Ten post wymaga kilku słów wstępu - okoliczności, nastawienie czytelnika, czy nawet preferencje muzyczne nie pozostają bez znaczenia w wypadku tej książki. Po pierwsze - czy jestem fanką Depeche Mode? Nie. Czy jestem fanką biografii? Raczej nie? Literatury muzycznej? Nie... Z zespołem Depeche Mode nie wiąże mnie żaden sentyment, wspomnienie, fascynacja - dosłownie nic. Po biografie sięgam rzadko, zaś po książkę opisującą historię zespołu muzycznego - nigdy. To nie tak, że się nie interesuję, czy nie lubię muzyki. Po prostu nigdy nie czułam takiej potrzeby, zresztą również nie wierzyłam nigdy w szczerość, czy choćby rzetelność takich książek. Uważałam, a może i nadal uważam, że muzyka powinna bronić się sama, a wydawanie książek muzycznych kojarzyło mi się raczej nie ze sztuką (czy może powinnam raczej napisać: rozrywką), a po prostu robieniem pieniędzy i zarabianiem na wierności fanów.
Dlaczego więc w ogóle postanowiłam sięgnąć po książkę Trevora Bakera? W skrócie: być może dojrzałam do sięgania również po takie wydawnictwa. Całkiem niedawno rozmawiałam na temat Depeche Mode z koleżanką, fanką tychże. Zadała mi proste pytanie: lubisz Depeche Mode? I nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bo ani lubię, ani nie lubię. Nigdy nie słuchałam ich twórczości w sprzyjających warunkach - w radio, u kogoś, w pubie. Nigdy sama, nie miałam więc zdania na ich temat, choć miałam wrażenie, że jest to zespół, który mogłabym lubić.
Postanowiłam poznać twórczość Depeche Mode. Szybko jednak się zniechęciłam - starałam się słuchać, ale muzyka wydawała mi się wyrwana z kontekstu, nic o zespole nie wiedziałam i naprawdę trudno było mi w jakikolwiek sposób odebrać ich twórczość. Zrezygnowałam.
Kiedy jednak zaproponowano mi zrecenzowanie książki Bakera naprawdę się ucieszyłam - głównie dlatego, że miałam nadzieję, że dzięki lekturze uda mi się "odkryć" ten zespół i w jakiś sposób odnieść się do tego co stworzył. Miałam więc specyficzne oczekiwania względem książki, nie czytałam jej po to by dowiedzieć się czegoś o swoich idolach, ale po to by ich poznać jakby od podstaw.
Czytając książkę równolegle odsłuchiwałam opisywane piosenki, oglądałam teledyski itp. Mogę śmiało powiedzieć, że książka spełniła moje oczekiwania. Czytając nie czułam się zagubiona, wszystko opisywane było przejrzyście i przystępnie - jako kompletny laik odnalazłam się bez problemu. A w dodatku potrafiła zainteresować, przekazać coś więcej niż mogłabym wyciągnąć z słuchania muzyki, czy oglądania teledysków.
W moim odczuciu plusem książki jest również jej "schematyczność". Chodzi mi o niezwykle przejrzysty podział książki, a także o pisanie każdego z rozdziałów w oparciu o pewien schemat. Ta cykliczność tekstu pozwoliła mi na, mam wrażenie, głębsze spojrzenie - mogłam bez problemu wrócić do jakiegoś akapitu, porównywać itd, I SIĘ NIE ZGUBIĆ. Bezcenne ;)
Abstrahując od struktury tekstu i jego funkcjonalności dodam, że książka okazała się satysfakcjonująca również pod innymi względami - być może bardziej Was interesującymi. Przede wszystkim podobało mi się, że książka nie okazała się pochwałą geniuszu Depeche Mode, ale zawierała rzetelne informacje. Recenzje, czy cytowane filmy nie zawsze zawierały pochlebstwa. W książce pokazano jak długą i trudną, wyniszczającą wręcz drogę przeszedł zespół w ciągu opisywanych 12 lat. Jak się zmieniał - co zyskiwał, a co tracił, czego chcieli członkowie zespołu i jaka była rzeczywistość. Książka Bakera to opis dążeń do realizacji marzeń, ich spełnienia oraz przeistoczenia się koszmar (nie najgorszy, ale jednak), walki.
Na pewno jest to ciekawa pozycja, warta polecenia. A dla kogo to książka? Chyba nie muszę mówić, że dla fanów - to oczywiste. Dodam jednak, że nie tylko - ja z książką spędziłam naprawdę udany czas, a jak już wspominałam fanką nie jestem. Książka na tyle rozbudziła moją ciekawość, że mam zamiar sięgnąć jeszcze po inne publikacje dotyczące zespołu.
Ocena: 7/10