piątek, 10 maja 2013

Eoin Colfer - O mały włos

Tym razem nieco mniej moim zdaniem udany powrót do świata idoli z dzieciństwa. Eoin Colfer, czyli twórca Artemisa Fowla, którego przygody fascynowały mnie gdy miałam lat mniej więcej 10. Powieść dla dorosłych nie porwała. Kompletnie. Być może nie mój gatunek, na pewno nie moja stylistyka. To co sprawdza się na ekranie telewizora, w książce drażni zamiast bawić, a do tego szybko nudzi, a więc można powiedzieć, że im dalej tym gorzej. Do połowy książkę czytało się dość przyjemnie, później męczyła coraz bardziej, ostatnie 30 stron było męczarnią po prostu ogromną.

Nie chodzi o to, że książka jest kiepska, czy niespójna. Książka jest komedią pomyłek, pełna jest absurdu i żartów wszelkiego rodzaju. Na jej podstawie można by nakręcić komedię sensacyjną na poziomie, ale co innego niezobowiązująco pogapić się na ekran, a co innego spędzić na uważnej lekturze kilka godzin. Ciągłe zmiany akcji, brak jakiejkolwiek logiki, wszystko jest kompletnie nieprzewidywalne. Także lektura musi być uważna, żeby kompletnie się nie pogubić. Ale  ile można czytać o bezsensownych strzelaninach, dziwnych wspomnieniach głównego bohatera, zwariowanych sąsiadkach, i wyimaginowanych przyjaciołach?! I nie mieć dość.

W połowie po prostu uświadomiłam sobie, że książka leżąca przede mną jest raczej bezwartościowa. Ot, ciekawostka - do przeczytania i zapomnienia. Ratuje ją styl - dowcipny, a do tego dość nietuzinkowy - historia opowiadana jest w formie jakby pseudo strumienia świadomości - na zimno, bez emocji, a do tego opatrzona jest zabawnymi komentarzami narratora - głównego bohatera. Gdyby nie ten aspekt książki na pewno ocena byłaby niższa. Pomysł - całkiem dobry, a to że historia nieco wymknęła się spod kontroli, to inna kwestia.

Właściwie książka miała potencjał, rozwinięcie pewnych wątków obecnych w "O mały włos" mogłoby ją uratować, niestety druga połowa to właściwie nic poza bieganiną i strzelaniną, a wszystkie obiecujące kwestie, które pojawiły się wcześniej zostają (niestety) zaniedbane. Efekt - bohaterowie są kompletnie bez wyrazu, płascy i mało charakterystyczni - poza głównym bohaterem, którego poznajemy aż zbyt dobrze. Z drugiej strony traci na tym fabuła. Ostatecznie niby wszystko zgrabnie i logicznie się kończy, niemal wszystkie wątki się wyjaśniają wzajemnie, wszystko dobrze się kończy, życie wraca do normy. Ale niektóre wątki się po prostu urywają, zapowiadają się ciekawie, a potem brak im ciągu dalszego, z drugiej strony zakończenie jest typowym happy endem rodem z komedii sensacyjnych - wszystko kończy się lepiej niż ktokolwiek myślał, z wielkimi fajerwerkami, wszystko naiwne i naciągane, tak jak tego wymaga gatunek.

Jak dla mnie historia zbyt filmowa, zbyt hollywoodzka i w której zabrakło miejsca na coś więcej niż rozrywka. Po prostu nie dla mnie, jeśli ktoś chce - może próbować, ale ja nie polecam.


Ocena: 5/10

5 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że pierwszy raz słyszę/czytam o tej książce. Nie wiem czy przeczytasz, bo powieści takich dla zabicia czasu jest bardzo dużo, więc nie wiem czy jest sens "obarczać się" kolejną. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że okładka jakoś z Bondem mi się skojarzyła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak sobie odpuścisz tę książeczkę, to niewiele stracisz :)

      Usuń
    2. To mnie upewniłaś w decyzji ;)

      Usuń
  2. Te żarty by mnie przekonały. Ale co za dużo, to niezdrowo. No nie wiem, ostatecznie zdam się na Ciebie - tak wiele książek czeka, że lepiej nie marnować czasu na coś, co może być stratą czasu. Tak, wiem, że napisałam "czas" dwukrotnie :) Ale dzisiaj mi wolno, mózg mój już się zlasował :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałem ani o autorze ani o żadnych jego książkach. Lubie komedie ale chyba bardziej jako film, czasem dobrze się odmóżdżyć:D W książce to już nie wygląda tak kolorowo, skoro piszesz, że zbyt dobra nie jest :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji ;)