4 najzwyczajniejsze na świecie osoby i miłość, która zawsze wydaje się wyjątkowa, której nie można się oprzeć i która popycha do najbardziej destrukcyjnych i autodestrukcyjnych czynów. Książka Sowy jest zapisem romansu, z początku romansu wirtualnego, "historia pewnej znajomości". Z czasem z potrzeby dreszczyku emocji przeradza się w prawdziwy ból, a jednocześnie uzależnienie. Jest to historia miłości beznadziejnej, toksycznej, nierównego związku prowadzącego do dramatycznych wyznań i wydarzeń.
Początek jest bardzo niewinny, wręcz banalny - dwoje ludzi i komputer między nimi, zwykły flirt. Powtarzalny, bez polotu, a jednak dostarczający mnóstwa emocji jego uczestnikom. Dosłownie podwórkowy romans, żadne wzniosłe uczucia. Zresztą właściwie cała książka dotyczy czegoś co dzieje się codziennie, a co ważne jest tylko dla samych zainteresowanych - nie jest to związek, który zachwyca, o jakim można marzyć. A jednak jest tu jakaś gra, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i nie wiadomo skąd padnie kolejny cios - bo kiedy kończy się niewinny flirt, zaczyna się namiętny romans, układ, z którego tylko jedna osoba jest zadowolona, a który skończy się źle dla wszystkich.
Chociaż ani gatunek mi nie odpowiadał, ani historia nie była porywająca, raczej irytująca momentami - był w niej jakiś magnetyzm. Książka nie przypadła mi do gustu, wad w niej jest zdecydowanie więcej niż zalet - mało interesujący bohaterowie, pozbawieni woli i bez wyobraźni, czasami fabuła nieco kuleje i rozmyta jest ciągłość, język pozostawia wiele do życzenia. Ale jednak! Jest właśnie to jednak - wcale nie żałuję czasu na nią poświęconego. Mam wrażenie, że książka w zamyśle autora miała mieć inny wydźwięk, że refleksja miała być inna, ale to właśnie ją, tę mało poprawną refleksję uważam za wartościową.
W pewnym sensie satysfakcjonowało mnie właśnie przeczytanie czegoś o ludziach tak egoistycznych i zapatrzonych w siebie, o ludziach przeciętnych i słabych, o których nie pisze się książek. Nie mogę jednak ocenić jej wysoko - za dużo w niej klisz, za dużo źle wykorzystanych motywów, za dużo niedociągnięć i zbyt wiele banału. Nie odradzam jej jednak zupełnie - autor ma bardzo ciekawy styl, nazwałabym go sprawozdawczym. Momentami zbyt podniosły, ale w ogólnym rozrachunku surowy i pozostawiający spore pole manewru czytelnikowi. Sprawia to, że książka nie jest lekka i daleko jej do przeciętnego romansu, zawiera w sobie sporo ogólnych prawd o ludziach, o ich zachowaniach i przekonaniach. Użyję tego sformułowania jeszcze raz: "Jeszcze jeden dzień w raju", to taka podwórkowa, mało atrakcyjna historia, w której jednak znajdziemy sporo klasyki.
Ocena: 4+/10
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi II
Nie czytałam,na razie wyciągnęła mnie seria 7książek, pierwsza recenzja dzisiaj pojawiła się na blogu:-)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka, mimo że oceniłaś ją nie za dobrze, to jednak spodobał mi się rys bohaterów i zaintrygowała mnie sama historia, może i banalna, ale czy życie nie jest banalne ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie, jeśli myślisz że może być to książka dla Ciebie - spróbuj. Po prostu nie jest to książka dla każdego.
UsuńMam przeczucie, że to raczej nie jest książka dla mnie i chyba nie będę na nią tracić czasu.
OdpowiedzUsuńChyba wolę czytać o niebanalnych historiach miłosnych - a nie o zwyczajnych, w dodatku opisanych zwyczajnym językiem.
OdpowiedzUsuńZa bardzo przypomina mi "Samotność w sieci", dlatego raczej po nią nie sięgnę. Zresztą wierzę Ci na słowo - ocena mówi sama za siebie. ;)
OdpowiedzUsuńNie przemawia do mnie jednak ta pozycja... jakoś nie ciekawi mnie;)
OdpowiedzUsuńPiękny blog!