącymi tanimi radami. Wiem, że nie tylko mnie drażni to w prozie Cobena. ;) Bohaterowie byli raczej jednowymiarowi - szczególnie drugoplanowi, ale wyjątkowo taka konwencja pasowała do fabuły - przedmieścia, nastolatkowie i ich rodzice, wszystko wydawało się raczej grą pozorów i przyzwyczajeń niż idealnym światem.

Co do samego zakończenia mam mieszane uczucia - z jednej strony było zaskakujące, ale też logiczne. Z drugiej - rozczarowujące. Liczyłam na odkrycie jakiejś wielkiej tajemnicy, a okazało się, że skrywane były tylko drobne grzeszki i pomyłki. Ostatecznie faktycznie można powiedzieć, że chodziło o przypadki i zbiegi okoliczności - choć nie takie same o jakich myślał czytelnik w trakcie lektury.

Ja ze swojej strony polecam, do autora mam coraz większe zaufanie i po kolejne książki sięgam coraz chętniej i bez obaw. Myrona Bolitara unikam, ale samego Cobena już nie. "Na gorącym uczynku" to fajna wakacyjno-weekendowa książka, nie wymagająca wielkiego skupienia, może nie zapadająca w pamięć do końca życia, ale fundująca kilka godzin dobrej rozrywki.

Ocena: 6+/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Kryminalne Wyzwanie
                                                           Klucznik

14 komentarzy:

  1. Czytałam chyba jedną jego książkę, z tego co pamiętam przypadła mi do gustu :) teraz zakochałam się w książkach Camilli Lackberg (pewnie coś przekręciłam :D), ale kiedy skończę to postaram się poszukać czegoś od Cobena ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie się przymierzam do wspomnianej autorki ;)

      Usuń
  2. Już kilka lat temu czytałam kilka książek tego autora i dobrze, ciekawie mi się kojarzy. Ostatnio postanowiłam, że muszę do niego wrócić i być może to będzie ta pozycja. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja się wyłamię i powiem, że po serii cobenów z Bolitarem i bez Bolitara, przestałam tego autora czytać. Nie twierdzę, że aż tak źle pisze, czytałam gorszych, ale po każdym kolejnym dziele ma się wrażenie wtórności, klisz i schematów:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam takie (mocne) poczucie odnośnie Cobena jedynie w przypadku Bolitara. No ale też nie mówię, że jeszcze 2 książki spoza serii i będzie podobna sytuacja ;)

      Usuń
  4. A ja tam lubię Cobena:) Przy nim zawsze się relaksuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany, a ja właśnie serię z Bolitarem lubię najbardziej... co do samego Cobena - zawsze mnie zaskakuje i dlatego jest moim mistrzem kryminałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie lubię samego Bolitara, a w serii jednak sympatia dla głównego bohatera jest ważna :) A Coben faktycznie potrafi zaskoczyć i właśnie dlatego tak często sięgam po jego książki.

      Usuń
  6. Oj, ten nieszczęsny Coben ;) Nie żebym jakoś szczególnie go nie lubiła, ale jego twórczość zaczyna podchodzić mi pod jakieś (nawet ciekawe, bo wszystko, co kryminalne dla mnie ciekawe ;)) "czytadła".. Nie lubię tego określenia, ale niestety ostatnio nalepiłam na Cobena i Konntza ową łatkę i nie mogę się przestawić. Ale recenzję zawsze fajnie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mu przypięłam taką łatkę :) Chociaż czasami nieco się wyrywa z tego rozrywkowego schematu. Po prostu w jego książkach rzadko jest coś więcej niż sama historia, ot, czysta rozrywka.

      Usuń
  7. No właśnie, u Cobena zakończenia często są dość słabe...Hmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że to przez to, że u niego zawsze zanosi się na jakieś fajerwerki, wielką aferę, a Coben często korzysta z "serii przypadków" jako rozwiązanie zagadki.

      Usuń
  8. Ciekawa fabuła, szukam czegoś na urlop, może właśnie to będzie Coben?

    OdpowiedzUsuń
  9. Coben to dla mnie książka-pewniak. Wiem, że będzie trzymać w napięciu i na pewno dostarczy mi czytelniczej rozrywki. Tym bardziej, jeśli to cykl o Myronie. ;) Na pewno za jakiś czas ten tytuł wpadnie mi w łapki :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)