środa, 10 października 2012

Simon Beckett - Chemia Śmierci



Chemia Śmierci to książka do której zasiadałam z dość dużymi oczekiwaniami. Wiele osób polecało mi tę pozycję, gdy padało pytanie o kryminały (w tym temacie do niedawna byłam kompletnie zielona). Sama nie wiem jak ją ocenić. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, może bardziej mrocznego, bardziej skomplikowanego, misternej zagadki. Muszę powiedzieć, że się zawiodłam, choć nie jest to książka zła - po prostu nie zasługuje  moim zdaniem na cały ten szum dookoła. 


Książka jest cieniutka, ot na jeden wieczór. Dość wciągająca, każdy bohater skrywał jakąś tajemnicę, był dwuznaczny, co zachęcało do zgadywanek – kto zabijał. Ale zabrakło klimatu. Opowieść wcale nie była niepokojąca, czy mroczna, a właśnie tego oczekuję po kryminałach, nie przepadam za pozycjami ugrzecznonymi. Postacie nie były specjalnie złożone, zabrakło mi właśnie lepszego ich poznania – kilka zdań na temat każdej osoby i akcja toczy się dalej.

Po przeczytaniu kilku rozdziałów miałam nadzieję na większą zabawę symbolami i się zawiodłam. Wszystkie elementy, które wydawały mi się znaczące i symboliczne okazały się bez znaczenia, przypadkowe. Zakończenie było co prawda dość zaskakujące, a ostatnie kilkadziesiąt stron czytałam z zapartym tchem, ale i tak rozczarowało. Właśnie z powodu zignorowania tego co mogło być potraktowane poważniej, co było dobrym materiałem do stworzenia fajnego portretu mordercy.

Wydaje mi się również, że wiele wątków mogło zostać ciekawie rozwiniętych, można było nadać im większe znaczenie. Wiele z nich urwało się i tak naprawdę nie miało żadnego wpływu jeśli chodzi o historię. Książka z tego powodu wydała mi się powierzchowna. Byłaby ciekawsza gdyby kilka wątków pominięto, a kilka bardziej rozbudowano.

Generalnie nie odradzam czytania tej pozycji. Można ją przeczytać, ale raczej bez nastawiania się na fajerwerki. Można okaże się wtedy miłą niespodzianką J

Ocena: 6/10