piątek, 18 marca 2016

Michał Pstrucha - Pod podłogą

Debiutancka książka Michała Pstruchy to klasyczny thriller psychologiczny. Głównym bohaterem jest Łukasz, młody chłopak usiłujący rozpocząć normalne życie. Jego młodość to jeden wielki znak zapytania - właściwie nie wie kim jest, nie ma żadnej rodziny, z pierwszych 17 lat życia pamięta wyłącznie urywki, ni to sceny ze snu (a raczej koszmaru), ni to wspomnienia. Wracają w wyjątkowo realnych snach. Jednak nie jest to jedyny problemem chłopaka - sen zabiera mu kilkanaście godzin dziennie, poza pracą i snem właśnie nie pozostaje mu niemal nic innego. Jest jeszcze tylko Kasia, przyjaciółka z krótkiego pobytu w domu dziecka. Bez Kasi Łukasz by sobie nie poradził, każdy dzień jest dla niego ogromnym wyzwaniem.

„Rehabilitacja” Łukasza jest długotrwała i mozolna, ale trwa, jest coraz lepiej, aż do momentu, gdy w domu chłopaka pojawia się ktoś jeszcze.. Morderca. Wiemy tylko tyle, Łukasz znajduje ślady jego obecności, ale nie udaje mu się przyłapać intruza. Incydenty nie są częste, ale poważne, włącznie z próbą otrucia chłopaka. Kasia i Łukasz nie są bezpieczni, a jedynym wyjściem (z różnych względów inna opcja zupełnie nie wchodzi w grę) jest rozwikłanie zagadki, odnalezienie „obcego”.

Droga "do piwnicy", pod tytułową podłogę, okazuje się długa i kręta, nie tylko w metaforycznym sensie. Chłopak traci przytomność za każdym razem, gdy zbliża się do rozwiązania, kolejno budzi się w różnych szpitalach. Wokół niego pojawia się coraz więcej ludzi, których intencje trudno ocenić. Lekarze, policjanci - powinni chronić, a budzą niepokój. Zarówno nam - czytelnikom, jak i bohaterom książki umyka pełen obraz. Z każdą kolejną stroną klimat robi się coraz bardziej psychodeliczny, miesza się jawa ze snem, to co było, z tym co jest. Stan emocjonalny i coraz większe wyczerpanie głównego bohatera przenoszą się na czytelnika.

Biorąc pod uwagę fakt, że Michał Pstrucha debiutuje i robi to w prozie gatunkowej - jestem pod niemałym wrażeniem. Fabuła jest spójna, ale nie schematyczna, świetnie wykorzystany został też język. Odmalowany obraz jest wyrazisty, fascynuje, jest tajemniczy. Czytelnik ciągle trafia na poszlaki, fałszywe nuty, ale do końca nie potrafi sam z nich złożyć całości. Jedyny słaby punkt, to w pewnym sensie sama historia. Napisana w ciekawy sposób, ale ostatecznie ciut naciągana, przesadzona, bez potrzeby domknięta i troszkę zbyt rozwleczona. Niemniej - potencjał jest i to ogromny, mam nadzieję, że usłyszę o Autorze jeszcze nie raz!

Ocena: 6+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do dyskusji ;)