poniedziałek, 30 września 2013

Ryszard Kapuściński - Czarne Gwiazdy

"Czarne Gwiazdy" to zbiór reportaży dotyczących Ghany i Konga oraz ich "czarnych gwiazd" - Kwame Nkrumahu i Patrice Lumumba. Jest to obraz, czy może raczej szkic, świadectwo zdane przez Kapuścińskiego z okresu dekolonizacji i pierwszych kroków stawianych przez przywódców politycznych w nowych, niepodległych państwach.

Ten zbiór powstał na podstawie dwóch niedokończonych przez Kapuścińskiego książek, dlatego mówię o świadectwie, czy szkicu - brak tu ciągłości, a aura niedokończenia jest mocno wyczuwalna. "Czarne Gwiazdy" są raczej uzupełnieniem dla innych książek Kapuścińskiego, odbiór tej bez znajomości historii jest trudny. Przynajmniej odbiór pełny i świadomy. Reportaże wchodzące w skład książki są krótkie - 10-20 stronicowe, czasami się ze sobą wiążą, są bardziej rozdziałami, niż osobnymi tekstami, ale czasami pojawiają się luki, spore przeskoki - i tu właśnie potrzebna jest wiedza, żeby zrozumieć temat do którego Kapuściński dotarł, ale sam.

Mimo, że książka nie stanowi zwartej całości i pozostawia uczucie niedosytu, to na pewno warta jest przeczytania. Po pierwsze ze względu na styl Kapuścińskiego, ponadczasowy, nadal aktualny. Styl od którego obecnie troszkę się nas odzwyczaja, a więc bardzo subiektywny, nie do końca poprawny politycznie, nie unikający ocen. Jednocześnie trafny - przedstawiający ogólne nastroje, krytyka nie odbywa się tylko dla samej krytyki, ale daje informacje, pozwala na głębsze zrozumienie wydarzeń. W pierwszej chwili zaskakuje, ale też daje do myślenia - nie narzuca oceny, nie zachęca do nienawiści, ale właśnie skłania do refleksji. "Czarne Gwiazdy" to komentarz, głos Kapuścińskiego, na pewno nie źródło wiedzy, a jedynie jeden głos - znaczący, ale bez znajomości tematu niemożliwy do zrozumienia.

"Czarne Gwiazdy" czyta się jednym tchem. Ja przeczytałam tę książkę w jeden wieczór, a reportaże lubię czytać powoli, dając sobie czas na "uleżenie się" informacji. W wypadku tej książki - nie dałam rady. Być może dlatego, że poszczególne teksty były króciutkie i połykałam je jeden za drugim? Może to różnorodność poruszanych kwestii? Może niejednorodny styl? Większość reportaży z "Czarnych Gwiazd" ukazała się w "Polityce" i książkę czyta się właśnie troszkę tak jak gazetę. Chciałam poznać od razu cały obraz, a nie odkrywać go kawałek po kawałku. Ale też nie była to lektura, która pozostawi trwały ślad, w żadnym razie nie jest ona dla mnie kluczową. W książce, rzecz jasna, znalazło się sporo cennych uwag, były to jednak uwagi czynione przez autora na marginesie, nie stanowiły sedna książki.

Można by powiedzieć, że dużym plusem zbioru jest fakt, iż w tekstach zawarto sporo uwag natury ogólnej - odnośnie kolonializmu, jego skutku, ludzi - Białych i Czarnych. Niezwykle żywy język, bardzo sugestywny, mający dużo wspólnego z językiem mówionym - kolejna zaleta. To wszystko rekompensuje w pewnym sensie brak kompletności i spójności tej książki. Jednak nie do końca. Na pewno nie jest to lektura na pierwsze spotkanie z Kapuścińskim, w porównaniu z jego innymi dziełami - wypada nieco gorzej, jawi się jako lektura uzupełniająca, nieobowiązkowa. I powiem jeszcze raz - warto po nią sięgnąć tylko wtedy kiedy posiada się już jakąś wiedzę, w innym wypadku jej sens umknie. "Czarne Gwiazdy" to głos z którym można skonfrontować swoje zdanie, czy stan swojej wiedzy i jako taką lekturę mogę je polecić.

Ocena: 7/10