czwartek, 19 listopada 2015

Jeffrey Eugenides - Middlesex

I jak tu pisać o tak dobrych książkach? Nie ma czego kwestionować, ani czego żałować, a doskonałość ciężko ubrać w słowa. Prawda jest jednak taka, że "Middlesex" jest dziełem genialnym. Pochłania bez reszty, dotyka najczulszych strun, wywołuje dreszcze, ukazuje piękno wszystkich barw życia. Eugenides pięknie i mądrze pisze o tym, co dobre i o tym, co bolesne. Dokopał się w mojej czytelniczej świadomości do stanów zapomnianych, a nawet wprowadził mnie w stany, w których ze względów obiektywnych nie mogłabym się znaleźć. Od czasów, kiedy dopiero co wchodziłam w świat literatury pięknej, od tych pierwszych, najmocniejszych doświadczeń, nie przeżywałam niemal żadnej książki z taką mocą. Jak tylko uświadomiłam sobie "co" czytam - zwolniłam tempo, ze względu na smutną świadomość, że "Middlesex" się skończy.

Cal. Około czterdziestoletni hermafrodyta opowiada historię recesywnego genu, wędrującego przez pokolenia, który ostatecznie sprawia, że z dziewczynki, którą był przez kilkanaście lat staje się mężczyzną, że urodził się bez określonej płci. Historia zaczyna się w Grecji, pierwsi na scenę wkraczają Desdemona i Lefty ze swoją zakazaną miłością. Piękną i niewinną, w wojennej scenerii. Dziadkowie Cala-Callie. Gen przechodzi z pokolenia na pokolenie, dźwigając jednocześnie ciężar historii. Zanim dotrzemy do Callie, a później Cala, do problemu z określeniem samego siebie, do wyjścia poza własną skalę, poznamy dokładnie całą sagę, przywiążemy się do postaci, poznamy i nauczymy się władać właśnie tą optyką, z którą Callie się zderzy.

W chwili, kiedy dobrniemy do strony zero, do momentu, w którym Callie dowiaduje się o genie, jesteśmy właściwie w dwóch skórach - i tu tkwi geniusz - jesteśmy Callie i rodziną. Przeżywamy dokładnie to samo co bohater książki, czujemy całą rozpacz, całe zagubienie, całą przypadkowość. Jednocześnie mamy cały kontekst, wiekową historię i moment, w którym się kończy.

Jeffrey Eugenides pisze w sposób niezwykle subtelny i pełen niuansów, każde zdanie można smakować, ale równie dobrze można się rozpłynąć, dać się olśnić i po prostu przeżywać historię. W jego powieści znika tabu, nie ma krzty skandalu, jest za to wiele odcieni tego, co często widzimy w postaci karykatur. Książka napisana w DOSKONAŁY sposób. Cal-Callie, jest świetną postacią, ale jeszcze lepszym narratorem, który nie zdaje relacji, który nie jest tłem, ale czymś ponad całą historią. A może właśnie samą historią, bo w "Middlesex" nie jest najważniejsze, to co zostało powiedziane, ale to jak zostało powiedziane. Historia Cala jest pełen emocji, ale takich, które przerodziły się we wspomnienia, do których można podejść z dystansem, dodać komentarz, wymyślić alternatywę, nadać baśniowy rys.

Ostatecznie "Middlesex", wbrew pozorom, jest książką bardzo uniwersalną. O odkrywaniu siebie, dojrzewaniu (takim, które dzieje się całe życie), o pięknie (tym nieoczywistym, zaklętym choćby w cierpieniu), o konfrontowaniu siebie ze światem, obronie własnej pozycji. O zakazach i nakazach, własnych drogach, relatywności znaczeń, szczęściu, miłości, płci - jaka by nie była, rodzinie, świecie, cykliczności czasu, ciągłych zmianach. Mogłabym tak długo wymieniać - w "Middlesex" znajdziecie kilka pełnych życiorysów - i to życiorysów niebanalnych, które składają się na ogromny, piękny, pełen szczegółów, a jednocześnie niedokończony, a raczej otwarty obraz.

Po skończeniu miałam ochotę zacząć czytać od razu, raz jeszcze - jeszcze raz to wszystko przeżyć. Pozycja, do której na pewno wrócę! Niewiele jest książek, o których mogę tak powiedzieć i kiedy używam słowa geniusz, robię to z pełną świadomością. Polecam, bardzo chciałabym być na miejscu tych, którzy lekturę "Middlesex" mają jeszcze przed sobą.


Ocena: 10+/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka i Klucznik
Książkę w formie e-booka otrzymałam od VIRTUALO

15 komentarzy:

  1. Piszesz tak, że chce się od razu "Middlesex" dorwać, porwać, przeczytać!
    Jak dotąd, przeczytałam - z zachwytem - "Przekleństwa niewinności" i "Intrygę małżeńską". "Middlesex" wydaje mi się - nie wiem, czy słusznie, ale chyba tak ;-) - powieścią najbardziej w dorobku Eugenidesa wymagającą, erudycyjną, wszechogarniającą. To są wymagania, którym można w pełni sprostać w odpowiednim czasie i miejscu - z "wolną" głową i spokojną duszą. Jak tylko "uczeszę" myśli, siadam do Eugenidesa. Może pod choinką? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że możesz mieć rację, ale to tylko moje przypuszczenia - nic więcej nie czytałam. Całe szczęście i "Przekleństwa niewinności" i "Intryga małżeńska" stoją u mnie na półce, także jak tylko ochłonę nieco po "Middlesex" zabieram się do czytania. Trochę mnie smuci, że nie są tak obszerne (uwielbiam ogromne, amerykańskie powieści), ale obaw nie mam żadnych.
      Może u mnie uda Ci się zdobyć swój egzemplarz (choć tylko w formie elektronicznej - ja tak czytałam i koniecznie muszę zdobyć jeszcze wersję papierową!)

      Usuń
  2. Czytałam "Przekleństwa niewinności" i "Intrygę małżeńską" z czego ta druga zachwyciła mnie dosłownie wszystkim. Była grą z literaturą a jednocześnie piękną historią o miłości. Kupiłam ją za jakieś grosze w Znaku i to mój najlepszy zakup od dawna. Kiedy tylko widzę gdzieś wzmianki o "Middlesex" aż mną trzęsie - bo chciałabym mieć ją już, natychmiast! Zwłaszcza w tym pięknym, nowym wydaniu. Ale cóż, trzeba coś jeść, prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tydzień o chlebie i wodzie - kuracja dla ciała i ducha ;)

      Usuń
    2. Ja to jeszcze przeżyję, ale mój kot albo się na mnie obrazi, albo zacznie mnie podjadać ;)

      Usuń
  3. Ależ oryginalna historia! Jeśli na dodatek ujęta w tak subtelny i mądry sposób, jak piszesz, to chyba nie mam wyboru, muszę przeczytać :)
    A tak serio - jestem zaintrygowana, nie spotkałam się jeszcze z podobną tematyką, chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity temat! Nigdy nie czytałam książki, która traktowałaby o tym trudnym i okrutnym problemie. Przeczytam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się książki tak wieloznacznej i jednocześnie skupionej na niuansach, choćby dlatego właśnie, że temat dość dziewiczy. No i nie znałam autora, także różne myśli przychodziły do głowy :)

      Usuń
  5. Świetna recenzja, z motywowałaś mnie do przeczytania, tym bardziej że książka czeka na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam nadzieję, że będziesz tak zadowolona jak ja!

      Usuń
  6. To druga, po joly_fh, recenzcja tej powiesci, która czytam w przeciagu chyba 2 tygodni. I obie tak entuzjastyczne, ze czuje imperatyw jej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciężko napisać recenzję książki doskonałej. Ale Tobie się to udało wyśmienicie. O autorze i jego dziele nigdy nie słyszałam, ale teraz wiem, że warto się nad nim pochylić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta książka trafiła w me ręce kilka dobrych lat temu, na początku mojego tzw. czytelniczego i blogowego życia. I niestety nie odebrałam jej tak pozytywnie jak ty. Przede wszystkim przeraziła mnie jej grubość, no i strasznie drażniły w najdrobniejszych szczegółach opisywane historie. Dotarłam tylko do połowy książki, po czym oddałam je w bardziej odpowiednie ręce. Dziś mam małego kaca moralnego i mam nadzieję, że dojrzałam już czytelniczo na tyle, by móc zmierzyć się z "Middlesex" :) a twoja recenzja rzeczywiście wspaniała! Gratuluję :) i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)